Grace's P.O.V
Lubiłam Brad'a, jest miłym i dobrze wychowanym chłopcem – bez wątpliwości i dzisiaj szłam na randkę numer trzy. Nie mogłam się zdecydować czy jestem szczęśliwa czy nie. Lubię go, ale jest coś takiego w Justin'ie, czego nie mogłabym odłożyć. Jest niemoralny; powoli skradał moją niewinność. I to mnie bardzo przestraszyło i sprawiło, że moje serce łopotało w tym samym czasie.
Brad zabierał mnie do muzeum historycznego. Mój ojciec wziął to jako odpowiednią randkę, a Brad chciał go tylko zadowolić. Ja jednak nie byłam zbytnio zadowolona; Byłam w muzeum niezliczoną ilość razy, więc nie krzyczałam z radości. Ale zadowoliło to mojego tatę i zbieżnie zadowoliło mnie to również.
Ale zamierzałam spróbować wyjaśnić Brad'owi to, że byliśmy tylko przyjaciółmi, bo nie mogę spotykać się z dwoma chłopcami na raz – to jest oszustwo (kolejny grzech). Poczułam ukłucie winy wybuchające w moim brzuchu podczas gdy mój umysł śmigał pomiędzy tych dwóch chłopaków. Brad naprawdę mnie lubił; chciał pójść ze mną na randkę. Ale Justin, naprawdę mogłabym uwierzyć w to, że mnie lubi, był graczem, złym chłopcem, którego mój tata nie zaakceptowałby. To powinno być łatwe do wyboru, ale dla jakiś nieznanych powodów z całą pewnością nie jest.
Starałam się zignorować moje myśli koncentrując się na szykowaniu; była już siedemnasta co oznacza, że Brad będzie ty za parę minut.Wygładziłam moją spódnicę ręką, upewniając się że wszystko było na miejscu. Starałam się, aby wyglądać dobrze i tym razem to był ktoś inny niż Justin.
Udałam się na dół, aby znaleźć Justin'a w salonie i Ryan'a zajętego czymś w kuchni. Ostatnio coś dużo tu przebywał. I nie byłam pewna czy było to czymś dobrym czy złym. Justin'a spojrzenie odnalazło moje kiedy jego oczy powędrowały do góry, potem ten irytujący uśmieszek zaatakował jego oh całuśne usta.
-Widzę, że ubrałaś się dla mnie, Butler - stwierdził z pewnością siebie, a chytry uśmieszek uformował się na jego ustach sprawiając że w duchu przewróciłam oczami.
-W rzeczywistości to idę na randkę,- poinformowałam czyniąc zmianę jego nastroju, jego oczy pociemniały nieco nieznacznie.
-Co, z chłopcem z kółka zadania domowego?- zarechotał, szybko odzyskując spokój.
-Tak, ale jego imię to Brad,- zwróciłam uwagę, lekko szydząc z jego zarozumiałości.
-Cokolwiek,- mruknął, jego szczęka zaciskała się kiedy skupił się na telewizorze na przeciw niego. Dlaczego był tak zły, było dla mnie tajemnicą. Zlekceważyłam to, po czym pukanie do drzwi wypełniło moje uszy.
-Cześć Ryan,- pożegnałam się po czym udałam się do głównych drzwi, otwierając je i ujawniając nienaruszony uśmiech Brad'a.
-Jesteś gotowa?- rozpromienił zarażający uśmiech sprawiając, że odwzajemniłam to. Skinęłam, wychodząc z drzwi i zamykając je za sobą po czym poszłam za nim.
-Skąd wiedziałaś?- zapytał żartobliwie, szeroki uśmiech wkradł się na kąciki jego ust. Chodziliśmy wokół muzeum przez półtorej godziny i oprócz tych banalnych i dobrze – znanych faktów historii, które muzeum oferowało, konwersacja z Brad'em na szczęście podniosła tą szarą atmosferę.
-Moja siostra powiedziała mi coś o tym chłopaku Justin'ie,- stwierdził niezręcznie, napięcie w pomieszczeniu wzrosło po czym nastrój przesunął się w miejsce, w które miałam nadzieję że nie pójdzie.
-Tak?- udało mi się pisnąć, próbując wydawać się spoko i nie będąc tym wzruszona, ale mój głos mnie wydał.
-Myślę, że ona spała z nim czy coś,- skrzywił się, jego twarz opadła, a te słowa sprawiły, że moje serce zabolało, a mój umysł zaczął spiskować.
-Ja tylko – on jest graczem i myślę, że jesteś jego kolejną grą,- przyznał, drapiąc się niezręcznie po karku wnętrzem jego dłoni. -Przyjaciółka mojej siostry Kendra, wspomniała o tobie,- kontynuował, marszcząc swoje brwi razem, a jego głos głęboko zamaskowany z niepewności.
Kendra. Co za wspaniała dziewczyna, nie. Dlaczego siostra Brad'a zadaję się się z taką osobą jak ona? To było zagadką dla mnie, ale pozostałam w milczeniu zachęcając go, aby prowadzić rozmowę. Ale mój umysł był pełen niepewności, może to byłoby najlepsze dla mnie jeżeli nie wiedziałabym o tym.
-Powiedziała coś o tym, że Justin widuje się z tobą, dużo częściej niż powinien się widywać z piętnastoletnią dziewczyną,- wyjaśnił, jego słowa sprawiły że mój żołądek skręcał się ze zdenerwowania i moje dłonie pociły się. Dlaczego Justin wspominał o mnie, to był sekret co się dzieję między nami – nikt nie miał wiedzieć.
-Zapewniam cię, że to tylko przyjaciel mojego brata,- zlekceważyłam go, sprawiając że wydawało się to jakby jego słowa nie ruszały mnie. Ale ruszały, niezmiernie.
Rosły we mnie niespodziewane i niechętne uczucia do Justin'a i to mnie przeraziło jak bardzo go lubiłam. Zawsze wydawał się niewzruszony, taki niedotknięty – całkowite przeciwieństwo mnie. Wyraz jego twarzy zawsze był taki nieczytelny i to było tak trudne by dowiedzieć się co on naprawdę czuję.
-Po prostu nie chcę, żeby cię zranił,- dodał szczerze, skinęłam lekceważąc to i maskując moje uczucia udawanym uśmiechem. -Tam jest ostatnia galeria sztuki, chcesz iść?- zapytał rozjaśniając nastrój, powodując że uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Dlaczego nie,- oddałam mu promienny uśmiech, umieszczając jakiekolwiek myśli związane z Justin'em z tyłu głowy.
Udaliśmy się przez ostatnią galerię sztuki, świadomie i uważnie przemieszczając się w pomieszczeniu i podziwiając dzieła sztuki. Były niesamowite, piękne, umiejętne – nie było żadnych wątpliwości, ale widziałam je już wcześniej setki razy. Ale Brad był moim przyjacielem i cieszyłam się spędzając z nim czas na zewnątrz poza kółkiem zadania domowego. Zmarszczyłam moje brwi na moje myśli – powiązane z Justin'em powodując, że Brad odzwierciedlił mój wyraz.
-Wszystko w porządku?- zapytał, jego głos delikatnie wypełniony ciepłem.
-Tak, tylko trochę źle się czuję,- skłamałam udając ciężki stan.
-Chcesz, żebym zabrał cię do domu?- zapytał, sympatia była słyszalna w jego głosie. Skinęłam, byliśmy tutaj dobre dwie godziny. Miałam zabawę, ale jak można spędzać tak dużo czasu w muzeum.
-Ok, chodźmy - powiedział, rzucając mi mały uśmiech po czym udaliśmy się w drogę do wyjścia z galerii i opuszczenia tych pięknych kawałków sztuki. Weszliśmy do windy po czym udaliśmy się do wyjścia, zostawiając muzeum za nami.
Minuty później, wyszliśmy z muzeum, niebo było teraz czarne jak atrament, olśniewające gwiazdy i dotkliwy księżyc dostarczał jedyne światło, które prowadziło nas na prawie pusty parking. Wiatr tańczył pomiędzy kosmykami moich włosów po czym ogarnął moje ciało, jednocześnie podnosząc gęsią skórkę.
Wsiedliśmy do auta, emulowało w nim komfortowe milczenie kiedy wyjechaliśmy z parkingu i dostaliśmy się na autostradę. Utopiłam się w skórzanym fotelu, kiedy pozwoliłam aucie samemu mnie ogrzewać. Skupiłam mój wzrok na nocnym niebie, patrząc na spokojny widok, kiedy myślałam nad wszystkim
"Po prostu nie chcę, żeby cię zranił" słowa Brad'a wielokrotnie odbijały się echem w mojej głowie. Może miał rację, niebezpieczeństwo otoczone wokół Justin'a, tak jak Brad powiedział, byłam tylko piętnastoletnią dziewczyną.– byłam skłonna do zranienia. Poczułam jak mój brzuch skręcał się ze zdenerwowania, kiedy próbowałam odepchnąć Justin'a z moich myśli.
Brad zgasił silnik, przywracając mnie z powrotem do rzeczywistości po czym rozejrzałam się po okolicy, aby zobaczyć, że byliśmy na moim podjeździe.
-Odprowadzę cię do drzwi,- poinformował mnie kulturalnie-jak oboje równocześnie wysiedliśmy z samochodu.
Wciąż staliśmy na zewnątrz przed drzwiami, cisza dusiła powietrze po czym odezwałam się,
-Dziękuję za wieczór Brad,- stwierdziłam, rzucając mu ciepły i tym razem w przeciwieństwie do wielu razy wcześniej, szczery uśmiech, sprawiając że natychmiast powtórzył moje działania.
-Nie ma za co, cieszę się że spędziłaś dobrze czas,- przyznał, a mały uśmiech grał na końcach jego ust. Pochylił się, jego usta były kilka centymetrów od moich po czym poczułam jak moje ciało się zamroziło – nie pewna działań, które działy się przed moimi oczami.
Jego usta przycisnęły się do moich, poczułam pustkę okrywającą mnie, w przeciwieństwie do wspólnych pocałunków z Justin'em tu nie było nic. Moje tętno nie przyspieszyło, a mój oddech zachowywał się na tym samym poziomie i to było teraz wyraźne, że nie miałam żadnych uczuć do Brad'a. Ale to spowodowało, że moje serce zabolało na fakt, że to było oczywiste, że on miał uczucia do mnie.
Dźwięk otwierających drzwi odciągnął nas od siebie natychmiast, po czym moje oczy rozszerzyły się, moja szczęka opadła, kiedy modliłam się w duchu, żeby to nie był mój ojciec - wpadłby w szał.
Poczułam falę ulgi obejmującą mnie, a za to mój brzuch zaczął się skręcać ze zdenerwowania, kiedy moje oczy spotkały ciemne i zimne oczy Justin'a. Natychmiast zrobiłam krok do tyłu od Brad'a próbując wydawać się w miarę normalnie, ale widział pocałunek i nie mogłam nic z tym zrobić.
Staliśmy w ciszy, kiedy Justin odchrząknął, znany nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz.
-Myślę, że powinieneś iść Brad - odezwał się, jego głos zamaskowany z irytacji i niespodziewania spleciony z jadem i po raz pierwszy nazwał Brad'a jego właściwym imieniem. Brwi Brad'a zmarszczyły się kiedy skinął, niezręcznie pocierając tył jego głowy po czym pożegnał się i pośpiesznie wrócił do swojego samochodu.
Justin milczał dopóki samochód Brad'a nie był już dłużej widoczny i byliśmy kompletnie sami. Pociągnęłam za końce moich rękawów, nagle czując zimno. I nie byłam pewna czy to było od nocnej bryzy czy od chłodnej obecności Justin'a.
-Lubisz go?- wychrypiał, jego oczy skupione na moich, wpatrując się uważnie sprawiając że moje kolana osłabły. Bezmyślnie żułam wargę, starając się wymyślić coś co mogę powiedzieć. Lubiłam go jako przyjaciela, ale tak naprawdę nie lubiłam go, nie było to oczywiste? Ale znów, scena która rozwinęła się na przeciw oczu Justin'a, zgaduję że nie było.
Zanim miałam czas na reakcję, poczułam jak Justin przycisnął mnie do ściany. Moje ciało weszło w kontakt z zimnymi twardymi cegłami, kiedy jego ciało górowało nade mną. Jego ręce powędrowały z boku mojej głowy, zatrzymując mnie w uścisku, podczas gdy jego ciepły oddech uderzał o moje ucho, moje serce zaczęło bić dramatycznie szybko.
-Mówiłem tobie, żebyś nie gryzła swojej wargi, - skarcił sprawiając że niejasno skinęłam po czym mój oddech załamał się na tą nagłą bliskość. -Jeżeli nie chcesz, żebym cię wziął to i teraz, na przeciw tej ściany - mruknął, jego usta muskały moją szyję zjeżdżając w dół do moich ramion. Milczałam kiedy zostawiał pocałunki wzdłuż mojej szczęki, motylki pływały w moim brzuchu.
-Nie lubię Brad'a,- poinformował mnie, jego wargi zbliżały się do moich ust, zatrzymał się na urywek sekundy, po czym słyszalnie przełknęłam ślinę. -I nie lubię się dzielić tym, co jest moje,- mruknął, jego usta pokryły moje po czym przycisnął mnie dalej do ściany, przekazując potrzebę i posiadanie przez pocałunek.
Czy pan niewzruszony był rzeczywiście zazdrosny? Byłam jego? Pytania świtały przez mój umysł po czym jego ręka chwyciła bok mojej twarzy, pogłębiając pocałunek i natychmiast sprawiając, że zapomniałam o czym myślałam – zbyt zaangażowana teraz w nowy podgrzewany pocałunek.
Jego język wsunął się do moich ust pieszcząc mój, na co stłumiłam jęk. Jego ręce trzymały za boki mojej twarzy, bardziej przyciskając mnie do ściany po czym wydał z siebie zadowolony jęk. Chwycił za rąbek mojej koszulki, wślizgując jego dłonie pod nią po czym wędrował nimi po mojej nagiej skórze.
Odsunął się, zostawiając mnie bym złapała powietrze, milczeliśmy podczas gdy nasze oczy był zablokowane na swoich wzajemnie po czym bicie naszych serc spowolniło się.
-Lepiej już pójdę,- wymamrotał, uwalniając się od naszego uścisku i wysyłając mi taktowny uśmieszek. Cześć panie niewzruszony, witamy ponownie. -Do zobaczenia aniele,- wychrypiał, jego oczy nadal były skupione na moich kiedy stałam oniemiała, moja krtań porzuciła mnie.
-Oh,- zawołał kiedy oddalał się, samozadowolenie było słyszalne w jego głosie, - i trzymaj się z dala od chłopca z kółka zadania domowego - zarechotał, obracając się na swojej pięcie i znikając w czarnej nocy wraz z moim zauroczonym, zdobytym sercem.
-W rzeczywistości to idę na randkę,- poinformowałam czyniąc zmianę jego nastroju, jego oczy pociemniały nieco nieznacznie.
-Co, z chłopcem z kółka zadania domowego?- zarechotał, szybko odzyskując spokój.
-Tak, ale jego imię to Brad,- zwróciłam uwagę, lekko szydząc z jego zarozumiałości.
-Cokolwiek,- mruknął, jego szczęka zaciskała się kiedy skupił się na telewizorze na przeciw niego. Dlaczego był tak zły, było dla mnie tajemnicą. Zlekceważyłam to, po czym pukanie do drzwi wypełniło moje uszy.
-Cześć Ryan,- pożegnałam się po czym udałam się do głównych drzwi, otwierając je i ujawniając nienaruszony uśmiech Brad'a.
-Jesteś gotowa?- rozpromienił zarażający uśmiech sprawiając, że odwzajemniłam to. Skinęłam, wychodząc z drzwi i zamykając je za sobą po czym poszłam za nim.
**
-Więc lubisz sztukę?- zapytałam, a chichot wyleciał z moich ust kiedy Brad zabrał mnie do piątej galerii sztuki, którą mieli w tym muzeum.-Skąd wiedziałaś?- zapytał żartobliwie, szeroki uśmiech wkradł się na kąciki jego ust. Chodziliśmy wokół muzeum przez półtorej godziny i oprócz tych banalnych i dobrze – znanych faktów historii, które muzeum oferowało, konwersacja z Brad'em na szczęście podniosła tą szarą atmosferę.
-Moja siostra powiedziała mi coś o tym chłopaku Justin'ie,- stwierdził niezręcznie, napięcie w pomieszczeniu wzrosło po czym nastrój przesunął się w miejsce, w które miałam nadzieję że nie pójdzie.
-Tak?- udało mi się pisnąć, próbując wydawać się spoko i nie będąc tym wzruszona, ale mój głos mnie wydał.
-Myślę, że ona spała z nim czy coś,- skrzywił się, jego twarz opadła, a te słowa sprawiły, że moje serce zabolało, a mój umysł zaczął spiskować.
-Ja tylko – on jest graczem i myślę, że jesteś jego kolejną grą,- przyznał, drapiąc się niezręcznie po karku wnętrzem jego dłoni. -Przyjaciółka mojej siostry Kendra, wspomniała o tobie,- kontynuował, marszcząc swoje brwi razem, a jego głos głęboko zamaskowany z niepewności.
Kendra. Co za wspaniała dziewczyna, nie. Dlaczego siostra Brad'a zadaję się się z taką osobą jak ona? To było zagadką dla mnie, ale pozostałam w milczeniu zachęcając go, aby prowadzić rozmowę. Ale mój umysł był pełen niepewności, może to byłoby najlepsze dla mnie jeżeli nie wiedziałabym o tym.
-Powiedziała coś o tym, że Justin widuje się z tobą, dużo częściej niż powinien się widywać z piętnastoletnią dziewczyną,- wyjaśnił, jego słowa sprawiły że mój żołądek skręcał się ze zdenerwowania i moje dłonie pociły się. Dlaczego Justin wspominał o mnie, to był sekret co się dzieję między nami – nikt nie miał wiedzieć.
-Zapewniam cię, że to tylko przyjaciel mojego brata,- zlekceważyłam go, sprawiając że wydawało się to jakby jego słowa nie ruszały mnie. Ale ruszały, niezmiernie.
Rosły we mnie niespodziewane i niechętne uczucia do Justin'a i to mnie przeraziło jak bardzo go lubiłam. Zawsze wydawał się niewzruszony, taki niedotknięty – całkowite przeciwieństwo mnie. Wyraz jego twarzy zawsze był taki nieczytelny i to było tak trudne by dowiedzieć się co on naprawdę czuję.
-Po prostu nie chcę, żeby cię zranił,- dodał szczerze, skinęłam lekceważąc to i maskując moje uczucia udawanym uśmiechem. -Tam jest ostatnia galeria sztuki, chcesz iść?- zapytał rozjaśniając nastrój, powodując że uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Dlaczego nie,- oddałam mu promienny uśmiech, umieszczając jakiekolwiek myśli związane z Justin'em z tyłu głowy.
Udaliśmy się przez ostatnią galerię sztuki, świadomie i uważnie przemieszczając się w pomieszczeniu i podziwiając dzieła sztuki. Były niesamowite, piękne, umiejętne – nie było żadnych wątpliwości, ale widziałam je już wcześniej setki razy. Ale Brad był moim przyjacielem i cieszyłam się spędzając z nim czas na zewnątrz poza kółkiem zadania domowego. Zmarszczyłam moje brwi na moje myśli – powiązane z Justin'em powodując, że Brad odzwierciedlił mój wyraz.
-Wszystko w porządku?- zapytał, jego głos delikatnie wypełniony ciepłem.
-Tak, tylko trochę źle się czuję,- skłamałam udając ciężki stan.
-Chcesz, żebym zabrał cię do domu?- zapytał, sympatia była słyszalna w jego głosie. Skinęłam, byliśmy tutaj dobre dwie godziny. Miałam zabawę, ale jak można spędzać tak dużo czasu w muzeum.
-Ok, chodźmy - powiedział, rzucając mi mały uśmiech po czym udaliśmy się w drogę do wyjścia z galerii i opuszczenia tych pięknych kawałków sztuki. Weszliśmy do windy po czym udaliśmy się do wyjścia, zostawiając muzeum za nami.
Minuty później, wyszliśmy z muzeum, niebo było teraz czarne jak atrament, olśniewające gwiazdy i dotkliwy księżyc dostarczał jedyne światło, które prowadziło nas na prawie pusty parking. Wiatr tańczył pomiędzy kosmykami moich włosów po czym ogarnął moje ciało, jednocześnie podnosząc gęsią skórkę.
Wsiedliśmy do auta, emulowało w nim komfortowe milczenie kiedy wyjechaliśmy z parkingu i dostaliśmy się na autostradę. Utopiłam się w skórzanym fotelu, kiedy pozwoliłam aucie samemu mnie ogrzewać. Skupiłam mój wzrok na nocnym niebie, patrząc na spokojny widok, kiedy myślałam nad wszystkim
"Po prostu nie chcę, żeby cię zranił" słowa Brad'a wielokrotnie odbijały się echem w mojej głowie. Może miał rację, niebezpieczeństwo otoczone wokół Justin'a, tak jak Brad powiedział, byłam tylko piętnastoletnią dziewczyną.– byłam skłonna do zranienia. Poczułam jak mój brzuch skręcał się ze zdenerwowania, kiedy próbowałam odepchnąć Justin'a z moich myśli.
Brad zgasił silnik, przywracając mnie z powrotem do rzeczywistości po czym rozejrzałam się po okolicy, aby zobaczyć, że byliśmy na moim podjeździe.
-Odprowadzę cię do drzwi,- poinformował mnie kulturalnie-jak oboje równocześnie wysiedliśmy z samochodu.
Wciąż staliśmy na zewnątrz przed drzwiami, cisza dusiła powietrze po czym odezwałam się,
-Dziękuję za wieczór Brad,- stwierdziłam, rzucając mu ciepły i tym razem w przeciwieństwie do wielu razy wcześniej, szczery uśmiech, sprawiając że natychmiast powtórzył moje działania.
-Nie ma za co, cieszę się że spędziłaś dobrze czas,- przyznał, a mały uśmiech grał na końcach jego ust. Pochylił się, jego usta były kilka centymetrów od moich po czym poczułam jak moje ciało się zamroziło – nie pewna działań, które działy się przed moimi oczami.
Jego usta przycisnęły się do moich, poczułam pustkę okrywającą mnie, w przeciwieństwie do wspólnych pocałunków z Justin'em tu nie było nic. Moje tętno nie przyspieszyło, a mój oddech zachowywał się na tym samym poziomie i to było teraz wyraźne, że nie miałam żadnych uczuć do Brad'a. Ale to spowodowało, że moje serce zabolało na fakt, że to było oczywiste, że on miał uczucia do mnie.
Dźwięk otwierających drzwi odciągnął nas od siebie natychmiast, po czym moje oczy rozszerzyły się, moja szczęka opadła, kiedy modliłam się w duchu, żeby to nie był mój ojciec - wpadłby w szał.
Poczułam falę ulgi obejmującą mnie, a za to mój brzuch zaczął się skręcać ze zdenerwowania, kiedy moje oczy spotkały ciemne i zimne oczy Justin'a. Natychmiast zrobiłam krok do tyłu od Brad'a próbując wydawać się w miarę normalnie, ale widział pocałunek i nie mogłam nic z tym zrobić.
Staliśmy w ciszy, kiedy Justin odchrząknął, znany nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz.
-Myślę, że powinieneś iść Brad - odezwał się, jego głos zamaskowany z irytacji i niespodziewania spleciony z jadem i po raz pierwszy nazwał Brad'a jego właściwym imieniem. Brwi Brad'a zmarszczyły się kiedy skinął, niezręcznie pocierając tył jego głowy po czym pożegnał się i pośpiesznie wrócił do swojego samochodu.
Justin milczał dopóki samochód Brad'a nie był już dłużej widoczny i byliśmy kompletnie sami. Pociągnęłam za końce moich rękawów, nagle czując zimno. I nie byłam pewna czy to było od nocnej bryzy czy od chłodnej obecności Justin'a.
-Lubisz go?- wychrypiał, jego oczy skupione na moich, wpatrując się uważnie sprawiając że moje kolana osłabły. Bezmyślnie żułam wargę, starając się wymyślić coś co mogę powiedzieć. Lubiłam go jako przyjaciela, ale tak naprawdę nie lubiłam go, nie było to oczywiste? Ale znów, scena która rozwinęła się na przeciw oczu Justin'a, zgaduję że nie było.
Zanim miałam czas na reakcję, poczułam jak Justin przycisnął mnie do ściany. Moje ciało weszło w kontakt z zimnymi twardymi cegłami, kiedy jego ciało górowało nade mną. Jego ręce powędrowały z boku mojej głowy, zatrzymując mnie w uścisku, podczas gdy jego ciepły oddech uderzał o moje ucho, moje serce zaczęło bić dramatycznie szybko.
-Mówiłem tobie, żebyś nie gryzła swojej wargi, - skarcił sprawiając że niejasno skinęłam po czym mój oddech załamał się na tą nagłą bliskość. -Jeżeli nie chcesz, żebym cię wziął to i teraz, na przeciw tej ściany - mruknął, jego usta muskały moją szyję zjeżdżając w dół do moich ramion. Milczałam kiedy zostawiał pocałunki wzdłuż mojej szczęki, motylki pływały w moim brzuchu.
-Nie lubię Brad'a,- poinformował mnie, jego wargi zbliżały się do moich ust, zatrzymał się na urywek sekundy, po czym słyszalnie przełknęłam ślinę. -I nie lubię się dzielić tym, co jest moje,- mruknął, jego usta pokryły moje po czym przycisnął mnie dalej do ściany, przekazując potrzebę i posiadanie przez pocałunek.
Czy pan niewzruszony był rzeczywiście zazdrosny? Byłam jego? Pytania świtały przez mój umysł po czym jego ręka chwyciła bok mojej twarzy, pogłębiając pocałunek i natychmiast sprawiając, że zapomniałam o czym myślałam – zbyt zaangażowana teraz w nowy podgrzewany pocałunek.
Jego język wsunął się do moich ust pieszcząc mój, na co stłumiłam jęk. Jego ręce trzymały za boki mojej twarzy, bardziej przyciskając mnie do ściany po czym wydał z siebie zadowolony jęk. Chwycił za rąbek mojej koszulki, wślizgując jego dłonie pod nią po czym wędrował nimi po mojej nagiej skórze.
Odsunął się, zostawiając mnie bym złapała powietrze, milczeliśmy podczas gdy nasze oczy był zablokowane na swoich wzajemnie po czym bicie naszych serc spowolniło się.
-Lepiej już pójdę,- wymamrotał, uwalniając się od naszego uścisku i wysyłając mi taktowny uśmieszek. Cześć panie niewzruszony, witamy ponownie. -Do zobaczenia aniele,- wychrypiał, jego oczy nadal były skupione na moich kiedy stałam oniemiała, moja krtań porzuciła mnie.
-Oh,- zawołał kiedy oddalał się, samozadowolenie było słyszalne w jego głosie, - i trzymaj się z dala od chłopca z kółka zadania domowego - zarechotał, obracając się na swojej pięcie i znikając w czarnej nocy wraz z moim zauroczonym, zdobytym sercem.
Justin's P.O.V
Szedłem wzdłuż wydeptanej, wąskiej uliczki, moje palce zaciskały się na papierosie, przenosząc mój gniew w każdy możliwy sposób, kiedy myślałem o tym co się właśnie stało.
Byłem wkurzony na to, że Brad włożył swój język do gardła Grace. Ale byłem też wkurwiony na to, że zareagowałem, byłem wkurwiony na to, że poczułem się zazdrosny – i na to że miała nade mną kontrolę by to zrobić. Normalnie nie wypuszczam dziewczyn luzem do facetów, szczególnie nie do takich jak on. Więc to było dla mnie obce i nienawidziłem tego uczucia. Byłem normalnie pod kontrolą, wszystko poszło po mojej drodze.
Zaciągnąłem się mocno, wdychając toksyczną substancję po czym poczułem mrowienie swoich nerwów i jak moje mięśnie się rozluźniają.
Szedłem dalej, udając się do domu chłopaków. Nie mogłem wrócić do domu mojej mamy. Potrzebowałem spędzić czas z facetami i jakoś uporządkować moje głupie, niespodziewane uczucia.
Zazdrość zawsze biegła przez moje żyły, taki po prostu jestem. Ale normalnie, każda dziewczyna upada do moich stóp, więc nie mam problemu z uwiązaniem ich, uciekających z frajerem z kółka zadania domowego.
Zrobiłem się egoistycznie zaborczy wobec niej, nie chodziliśmy nawet ze sobą. Cholera, nie bawię się w tylko-jedna-dziewczyna rzeczy, więc dlaczego się tak czułem było tajemnicą.
Ale jedyną rzeczą, którą wiedziałem było to, że nienawidzę widzieć ją z kimś innym poza mną, poczułem się strasznie kiedy Brad trzymał swój język w jej gardle, rozgniewało mnie to – i rozgniewało mnie też to, że czułem się w ten sposób, to było tak, jakby mała pierwszoklasistka miała nade mną kontrolę – i nienawidziłem tego.
Zaciągnąłem się po raz ostatni, pozwalając dymowi luźno wylecieć w powietrze po czym rzuciłem ustnik na ziemię, zabijając płomień podeszwą mojego buta po czym poprowadziłem siebie do domu chłopaków. Może wbiją mi trochę rozsądku do głowy.
Byłem wkurzony na to, że Brad włożył swój język do gardła Grace. Ale byłem też wkurwiony na to, że zareagowałem, byłem wkurwiony na to, że poczułem się zazdrosny – i na to że miała nade mną kontrolę by to zrobić. Normalnie nie wypuszczam dziewczyn luzem do facetów, szczególnie nie do takich jak on. Więc to było dla mnie obce i nienawidziłem tego uczucia. Byłem normalnie pod kontrolą, wszystko poszło po mojej drodze.
Zaciągnąłem się mocno, wdychając toksyczną substancję po czym poczułem mrowienie swoich nerwów i jak moje mięśnie się rozluźniają.
Szedłem dalej, udając się do domu chłopaków. Nie mogłem wrócić do domu mojej mamy. Potrzebowałem spędzić czas z facetami i jakoś uporządkować moje głupie, niespodziewane uczucia.
Zazdrość zawsze biegła przez moje żyły, taki po prostu jestem. Ale normalnie, każda dziewczyna upada do moich stóp, więc nie mam problemu z uwiązaniem ich, uciekających z frajerem z kółka zadania domowego.
Zrobiłem się egoistycznie zaborczy wobec niej, nie chodziliśmy nawet ze sobą. Cholera, nie bawię się w tylko-jedna-dziewczyna rzeczy, więc dlaczego się tak czułem było tajemnicą.
Ale jedyną rzeczą, którą wiedziałem było to, że nienawidzę widzieć ją z kimś innym poza mną, poczułem się strasznie kiedy Brad trzymał swój język w jej gardle, rozgniewało mnie to – i rozgniewało mnie też to, że czułem się w ten sposób, to było tak, jakby mała pierwszoklasistka miała nade mną kontrolę – i nienawidziłem tego.
Zaciągnąłem się po raz ostatni, pozwalając dymowi luźno wylecieć w powietrze po czym rzuciłem ustnik na ziemię, zabijając płomień podeszwą mojego buta po czym poprowadziłem siebie do domu chłopaków. Może wbiją mi trochę rozsądku do głowy.
dziękuję wam bardzo za każdy komentarz i każde wyświetlenie!
Justin zrobił się trochę zazdrosny o Grace, oho :)
***
A więc jutro zakończenie wow kiedy minęły mi te 3 lata w gimbazie? boże to tak szybko zleciało, czuję się jakbym tylko rok tam była, serio. Będę płakać jak pojebana hah :)
Mam/miałam w klasie najlepszych ludzików/pojebów/debili na świecie, kocham ich tak bardzo. Będę za nimi tęsknić, choc będziemy pewnie się widywać często ale to nie to samo co w szkole codziennie.
To była moja najlepsza klasa ever i nigdy nie będę miała już takiej samej, oni byli jedyni w swoim rodzaju.
Chcę wam powiedzieć, że jak macie zajebistą klasę to korzystajcie z nimi każdy dzień bo ten czas zleci tak szybko, że zanim się obrócicie już będzie zakończenie.
Nie chcę już wychodzić z gimnazjum.
Świetny. :)
OdpowiedzUsuńTo zabawne, że Justin jest zazdrosny. Ciekawa jestem co dalej będzie między nimi. Nie mam pojęcia czego się spodziewać. CZekam na nn. Dzięki, że to tłumaczysz, bo robisz to naprawdę profesjonalnie : >
OdpowiedzUsuńZgadzam się z sołsłit, tłumaczysz naprawdę znakomicie! Już dawno nie czytałam tak dobrego tłumaczenia i bardzo Ci za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Aww, to jest naprawdę miłe, kiedy Brad jak księżniczkę traktuje właśnie Grace. Justin... Hm, to wiadome, że będzie zazdrosny. Kto by nie był? Mimo wszystko nawet największego BadBoy'a da się usidlić :) Niech nie czuje się wyjątkowy. Pozdrawiam!
♥
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńfjhkmfnkjnd on zazdrosny? jestem w szoku! czekam na następny ;*****<33
OdpowiedzUsuńawwwww, Justin zazdrosny gdsfgdg
OdpowiedzUsuńI love it!
OdpowiedzUsuńZazdrosny Justin! No proszę! Kto by pomyślał :D
OdpowiedzUsuń@ameneris
zazdrosny justin, wowowow haha. czekam co będzie robił dalej :>
OdpowiedzUsuńomg justin zazdrosny taaaak jak ciekawie się robi, lubię to xx oczywiście udanych wakacji xx
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuńŚwietnie tłumaczysz !!! Poza tym Justin ? Jesteś zazdrosny ? So new :D Nienlubię Brada, za grzeczny jest hihi A Grace, niech powie Bradowi to prosto w twarz, a nie robi nadzieję im oboju. Zakończenia zawsze są najtrudniejsze, ale nie płacz misiu :( Pozdrawiam kochana xxx
OdpowiedzUsuńNapisałam Ci taki długi komentarz i przez mój dziadowy internet nawet nie wiem, czy się wysłał ;___;
OdpowiedzUsuńW wielkim skrócie:
jestem już na bieżąco z "weakness"; jaram się tym, że Justin jest zazdrosny; Grace musi się wreszcie zdecydować z kim chce być, to nic, że Jay nie bawi się w tylko-jedna-dziewczyna sprawy; kocham Twoje tłumaczenie; pastor Butler to szuja (mega, mega wielka szuja); nie przepadam za Ryanem (tego nie było w poprzednim komentarzy, ale pisząc ten doszłam do właśnie takiego wniosku).
Luv ya, Happily <3
To opowiadanie strasznie przypomina mi moja obecna sytuacje... dlatego dziekuje ze tlumaczysz :)
OdpowiedzUsuńOmg kocham to ff <3
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten rozdział. Coraz więcej dzieje się pomiędzy Justinem a Grace. On chyba się już po mału w niej zakochuje z czego się bardzo cieszę ;3 Mam nadzieję, że jej rodzice o niczym się nie dowiedzą, bo takie ich schadki w domu są bardzo fajne :d
OdpowiedzUsuńO matko ty tak świetnie tłumaczysz, że po przeczytaniu jednego chce się kolejny :d
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńOmg Justin się chyba zakochuuuuje <3 czekam juz na nexta :*
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się dzieje, że Justin jest o Grace zazdrosny ♥ Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3
OdpowiedzUsuńGenialny poprostu :d
OdpowiedzUsuńŚwietne tłumaczenie! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńkocham!
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite!
kiedy kolejny? :)
tu macie odpowiedź :( http://ask.fm/avonstime/answer/115783251073
UsuńKiedy kolejny? ;>
OdpowiedzUsuńhttp://ask.fm/avonstime/answer/115783251073
Usuń