Grace's P.O.V
Weszłam teraz do wypełnionej ludźmi klasy; wszyscy zebrali się tutaj, aby odebrać swoje wyniki. Szkoła skończyła się zaledwie kilka minut temu, a oni już stali w kolejce, strach wypełnił ich oczy, kiedy Pani Coleman stanęła na przodzie klasy, nieczytelny wyraz maskował jej twarz podczas, gdy przewracała sprawdzianami w swoich rękach.
Zajęłam miejsce przy biurku tak jak wszyscy, a ona zaczęła w międzyczasie oddawać nam kartki. Poczułam jak mój żołądek skręcił się ze zdenerwowania, a lęk wypełnił moje żyły – nie było możliwe, abym dostała złą ocenę. Ale w moim umyśle nie było wątpliwości, że nie zdam tego egzaminu.
Pani Coleman podeszła do mnie z małym grymasem na swoich ustach po cym spojrzała na mnie przez jej cienkie oprawki okrągłych okularów.
-Pani Butler, rozczarowujący wynik z twojej strony, chciałabym abyś została - powiedziała z wyrazem pełnym troski i zmartwienia wręczając mi mój papier, a na nim jasnoczerwoną drukowaną literę C powodując, że moje serce zanikło, a moje dłonie zaczęły się pocić. O rany, C? Nigdy przedtem nie dostałam żadnej oceny poniżej B, dzięki czemu poczułam jak żółć wzrosła w moim gardle. Miałam wielkie kłopoty.
Nauczycielka wręczyła każdemu z powrotem ich egzaminy po czym uczniowie albo wydali z siebie głośny dźwięk zadowolenia, albo stłumiony jęk. Siedziałam w milczeniu, mój umysł przestał się odzywać a zdenerwowanie wzrastało w moim brzuchu. Zignorowała resztę uczniów, a oni wyszli z klasy, większość z uśmiechem na twarzy po czym pogratulowali sobie nawzajem powodując, że natychmiast spojrzałam na nich z zazdrością.
Pani Coleman zwróciła swoją uwagę na mnie, rozczarowujący grymas widniał na jej ustach, a jej oczy promieniowały niepokojem.
-Grace, dlaczego twoja ocena tak upadła?- zapytała, w zamyśleniu marszcząc razem brwi. -Czy coś jest nie tak, czy jest coś o czym chciałabyś mi powiedzieć?- zapytała ponownie dając mi porozumiewawcze spojrzenie, jakby wiedziała że niedawno zepsuty chłopak przejął moje życie. To było niemożliwe, żeby o tym wiedziała, zaczynałam być paranoikiem, ale moje dłonie i tak się spociły.
-Ja po prostu..- przerwałam, mój głos utknął mi w gardle po czym poczułam jak moje kanaliki łzowe i jedna łza odważyła się spaść. Zamknęłam mocno oczy, mrugając nie chcąc nie chcianych łez i odchrząknęłam próbując odzyskać spokój.
-Miałam problemy z treścią, na prawdę jej nie rozumiem - wyjaśniłam kłamiąc przez zęby po czym rzuciłam jej nieco zaniepokojone spojrzenie – ale to nie było udawane. Skinęła głową wysyłając mi uspokajający uśmiech, który nie pasował do jej oczu i byłam pewna, że wiedziała, że nie mówiłam prawdy.
Wydała z siebie niezdecydowany szmer, a zamyślony wyraz zamaskował jej twarz jakby myślała nad różnymi opcjami w jej głowie.
-Potrzebujesz korepetycji, może to mogłoby ci pomóc?- zapytała sprawiając, że natychmiast prychnęłam i prawie zakrztusiłam się własną śliną, ale udało mi się niewzruszoną postawę.. Przez ostatni miesiąc byłam torturowana przez pewnego chłopaka i zobacz gdzie mnie to doprowadziło.
-Nie sądzę, że jest to konieczne,- powiedziałam, starając się uspokoić ją moim głosem.-To było tylko jednorazowe, już się nie powtórzy - powiedziałam jej, moje słowa był wypełnione obietnicą po czym dałam jej pełne nadziei spojrzenie. Pani Coleman lubiła mnie bardzo, to było oczywiste. Byłam jej najlepszym uczniem, najbardziej zapracowanym uczniem i na zebraniu rodziców nigdy nie powiedziała o mnie złego słowa. Więc nawet jeśli nie wierzy w moje złożone kłamstwo to miałam nadzieję, że mi odpuści.
-Bardzo dobrze Pani Butler, ale będę musiała zadzwonić do taty, standardowe procedury,- poinformowała mnie powodując, że od razu krzyknęłam w duchu. Mój ojciec nie mógł się dowiedzieć. Miałabym wtedy przechlapane. Skinęłam głową z powagą wiedząc, że nie mogłam nic zrobić, aby zmienić jej zdanie.
-Ale Grace, obiecaj mi - zaczęła z błyskiem nadziei w oku. -że będziesz kontynuować z twoimi doskonałymi ocenami,- ostrzegła z pilnością splecioną w głosie po czym słyszalnie przełknęła ślinę. -I potem pójdziesz do Mc Gill University,- powiedziała ze szczerością w głosie. Mc Gill University był jednym z najlepszych koledżów w Kanadzie. To było moim marzeniem, aby tam pójść wraz ze stypendium oczywiście. Opłaty były piekielnie drogie i nie było mowy, żeby moja rodzina była w stanie mi na to pozwolić. Mój ojciec był nieugięty, żebym tam poszła i jeśli chciałam stypendium to muszę dostawać lepsze oceny.
-Jesteś z jedną z najmądrzejszych dziewczyn, które uczyłam a masz tylko piętnaście lat.- skomplementowała sprawiając, że lekko się zarumieniłam; Nie byłam jedną z tych którzy z łatwością przyjmują komplementy. Udało mi się wyszeptać dziękuję i w jakiś sposób byłam zakłopotana tą sytuacją.
-I jeśli się tam nie udasz, to złamiesz moje serce,- przyznała, a przemyślane westchnienie wyleciało z jej ust, dając mi uspokajający uśmiech.
-Postaram się,- udało mi się wydusić. Postaram się, ponieważ chciałam tam pójść i mam nadzieję że mi się uda, tak długo jak będę powtarzać więcej niż do tej pory. Skinęła i odpuściła dzięki czemu poczułam jak fala ulgi oblewa moje ciało, dziękując że ta rozmowa już się skończyła – w każdym bądź razie na teraz. Wciąż muszę stanąć twarz w twarz z tatą.
Wybiegłam z sali udając się w dół korytarza zanim zostałam zatrzymana przez obecność ciała- Brad'a. Skrzywiłam się w duchu; zapomniałam oddzwonić do niego zeszłego wieczoru.
-Hej Grace,- przywitał się łapiąc moją uwagę po czym wysłał mi szeroki uśmiech, oczywiście zadowolony z zobaczenia mnie.
-Hej Brad,- przywitałam się grzecznie. Wciąż byliśmy przyjaciółmi i po tym do czego go doprowadziłam, wina nadal płynęła w moich żyłach.
-Dzwoniłem wczoraj,- powiedział niezręcznie, wkładając swoje dłonie do kieszeni po czym rzucił mi mały uśmiech.
-Przepraszam, byłam zajęta - powiedziałam mu ostrzejszym tonem sprawiając, że szybko rzuciłam mu ciepły uśmiech aby pokazać mu, że nie byłam na niego zła. Pod wszystkim powinno być na odwrót.
-Zastanawiałem się czy moglibyśmy pójść teraz na kawę, jako przyjaciele oczywiście,- dodał wysyłając mi uśmiech pełen nadziei, dzięki czemu moje serce zakuło na jego upór, nie mogłaś winić chłopaka.
Miałam już odpowiedzieć, kiedy chrapliwy głos odezwał się i czułam obecność znajomej osoby obok mnie, rzucająca ciemny cień, na co westchnęłam w duchu wiedząc kto to mógł być. Justin owinął niedbale swoje ramie wokół mojego w ochronny sposób.
-Nie, nie może- Justin wtrącił powodując, że spojrzałam w moją prawą stronę i wysłałam mu gniewne spojrzenie za podejmowanie decyzji za mnie. Kontrolował mnie i to mnie irytowało. Miałam już prawie powiedzieć Brad'owi, że poszłabym z nim. Ale musiałam dostać się do domu, nie mogłam przedłużyć wykładu mojego ojca ani więcej; Chciałam mieć już to za sobą.
Twarz Brad'a opadła obracając się w moją stronę i czekając na jakąś odpowiedź.
-Przepraszam, muszę iść do domu, mój tata na mnie czeka,- skrzywiłam się formując moje usta w grymas na myśl o moim ojcu. To się nie skończy dobrze.
-Oh, nie- w porządku, może innym razem?- zapytał z nadzieją, dając Justin'owi groźne spojrzenie i wydając się niewzruszony przez niego.
-Zdecydowanie, napiszę do ciebie - odpowiedziałam delikatnie, rzucając mu mały uśmiech i wiedząc doskonale, że to wkurzy Justin'a. Brad wydawał się zadowolony zanim skinął głową przed zniknięciem w głębi korytarza, szybkość jego kroku wydobyła przewiewny, sarkastyczny śmiech od Justin'a.
-Myślałem, że powiedziałem ci żebyś trzymała się z dala od chłopca z kółka zadania domowego,- mruknął obok mnie, jego oczy pociemniały z irytacji sprawiając, że dreszcze przeszły przez mój kręgosłup na jego zazdrość. Lekko wzruszyłam ramionami nie będąc w humorze, aby rozmawiać o Bradzie, reakcja mojego ojca wciąż niebezpiecznie grała w moim umyśle, po czym wznowiłam moją drogę wzdłuż korytarza, udając się na szkolny parking.
Justin dołączył do mnie, niewielki ślad zamieszania zamglił jego oczy. -Co jest?- zapytał, kiedy wsiedliśmy do auta. -Czekaj, jak ci poszedł test?- zapytał ponownie, jakby pamiętał. Pokręciłam głową,
-Nie dobrze, mój ojciec mnie zabiję,- skrzywiłam się, opadając z powrotem na siedzenie samochodu, po czym Justin wyjechał z parkingu na wolną autostradę.
-Co dostałaś?- zapytał trochę lekkim szeptem, oczywiście wyczuwając mój podrażniony humor.
-Dostałam czwórkę,- powiedziałam mu napiętym głosem, po czym wydałam z siebie słyszalne westchnienie.
-To dobrze,- odpowiedział mimowolnie, jego oczy spojrzały na mnie, a następnie wysłał mi sympatyczne spojrzenie.
-Nigdy wcześniej nie dostałam czwórki, zawsze dostawałam piątki, a przeważnie szóstki – będę miała kłopoty,- powiedziałam z lekkim podrażnieniem w głosie.
-Ale przecież powtarzasz przez cały czas,- powiedział w zamieszaniu powodując, że w duchu krzyknęłam na niego ze złości.
-Tak,- odpowiedziałam gorzko. -Ale z powodu pewnego kogoś, nie miałam czasu,- odpowiedziałam z rozdrażnieniem splecionym w głosie po czym odwróciłam się od niego. To nie była całkowicie jego wina i wiedziałam o tym. Ale byłam zła i szukałam kogoś kogo mogę winić.
-Cóż, nie prosiłaś mnie abym się zatrzymał, kiedy robiłem ci dobrze,- odparł strzelając mi spojrzenie ze skażonym błyskiem w oku, jego bezczelne słowa sprawiły, że moje policzki poczerwieniały po czym zakłopotanie przedostało się do moich żył. Zignorowałam jego ciemnotę, a następnie prychnęłam.
-Nie wierzę w ciebie,- wymamrotałam z podrażnieniem słyszalnym w głosie, po czym skrzyżowałam ramiona na swojej klatce piersiowej wpatrując się w okno.
-Prawda boli aniele,- zachichotał sarkastycznie, chorowicie słodkim głosem na co przewróciłam oczami. Nachylił się obok mnie, chwytając paczkę z papierosami z szafki. Natychmiast odpalił jednego, zaciągając się i wypuszczając dym w powietrze, po czym wydał z siebie słyszalne westchnienie. Jego palce mocno zacisnęły się na kierownicy, jego szczęka była zablokowana i nieczytelny wyraz widniał na jego twarzy.
-Dlaczego się tak zachowujesz?- zapytałam czując zirytowanie z powodu jego aroganckiej postawy.
-Zaczęłaś to, obwiniasz mnie za rzeczy które były wyłącznie twoją winą,- mruknął z powrotem przełączając wzrok na drogę, dzięki czemu udawanie zaśmiałam się na jego ignorancję.
-Cokolwiek, w każdym bądź razie po rozmowie z moim ojcem, prawdopodobnie będzie lepiej jeżeli nie będziemy siebie widzieć, jestem pewna że mi to zabroni,- powiedziałam mu, odcinając głos. Nie chciałam tego, ani trochę – ale byłam wściekła i wszystko co widziałam było czerwone.
-W porządku, mogę znaleźć wiele dziewczyn do pieprzenia i przynajmniej nie będą one pierwszoklasistkami.- skomentował ostro z cwanym tonem w jego głosie, wypuszczając nieprzyjemny śmiech przez co poczułam jak moje serce się zapadło. Nie lubiłam złego Justin'a.
Zatrzymał się przed moim domem gasząc silnik, przykra cisza as ogarnęła. Chwyciłam za klamkę chcąc uciec od tej niezręcznej sytuacji, pozwolił mi na to bez żadnego sprzeciwu. Wyszłam, w pół zatrzaskując drzwi po czym udałam się na ścieżkę przygotowując się na to co miało nadejść.
Usłyszałam ryk silnika Justin'a, a następnie szybko odjechał zostawiając nic prócz spalin zalegających w powietrzu. Westchnęłam zanim wyciągnęłam klucz ze swojej kieszeni i weszłam do środka.
Udałam się wprost do kuchni, gdzie moi rodzice siedzieli przy stole, surowy wyraz gościł na ich twarzach, a z oczu promieniowało rozczarowanie. Odchrząknęłam stając przed nimi dzięki czemu ich oczy spotkały moje, a to sprawiło, że moje serce się zapadało.
-Grace,- odezwał się łagodny głos mojej mamy, ale mój ojciec od razu się wtrącił.
-Ja się tym zajmę,- strzelił straszne spojrzenie w kierunku mojej mamy na co skinęła w porażce. -Grace Elizabeth, właśnie dostaliśmy telefon od Pani Coleman,- zaczął surowym głosem.
-Dostałaś czwórkę z ostatniego testu, czwórkę!- wykrzyknął kręcąc głową w niedowierzaniu. Milczałam stwierdzając, że moja krtań mnie porzuciła w tym ważnym momencie.
-Co się stało młoda damo, nigdy wcześniej nie dostałaś żadnej oceny poniżej piątki.-
-Ja–ja nie zrozumiałam kontekstu,- nakarmiłam ich tym samym kłamstwem co Panią Coleman, ale mam nadzieję, że tym razem rzeczywiście mi uwierzą. -To się nie powtórzy, obiecuję - dodałam starając się ich przekonać, ale oczy mojego ojca były przymrożone.
-A co tymi korepetycjami wczoraj, ten chłopiec Justin pomógł ci?- zapytał zmieniając swój ton na obrzydzający kiedy wypowiedział imię Justin'a powodując, że mój brzuch skręcił się ze zdenerwowania. Milczałam, nie wiedząc co powiedzieć przez co twarz mojego ojca zmarszczyła się z niesmakiem.
-Wiedziałem, że ten chłopak jest skażony, nie mogę uwierzyć że pozwoliłem mu wejść do mojego domu, nauczył cię czegoś?- wykrzyknął sprawiając, że w duchu prychnęłam. Tak, nauczył, ale nie rzeczy które chciałbyś, aby mnie nauczył.
-Tak,- zapewniłam, starając się wydawać jak najbardziej pewnie, ale w środku byłam torbą nerwów.
-Cóż, widząc po tym jak dostałaś czwórkę, nie zrobił dobrej roboty czyż nie?- splunął gorzko, mamrocząc coś pod nosem po czym zacisnął pięści w złości.
-Nie chcę już nigdy ciebie z nim widzieć; on nie jest w niczym dobry, to tylko strata czasu - wykrzyknął ze złością sprawiając, że skrzywiłam się na jego surowy ton. Był ponad szczytem, ale był wściekły i nie bał się tego pokazywać.
Niejasno skinęłam głową czując szczypanie w kanalikach łzowych, kiedy powstrzymywałam łzy. Nie miałam zamiaru płakać przed moim ojcem – nie było takiej opcji.
-Dobrze, teraz idź do swojego pokoju - wymamrotał tym razem nieco łagodniejszym tonem. Skinęłam, szybko wstając i kierując się wprost na górę, bez żadnego wahania.
W pół zatrzasnęłam drzwi od mojej sypialni, rzucając torbę na podłogę po czym poczołgałam się na łóżko, chowając twarz w poduszkę i wypuszczając z siebie stłumiony krzyk. Dostałam czwórkę, nie było tak źle czyż nie? Jestem pewna, że przesadzał i irytowało mnie to, że zawsze muszę by doskonała, zawsze oczekuję ode mnie najlepsze i to było niesprawiedliwe.
Usłyszałam ciche pukanie do moich drzwi i już prawie krzyczałam na nich aby odeszli – spodziewałam się, że to mój ojciec. Ale łagodny głos Ryan'a odezwał się z drugiej strony drzwi.
-To tylko ja,- nakłonił, a ja wymamrotałam mu aby wszedł.
Powoli otworzył drzwi, wślizgując się do środka zanim ponownie je zamknął. Poczułam jak łózko ugięło się z jednej strony, po czym podniosłam się zwracają swoją uwagę na niego.
-On po prostu przesadza,- powiedział mi, odnosząc się do sytuacji z mną i moim ojcem, który wcześniej krzyczał na mnie.
-Kurde, czwórka jest dobra, ja nigdy nie zdałem żadnych z moich egzaminów - wzruszył ramionami powodując, że chichot wyleciał z moich ust.
-W każdym bądź razie i tak jesteś mądra, wszystko będzie w porządku,- zapewnił wysyłając mi ciepły uśmiech i poczułam jak moje ciało się zrelaksowało, natychmiast sprawiając, że poczułam się o niebo lepiej niż wcześniej.
-Dzięki Ry,- powiedziałam wzdychając z ulgą. Pocałował mnie w czoło dając mi szybki uścisk.
-Idę, do zobaczenia później i nie przejmuj się tym, uspokoi się do jutra,- powiedział wysyłając mi uspokajający uśmiech, zanim zniknął z pokoju ponownie zostawiając mnie samą.
Przebrałam się w pidżamę, wskakując do łóżka i chwytając swoją książkę do powtórki z nocnego stolika. Ułożyłam się wygodnie w łóżku, przyciągając do siebie kołdrę po czym otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. I tak z tego nic nie będzie.
-Ale przecież powtarzasz przez cały czas,- powiedział w zamieszaniu powodując, że w duchu krzyknęłam na niego ze złości.
-Tak,- odpowiedziałam gorzko. -Ale z powodu pewnego kogoś, nie miałam czasu,- odpowiedziałam z rozdrażnieniem splecionym w głosie po czym odwróciłam się od niego. To nie była całkowicie jego wina i wiedziałam o tym. Ale byłam zła i szukałam kogoś kogo mogę winić.
-Cóż, nie prosiłaś mnie abym się zatrzymał, kiedy robiłem ci dobrze,- odparł strzelając mi spojrzenie ze skażonym błyskiem w oku, jego bezczelne słowa sprawiły, że moje policzki poczerwieniały po czym zakłopotanie przedostało się do moich żył. Zignorowałam jego ciemnotę, a następnie prychnęłam.
-Nie wierzę w ciebie,- wymamrotałam z podrażnieniem słyszalnym w głosie, po czym skrzyżowałam ramiona na swojej klatce piersiowej wpatrując się w okno.
-Prawda boli aniele,- zachichotał sarkastycznie, chorowicie słodkim głosem na co przewróciłam oczami. Nachylił się obok mnie, chwytając paczkę z papierosami z szafki. Natychmiast odpalił jednego, zaciągając się i wypuszczając dym w powietrze, po czym wydał z siebie słyszalne westchnienie. Jego palce mocno zacisnęły się na kierownicy, jego szczęka była zablokowana i nieczytelny wyraz widniał na jego twarzy.
-Dlaczego się tak zachowujesz?- zapytałam czując zirytowanie z powodu jego aroganckiej postawy.
-Zaczęłaś to, obwiniasz mnie za rzeczy które były wyłącznie twoją winą,- mruknął z powrotem przełączając wzrok na drogę, dzięki czemu udawanie zaśmiałam się na jego ignorancję.
-Cokolwiek, w każdym bądź razie po rozmowie z moim ojcem, prawdopodobnie będzie lepiej jeżeli nie będziemy siebie widzieć, jestem pewna że mi to zabroni,- powiedziałam mu, odcinając głos. Nie chciałam tego, ani trochę – ale byłam wściekła i wszystko co widziałam było czerwone.
-W porządku, mogę znaleźć wiele dziewczyn do pieprzenia i przynajmniej nie będą one pierwszoklasistkami.- skomentował ostro z cwanym tonem w jego głosie, wypuszczając nieprzyjemny śmiech przez co poczułam jak moje serce się zapadło. Nie lubiłam złego Justin'a.
Zatrzymał się przed moim domem gasząc silnik, przykra cisza as ogarnęła. Chwyciłam za klamkę chcąc uciec od tej niezręcznej sytuacji, pozwolił mi na to bez żadnego sprzeciwu. Wyszłam, w pół zatrzaskując drzwi po czym udałam się na ścieżkę przygotowując się na to co miało nadejść.
Usłyszałam ryk silnika Justin'a, a następnie szybko odjechał zostawiając nic prócz spalin zalegających w powietrzu. Westchnęłam zanim wyciągnęłam klucz ze swojej kieszeni i weszłam do środka.
Udałam się wprost do kuchni, gdzie moi rodzice siedzieli przy stole, surowy wyraz gościł na ich twarzach, a z oczu promieniowało rozczarowanie. Odchrząknęłam stając przed nimi dzięki czemu ich oczy spotkały moje, a to sprawiło, że moje serce się zapadało.
-Grace,- odezwał się łagodny głos mojej mamy, ale mój ojciec od razu się wtrącił.
-Ja się tym zajmę,- strzelił straszne spojrzenie w kierunku mojej mamy na co skinęła w porażce. -Grace Elizabeth, właśnie dostaliśmy telefon od Pani Coleman,- zaczął surowym głosem.
-Dostałaś czwórkę z ostatniego testu, czwórkę!- wykrzyknął kręcąc głową w niedowierzaniu. Milczałam stwierdzając, że moja krtań mnie porzuciła w tym ważnym momencie.
-Co się stało młoda damo, nigdy wcześniej nie dostałaś żadnej oceny poniżej piątki.-
-Ja–ja nie zrozumiałam kontekstu,- nakarmiłam ich tym samym kłamstwem co Panią Coleman, ale mam nadzieję, że tym razem rzeczywiście mi uwierzą. -To się nie powtórzy, obiecuję - dodałam starając się ich przekonać, ale oczy mojego ojca były przymrożone.
-A co tymi korepetycjami wczoraj, ten chłopiec Justin pomógł ci?- zapytał zmieniając swój ton na obrzydzający kiedy wypowiedział imię Justin'a powodując, że mój brzuch skręcił się ze zdenerwowania. Milczałam, nie wiedząc co powiedzieć przez co twarz mojego ojca zmarszczyła się z niesmakiem.
-Wiedziałem, że ten chłopak jest skażony, nie mogę uwierzyć że pozwoliłem mu wejść do mojego domu, nauczył cię czegoś?- wykrzyknął sprawiając, że w duchu prychnęłam. Tak, nauczył, ale nie rzeczy które chciałbyś, aby mnie nauczył.
-Tak,- zapewniłam, starając się wydawać jak najbardziej pewnie, ale w środku byłam torbą nerwów.
-Cóż, widząc po tym jak dostałaś czwórkę, nie zrobił dobrej roboty czyż nie?- splunął gorzko, mamrocząc coś pod nosem po czym zacisnął pięści w złości.
-Nie chcę już nigdy ciebie z nim widzieć; on nie jest w niczym dobry, to tylko strata czasu - wykrzyknął ze złością sprawiając, że skrzywiłam się na jego surowy ton. Był ponad szczytem, ale był wściekły i nie bał się tego pokazywać.
Niejasno skinęłam głową czując szczypanie w kanalikach łzowych, kiedy powstrzymywałam łzy. Nie miałam zamiaru płakać przed moim ojcem – nie było takiej opcji.
-Dobrze, teraz idź do swojego pokoju - wymamrotał tym razem nieco łagodniejszym tonem. Skinęłam, szybko wstając i kierując się wprost na górę, bez żadnego wahania.
W pół zatrzasnęłam drzwi od mojej sypialni, rzucając torbę na podłogę po czym poczołgałam się na łóżko, chowając twarz w poduszkę i wypuszczając z siebie stłumiony krzyk. Dostałam czwórkę, nie było tak źle czyż nie? Jestem pewna, że przesadzał i irytowało mnie to, że zawsze muszę by doskonała, zawsze oczekuję ode mnie najlepsze i to było niesprawiedliwe.
Usłyszałam ciche pukanie do moich drzwi i już prawie krzyczałam na nich aby odeszli – spodziewałam się, że to mój ojciec. Ale łagodny głos Ryan'a odezwał się z drugiej strony drzwi.
-To tylko ja,- nakłonił, a ja wymamrotałam mu aby wszedł.
Powoli otworzył drzwi, wślizgując się do środka zanim ponownie je zamknął. Poczułam jak łózko ugięło się z jednej strony, po czym podniosłam się zwracają swoją uwagę na niego.
-On po prostu przesadza,- powiedział mi, odnosząc się do sytuacji z mną i moim ojcem, który wcześniej krzyczał na mnie.
-Kurde, czwórka jest dobra, ja nigdy nie zdałem żadnych z moich egzaminów - wzruszył ramionami powodując, że chichot wyleciał z moich ust.
-W każdym bądź razie i tak jesteś mądra, wszystko będzie w porządku,- zapewnił wysyłając mi ciepły uśmiech i poczułam jak moje ciało się zrelaksowało, natychmiast sprawiając, że poczułam się o niebo lepiej niż wcześniej.
-Dzięki Ry,- powiedziałam wzdychając z ulgą. Pocałował mnie w czoło dając mi szybki uścisk.
-Idę, do zobaczenia później i nie przejmuj się tym, uspokoi się do jutra,- powiedział wysyłając mi uspokajający uśmiech, zanim zniknął z pokoju ponownie zostawiając mnie samą.
Przebrałam się w pidżamę, wskakując do łóżka i chwytając swoją książkę do powtórki z nocnego stolika. Ułożyłam się wygodnie w łóżku, przyciągając do siebie kołdrę po czym otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. I tak z tego nic nie będzie.
od razu przepraszam za wszystkie błędy (nie sprawdzałam)
i wybaczcie mi to, że musiałyście tak długo czekać za rozdziałem.
Następny pojawi się w niedziele i postaram się dodawać co tydzień w niedzielę, ale nie obiecuje na 100% bo nie wiem jak to będzie z czasem(i długością rozdziału), ale jak będzie tak w miarę oki to postaram się co równy tydzień :)
Jak tam w szkole? (nowej czy tej samej) ja akurat już skończyłam gimnazjum i jestem teraz w liceum, narazie jest okej, nauczyciele w porządku tacy wyluzowani i szkoła też ogólnie fajna, już dzisiaj bym dostała pizdę z religii rozumiecie? haha bo mnie wziął do odpowiedzi cwel XD Jutro dopiero gdzieś po 17 będę w domu bo siatka, chyba nie zdołam dojść bo będę taka wyjebana z mocy a jeszcze muszę z przystanku iść 15 min jakieś. Chce wakacje XD
A i nie wiem czy wiecie, ale weakness zostało blogiem miesiąca na http://spisfanfiction.blogspot.com/ YAY dziękuje wam za wszystkie oddane głosy :)
Do następnego, już niedługo!
Pokłócili się :O Jak Justin mógł powiedzieć coś takiego!
OdpowiedzUsuńno co za swinia
OdpowiedzUsuńJaki dupek z Justina! Jak on mógł tak jej powiedzieć?! Chociaż Grace też nie była bez winy... Już nie mogę doczekać się niedzieli ♡
OdpowiedzUsuńjustin to dupek, a ojciec grace przesadza, tyle w temacie xd
OdpowiedzUsuń@ASSHOLEMCCAN
super!!
OdpowiedzUsuńmusza sie pogodzić! ;(
OdpowiedzUsuńŚwietny, a Justin taki niegrzeczny xnhfghf czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze się pogodzą...Rozdział super czekam na następny
OdpowiedzUsuńTen ojciec to chyba jakiś pomylony jest, święty no Za czwórkę takie cyrki serio?! Justin to dupek ale kocham go takiego xd
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ❤❤
Świetny :)
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny ❤️
OdpowiedzUsuńaAAaAaAaAaAa! Głupi, ale jednocześnie cudowny Justin :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Opłacało się czekać. Justin był nie w humorze. Wolę kiedy jest słodki dla niej i w ogóle, a nie taki irytujący ale wiem, że takie momenty też muszą się pojawić.
OdpowiedzUsuńTato Grace na prawdę przesadza. Czwórka z testu jak dla mnie to bardzo dobra ocena. I napewno nie jest ona niska lub słaba. Nie chciałabym mieć takiego taty.
Nie mogę się doczekać więcej(mam nadzieje, że miłych) momentów z Grace i Justinem.
Czekam na kolejny.
kocham cię xx
Rozdział jest jak zwykle genialny, ale szkooooda, że Justin się tak zachował ;C
OdpowiedzUsuńo m g
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny. Nie mogę się doczekać następnego skoro w tym sie pokłócili 😉
OdpowiedzUsuńJejku tak mi szkoda Grace, a Ryan słodko się zachował <3
OdpowiedzUsuń...
Głupi Justin. :c
...
Do następnego! :) (może dzisiaj ;*)
Rozdział świetny i cieszę się, że wreszcie go dodałaś, tylko po tak długim czasie i takim zwodzeniu nas, że dodasz w jednym tygodniu, a potem pretensje, że się dopytujemy, nie oczekuj, że będziesz miała po 80 komentarzy. Nie piszę ci tego, żeby cię hejtować, to tylko moje przemyślenia i rady :) I PROSZĘ nie używaj formy 'w każdym bądź razie', nie jest poprawna i strasznie irytuje :) Pozdrawiam, Ola :)
OdpowiedzUsuń