11.01.2014

Leave me alone [2]

Grace's P.O.V

  Mój brat i - ten, którego teraz znałam jako Justin Bieber (przez poważne śledztwo przeze mnie) byli co Ryan nazwał "stowarzyszeniem". Najwyraźniej pomagał mu i odwrotnie. Przez "pomaganie" chodziło mu oczywiście w dostarczeniu narkotyków, czy coś takiego w każdym bądź razie. Więc tak nawiasem mówiąc próbowałam wypchnąć to z dala od mojego umysłu. Ale to było dość trudne widząc, jak nie mogłam otrząsnąć się z błysku w oku Justin'a gdy powiedział "Obiecuję" dręczyło mnie to i nie miałam pewności dlaczego. Ale byłam pewna, że chciałam aby to uczucie zniknęło i to szybko. To nie było tak, że zamierzam go zobaczyć ponownie, więc dlaczego on miał taki wpływ na mnie było tajemnicą. Ale byłam zdecydowana, aby wziąć tego wymijającego faceta z mojej głowy - on był zepsuty - demon w oczach Pana i wewnątrz wykrzykiwał same kłopoty.
  Siedziałam z powrotem w samochodzie moje brata, choć on sam nie chodził do szkoły, ale jego jednym z wielu obowiązków jako 'dobry' syn było zabranie mnie do szkoły i ze szkoły do domu i na szczęście jego antyki bad boy'a nie pozwoliły zawieść jego umowy - przez większość czasu bynajmniej. Podrapał się po karku niezgrabnie odchrząkając jakby chciał rozpaczliwie coś powiedzieć, ale niezbyt wiedział jak. 
-Po prostu wypluj to Ryan.- powiedziałam cicho, nie będąc w stanie poradzić sobie więcej z jego niespokojnym zachowaniem 
-Nie zamierzasz powiedzieć tego mamie i tacie, czy zamierzasz?- zapytał z winnym błyskiem w jego oczach, -Mam na myśli, zeszły wieczór.- dodał, odpowiadając na moje pytanie, które było na końcu mojego języka. Pokręciłam głową, wpatrując się w okno i patrząc szczegółowo na drzewo po drzewie, które mijaliśmy na drodze. Czułam się bardzo nieswojo rozmawiając o tego rodzaju rzeczach. To było dla mnie tak obce i nienawidziłam myśleć, że poza jego słodkim wyglądem mógł być potworem, jak te które możesz zobaczyć w telewizji. Nie, że mam pozwolenie na oglądanie jakichkolwiek treści w telewizji, które mają limit wieku poniżej dwunastu lat. Może mam piętnaście lat, ale mój tata mówi, że nie chce żebym oglądała cokolwiek złego, tak jakby chciał żebym myślała że całe życie to jednorożce i tęczę.- ale wiedziałam, że to było daleko od tego. Jeżeli o tym mowa, to oglądałam parę "niedozwolonych" programów telewizyjnych. Głownie przez moich przyjaciół, kiedy byłam w ich domach. Choć, nie, że mój tata wiedział o tych kilku wybranych przypadkach, zwariowałby gdy dowiedziałby się.
-Ale pamiętaj co powiedziałem, trzymaj się z dala od Bieber'a.- potrząsnął jego głową, w roztargnieniu biegnąc jego ręką przez włosy. -On jest czarną owcą.-

~~~~~~~~~~~~~~


Opierałam się o ścianę szkoły, psychicznie przeklinając Ryan'a za spóźnienie się. Zwykle pełen parking, który został zarojony przez tłum ludzi był teraz odległym wspomnieniem i ja jako jedyna zostałam tutaj. Chwyciłam za końce rękawów mojego swetra, był środek zimy czyli oznaczało to, że było złośliwie zimno i nie chciałam stać tu na zewnątrz. Zamierzam być wściekła na Ryan'a kiedy się tu pojawi. Byłam zostawiana w zimnie zbyt wiele razy.
-Grace, co ty tu robisz?- Brad Holloway, szef komisji matematycznej (tak, to istnieje) odezwał się obok mnie. Odwróciłam się szybko do niego, rzucając mu szybki uśmiech jak odzwierciedlił moje czyny.
-Mój bezmyślny brat tak po prostu zapomniał o mnie.- zaśmiałam się, upewniając się, że wiedział, że tylko żartowałam. Mógł się spóźniać ale nigdy o mnie nie zapominał.- cóż, w każdym bądź razie mam nadzieję, że nie zapomniał.
-Potrzebujesz podwózki?- zapytał mnie. Właśnie miałam się zgodzić, bo wszystkie szanse na to że Ryan przyjedzie po mnie były nikłe, ale przerwał mi w tym pisk samochodu, który zatrzymał się obok nas. Zaciemniona szyba odrzutowego, czarnego Cadillac'a szybko osunęła się w dół ujawniając osobę, która bardzo przejęła moje myśli zeszłej nocy i dzisiejszego ranka i której bardzo chciałam uniknąć.-Justin Bieber. Moje usta otworzyły się, oczy zwęziły, upewniając się, że to był rzeczywiście on i nie miałam przewidzeń. Przez godzinę stałam tam w rozgoryczeniu; to było skłonne do tego, aby mój umysł zwariował. Ale sprawdziłam jeszcze kilka razy i na nieszczęście, to był on i rzucił znajomym uśmieszkiem, który natychmiast sprawił, że moje kolana stały się bezsilne.
-Wsiadaj Butler.- powiedział do mnie, uśmieszek wciąż widniał na jego twarzy, ale z poważną barwą widoczną w jego głosie. Zwróciłam się do Brad'a, -Ten facet ci dokucza?- zapytał Brad z niepokojem splecionym w jego głosie, sprawiając, że Justin zachichotał za mną.
-Nie.- powiedziałam szybko, nie chcąc go zmartwić. -On jest, ymm..- dodałam, próbując znaleźć słowo, które mogłoby opisać jego "stosunki" z moim bratem. Nie mogłam powiedzieć, jak mój brat to ujął - "stowarzyszeniem". To brzmiało podejrzanie i ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam było to, żeby Brad komuś o tym powiedział. Na marginesie mówiąc, oni znaliby mojego tatę - każdy wydawał się znać mojego tatę.
-Przyjacielem mojego brata.- ustaliłam, wymuszając uśmiech, który w przeciwieństwie do mnie uspokoił go. Skinął odzwierciedlając uśmiech. -Skoro tak mówisz, więc do zobaczenia Grace.- uśmiechnął się promiennie przed odejściem i odetchnęłam, do tej pory nie wiedziałam nawet, że wstrzymywałam oddech.
-Wsiadaj Butler.- odpowiedział Justin, kładąc tym razem więcej nacisku na 'Butler'.
-Powiedział mi, żebym z tobą nie rozmawiała.- przyznałam, z nerwów bawiąc się swoimi rękoma, znajome uczucie, które dostaje się do mnie kiedy jestem wokół niego. Znowu łatwo się denerwuję. Byłam bardzo nieśmiała, nie byłam typem osoby, która w każdy sposób była pewna siebie.- nie jak chłopak stojący na przeciw mnie. Ale to był inny rodzaj nerwowości i nigdy przedtem tego nie czułam. I chciałam rozpaczliwie, żeby to odeszło; nie lubiłam tego wpływu jaki on miał na mnie. Chciałam, żeby zostawił mnie w spokoju, ale z jakiegoś powodu nie sądzę by to się wydarzyło.
-Poprosił mnie abym zabrał cię do domu, bo miał- urwał, jakby starając się wymyślić słowo, które będzie odpowiednie. -sprawy do załatwienia.- kontynuował z lekkim złowrogim tonie w jego głosie. To było z pewnością nieprzewidziane, jeżeli poprosił Justin'a aby mnie odebrał. - jeszcze dzisiaj rano powiedział mi, żebym trzymała się od niego z dala, więc tak na prawdę nie powinnam tego robić.
-Teraz wsiadaj.- zażądał, na co wewnętrznie przewróciłam oczami. Nie to, że nie byłam na tyle odważna by rzeczywiście to zrobić. Zastraszył mnie - wiele razy i upewnił mnie żebym nie zamierzała go denerwować. Mój brat ostrzegał mnie o nim i to wystarczyło aby sprawić, żebym przebiegła milion mil.
Po tym co trwało jak godziny, ale w rzeczywistości były to tylko minuty i niezliczone, cięte decyzje w mojej głowie o tym czy wsiąść do jego samochodu, w końcu się zdecydowałam. Niechętnie oderwałam stopy od ziemi, co było teraz pozornie trudne do zrobienia kiedy byłam pod jego spojrzeniem, dziwacznie sprawiało, że moje ciało drży. Podeszłam od strony pasażera w jego samochodzie i wsiadłam do środka.
-Zająłem ci wystarczająco dużo czasu.- podśmiewał się, jednym szybkim ruchem przekręcił kluczyk, odpalając zapłon i wyjeżdżając ze szkolnego parkingu na autostradę.
Jego samochód wyglądał tak samo dobrze w środku jak i na zewnątrz. Wprawdzie, moja rodzina była dość bogata, ale nauczono nas, że luksusy były błahymi rzeczami. I ekstrawaganckie rzeczy takie jak drogie samochody nie były czymś do zabawy na około.
-Więc, znowu się spotykamy, Grace.- powiedział, wymawiając moje imię tak łatwo w przyjemności, powodując u mnie trzepot żołądka. Co było z tymi obojętnymi uczuciami które mi dawał, wszystkie co znałam nie podobały mi się - w ogóle.
-Kto to był ten,- przerwał, jakby próbował znaleźć właściwe słowo, -uroczy chłopak z którym byłaś- zaśmiał się głupkowato jakby to było najzabawniejszą rzeczą na świecie. Z drugiej strony wiedziałam, że był tylko szowinistycznym, typowym aroganckim facetem i po prostu zignorowałam jego podejście bycia nieuprzejmym.
-Brad, mój przyjaciel.- powiedziałam mu wprost z małym uśmiechem na mojej twarzy. Zabuczał po nosem, myśląc na tym, -Przyjaciel co?- szydził, oczywiście rozbawiając się ale po prostu przewróciłam oczami, kiedy nie patrzył, ignorując całkowicie jego wstrętny komentarz.
-Cóż, słyszałem, że chodzisz do prywatnej szkoły.- zmienił temat, lekki uśmieszek igrający na jego ustach jak pozwolił wypuścić cichy głupkowaty chichot. Dlaczego on zachichotał skoro wiedział o tym. Co było zabawnego w pójściu do prywatnej szkoły? To był dobry sposób kształcenia i z pewnością nie było w niej takich ludzi jak on, więc co miało się nie podobać?
-Tak, co jest złego w tym?- zapytałam, unosząc brew na niego, podejrzanie sprawiając że potrząsnął głową, jednocześnie jakby wiedział coś czego ja nie wiem i jego wymijające zachowanie zaczęło mnie wkurzać. Żartobliwie podniósł jego ręce w obronie. -Oh nic, po prostu dało mi to dobrą myśl jakim typem dziewczyny jesteś.- wzruszył ramionami, dobrze w pełni wiedząc, że dostał się teraz pod moją skórę i nie mogłam w tym pomóc, aby to odwzajemnić.
-I jest to?-zapytałam, niepewna do czego zmierza.
-Dobra dziewczyna, zawsze zdobywasz najlepsze oceny i jesteś córeczką tatusia. Jesteś całkowicie niewinna i nigdy w życiu nie piłaś alkoholu.
Zawiesiłam lekko swoją głowę w dół, próbując ukryć szkarłatny rumieniec, który wiedziałam, że wkradł się teraz na moje policzki. Wszystko co powiedział było zupełną prawdą i wystraszyła mnie ta świadomość jak łatwo mógł mnie wyczytać.
-Nie powinnam z tobą rozmawiać.- stwierdziłam, desperacko próbując zmienić temat. Zaczynałam ulegać jego znaczącym przytykom i nie podobał mi się sposób w którym sprawiał, że czułam się tak bezsilna.
-Dokładnie, o to chodzi. Zawsze grasz zgodnie z zasadami.- uśmiechnął się z wyższością do siebie, dobrze wiedząc, że wygrał tą krótką rozmowę. Zignorowałam go, patrząc przez okno desperacko próbując ignorować jego psychosomatyczną stronę.
Zaparkował na moim podjeździe (z pewnością nie eufemizm), nawet zarumieniłam się mając tą nieprzyzwoitą myśl. Ja, szybko jak zawsze, otworzyłam drzwi samochodu, nie chcąc nic więcej tylko wysiąść z jego auta i sprawiłam, że mentalnie nie stałam od niego z dala tak jak mogłam. W jakiś sposób coś dla mnie robił - grał z moimi myślami i to doprowadzało mnie do szału.
-Do zobaczenia, Grace.-dokuczający uśmieszek wtargnął na krawędzie jego ust. Nie, z całą pewnością nie będzie do zobaczenia - nie, jeżeli będę mogła jakoś temu zaradzić w każdym razie. Był niewątpliwie przystojny, oczy tak znaczące, że jak patrzyłam w nie to sprawiały, że chciałabym zrobić wszystko co również by zechciał.- i dlatego zadbałam o to aby utrzymać zero kontaktu wzrokowego.
Szybko zamknęłam drzwi tak lekko jak mogłam, wiedząc że z samochodem takim jak ten, on mógłby oszaleć jeżeli nawet bym go zaledwie zadrapała. Potykałam się na mojej dróżce, kopiąc w mojej torebce by znaleźć klucz, szybko umieściłam go w zamku, pozwalając sobie wejść i raptownie zamykając za sobą drzwi.
Jak mój brat to ujął, on był "czarną owcą" i ku radości dla mojego brata, i prawdopodobnie mojego taty jeżeli kiedykolwiek dowiedziałby się jak czułam się wokół niego, zamierzałam jak tylko mogłam trzymać się od niego z dala.


Justin's P.O.V

Położyłem się z powrotem na poobijanej sofie, korzystając z bycia na haju, który joint właśnie mi dał. Suzie, moja ostatnia ździra przed chwilą wyszła. Miała siedemnaście lat i chłopie, była dobra w pieprzeniu. Co mogę powiedzieć, moją słabością są zdecydowanie młodsze dziewczyny.
Doświadczone dziewczyny z którymi to robiłem, były normalnie, czy miały szesnaście czy dwadzieścia lat. Ale ostatnio dreszcz nauczenia kogoś tak niewinnego wszystkiego co znałem, był fantazją którą rozgrywałem niezliczoną ilość razy. Ale od ostatniej nocy żadna dziewczyna nie pasowała. Wtedy pojawiła się siostra Butler'a i równie dobrze mogłaby mieć napis na czole 'zakonnica'. Była ładna, bez wątpliwości w ogóle. To znaczy, jako córka pastora to było niespodzianką, jak dobrze rzeczywiście wyglądała. Ale jej wydekoltowane ciuchy, jej niepewna i nieśmiała postawa krzyczała niewinnością i to było coś co znalazłem na włączenie ekstremalności. Kochałem to jak sprawiałem jak czuła się zdenerwowana,- to było oczywiste, że miałem na nią wpływ. Jednak miała tylko piętnaście lat, i przy osiemnastu to były trzy lata różnicy. Pieprzyłem piętnastolatki przedtem. Pamiętaj, że uprawiała już seks parę razy - więc nie ukradłem jej niewinności. Ale nie mogę poradzić, ale czuję pociąg do niej, chciałem ukraść jej niewinność, nawet jeżeli to brzmi szalenie, które tak brzmi. Rzeczywiście byłem chory, chorym mężczyzną. Zaśmiałem się do siebie, powoli zmykając oczy korzystając ze znajomego wysokiego uczucia, pozwalając by opanował moje ciało i pozwolić mu przenieść się w lepsze miejsce.




ale się męczyłam z tym rozdziałem łohoho, mam nadzieję że wszystko zrozumiałe, niektóre słowa wam tu wyjaśnie:
czarna owca - jest to osoba która wróży same kłopoty
eufemizm - coś co zastępuje słowo lub zwrot (delikatniej) np. zamiast ślepy to niewidomy, kłamca - mijający się z prawdą etc.(Grace miała tu zboczoną myśl)
psychosomatyczna strona - to jest coś związane z osobowością, jakieś zaburzenia czy coś
to chyba tyle
na prawdę nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział może za tydzień ale to takie minimum.
NIE ZAPOMNIJCIE SKOMENTOWAĆ :)
@avonbestie 

17 komentarzy:

  1. Cóż, niewątpliwie Justin podoba się Grace. Czekam na więcej akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To dopiero początek a ja już to kocham!
    @kasq_00

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooo jeeezu, zakochalam sie! @jay_nicoole

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, coś czuję, że to opowiadanie na pewno będzie fantastyczne :)
    @4everWithJus

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej rozdział zajebisty.
    Hmmm co mogę jeszcze powiedzieć?
    A już wiem dodaj jak najszybciej nexta pls.
    Weny.
    Zapraszam do siebie na:
    innaijustinbieber.blogspot.com/
    Gdzie jest już pierwszy rozdział.
    Mam nadzieję, że dasz komentarz.
    @klaudia_tw

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie tłumaczysz :) rozdział ciekawy, to opowiadanie już jest jednym z moich ulubionych :) @lovemajuztin

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój kolejny, ulubiony blog, na który będę na pewno nie raz zaglądała <3

    ( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże, o Boże, o Boże tak... No zakochałam się po pierwszym zdaniu, którym zareklamowałaś bloga u mnie. To jest po prostu za.je.bi.ste !!! Uwielbiam, jak łówna bohaterka ma 15 lat i jest wlasnie taka niewinna. A ta ostatnia wypowiedź Justina była... aaaaaa!!! Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!!! Coś czuję, że tu się będzie dużo działo... Już nie moę doczekać się następnego ;-*
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi sie,czekam nn ;)
    @forevermindSWAG

    OdpowiedzUsuń
  10. Już dawno nie czytałam tak dobrze przetłumaczonego FanFiction. ;O Na pewno jest to kolejny blog, który zagości w mojej zakładce 'ulubione' i którego z pewnością przeczytam jeszcze nie raz! ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję ci za podanie mi tego tłumaczenia. Mam nadzieję, że choć za to, że tu weszłam także dla harmonii wejdziesz i przeczytasz coś na moim blogu. Zaczęłam od zera. To tylko dwa rozdziały, więc łatwo mi było nadrobić. Strasznie wciągająca historia. Jestem ciekawa kto ją piszę tak naprawdę. Na serio z chęcią bym przeczytałam oryginał.
    Jako, że widzę, że się starasz i chcesz by był to dobry blog z tłumaczeniem ma kilka rad. Nie polecam wyrównywania teksty dwustronnie, czy dawania do pośrodku. Powinno się go dać tak jak jest na początku. Dotyka lewej kolumny strony. Dialogi powinny być napisane od akapitów i w ogóle powinno być tu więcej akapitów. Tylko tyle co do moich rad. Tak czy inaczej bardzo dobre tłumaczenie.
    Proszę o informowanie mnie na TT: @sweetolcia


    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Tłumaczenie jest bardzo dobre. :)
    Zaciekawiła mnie ta historia i na pewno będę ją czytać.
    Życzę Ci wytrwałości i pozdrawiam.
    _______
    Zapraszam na pierwszy rozdział.

    jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń