80 komentarzy = rozdział
Grace's P.O.V
Grace's P.O.V
Szesnastka. Długo oczekiwana szesnastka w końcu się zbliżała i nie mogłam się doczekać, aż będę legalna. Nie, że coś się teraz zmieniło ale bycie szesnastolatką oznacza, że nie będę już tak młoda i nie będę czuć się mała. I to zmniejszy lukę pomiędzy mną, a Justin'em z czterech lat do trzech.
Kończę szesnaście lat w ten piątek i uwierzcie mi, że nie mogło to przyjść szybciej. Był tylko jeden problem, nawet jeśli to drobiazg to przeczuwałam, że Justin nie będzie za bardzo szczęśliwy z tego powodu. Mój ojciec był nadopiekuńczy oraz surowy i to było oczywiste, że pozwoli mi zrobić przyjęcie urodzinowe, tak długo jak on je zorganizuje.
Więc Brad był zaproszony, Rebecca też, ale miałam przeczucie, że zepsuty chłopak o imieniu Justin Bieber nie będzie na liście gości. Ale znów "on nie gra na zasadach" więc jestem pewna, że nie trzeba martwić się tym małym problemem. Cóż bynajmniej nie Justin, ale nie sądzę jednak, że mój ojciec i brat byliby zadowoleni. A dramat był ostatnią rzeczą, której chciałam w moje urodziny.
-Grace, przyjdź tu proszę,- głos mojego ojca zabrzmiał przez drzwi alarmując i wybudzając mnie z mojego pół snu. Zeskoczyłam z łóżka wycierając niewidzialny kurz z moich spodni, po czym poszłam w kierunku wyjścia z mojego pokoju, udając się na dół i idąc za wołaniami mojego ojca. Nie był cierpliwym facetem.
-Tutaj jesteś,- mruknął kiwając do mnie palcami, abym usiadła obok niego przy stole. Prawdopodobnie rozmowa na temat imprezy. Ale znów, kiedy mówię impreza to nie mam na myśli typowych nastolatków pijących alkohol. Nie będzie żadnego alkoholu, żadnych narkotyków (nie że którykolwiek z nich w najmniejszym stopniu mi przeszkadzał), a muzyka będzie przyzwoita.
-Twoje szesnaste urodziny są w ten piątek,- stwierdził, lekko się uśmiechając, ale jego słowa były splecione ukrytym tonem, po czym obawa dostrzegalnie przeszła przez jego ciało. Już prawie chciałam odpowiedzieć coś sarkastycznego.Wiedziałam, że moje szesnaste urodziny są w piątek; czekałam na nie wystarczająco długo.
-Więc zaprosiłem parę dzieciaków rodziców z komitetu kościelnego i parę z twojego roku szkolnego; oczywiście tych których znam,- mruknął chytrze, a chłód przeszedł przez mój kręgosłup. Justin zdecydowanie nie był zaproszony. Co może być dobrą rzeczą; Ryan wyjaśnił dokładnie, że już nigdy nie zobaczę Justin'a.
Przez ostatni tydzień większość swojego czasu spędzałam z Rebeccą Pearson. Nietypowa osoba z którą normalnie się zadawałam. Była miła i mój ojciec ją akceptował, więc to było najważniejsze. Ale była za bardzo entuzjastyczna. Choć zawsze było z nią zabawnie; i była pełną życia dziewczyną.
Cóż, nienawidziła Justin'a i on też niezbyt ją lubił, co oznaczało że została dodana do listy ludzi, którzy nie chcą, abym była z Justin'em. Na teraz, lista była bez końca i jeżeli to nie było wystarczającym ostrzeżeniem to nie wiem jakie jest. Ale było już za późno, zakochałam się w nim i nie było już odwrotu; nawet jeśli bym tego chciała.
-Grace,- mój ojciec mruknął szorstko przywracając mnie z powrotem do realnego świata. -Zwróć uwagę,- skarcił lekko, kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym przeskanował kawałek papieru który trzymał w dłoni.
-Mnie i twojej matki nie będzie tutaj,- powiedział głosem pełnym podrażnienia, biorąc głęboki oddech. -Skończysz 16 lat i nie chcę, aby twoje plany się zniszczyły,- powiedział łagodniejszym głosem, po czym krótki śmiech uciekł z jego ust. -Mam nadzieję, że będziesz rozsądna,- powiedział uśmiechając się uspokajająco. Gdyby tylko wiedział.
-Dzięki,- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Moja mama wróciła, reklamówki były obwieszone wokół jej ramion, wstałam szybko biorąc je od niej, po czym pomogłam jej umieścić je na blacie.
-Właśnie ustanawiałem zasady dzisiejszej imprezy,- odezwał się do mojej matki, uśmiech wyrył się na jej ustach, po czym przewróciła dramatycznie oczami.
-Pozwól jej się zabawić,- nakłoniła lekceważąc ojca, a on wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. Moja matka zawsze była bardziej wyluzowana niż ojciec, co było błogosławieństwem, ponieważ jeśli miałabym dwóch nad-surowych rodziców to nie wiem co bym zrobiła.
-Mówiąc o zabawie, jak tam Brad?- zapytała z ukrytym tonem w głosie, dokuczający uśmiech wpełzł na jej twarz powodując, że mój brzuch zaroił się nerwami, a policzki lekko zarumieniły się.
-Dobrze,- zlekceważyłam szybko chcąc nic więcej, niż zostawić temat Brad'a w spokoju.
-Przyjdzie na imprezę?- zapytała, sugestywnie machając brwiami i zwiewnie się śmiejąc. Mój tata milczał, po czym zmarszczył swoje brwi z irytacją. Chłopcy nie byli zazwyczaj gorącym tematem w mojej rodzinnej dyskusji.
-Tak mamo, wraz z innymi moimi przyjaciółmi,- powiedziałam starając się dać jej do zrozumienia, że był tylko moim przyjacielem. Bo pomimo meczu- który spowodował, że mój ojciec miał dość, oczywiście nigdy nie widziałam Brad'a w ten sposób. Był tylko przyjacielem; dobrym przyjacielem.
-On cię lubi, weź tego biednego chłopca jako partnera,- zaśmiała się wysyłając mi szybkie oczko za plecami taty powodując, że natychmiast się zarumieniłam. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-Wychodzę,- wymamrotałam, szybko wstając z krzesła i udając się do drzwi frontowych.
-Gdzie idziesz?- mój ojciec zapytał, marszcząc swoje brwi w zmieszaniu, kiedy zatrzymałam się w drzwiach odwracając się do niego.
-Do Rebecci, chce przygotować rzeczy na imprezę,- powiedziałam mu, lekko przewracając oczami, po czym wydałam z siebie prawie niesłyszalne westchnienie.
-Baw się dobrze,- dodał otuchy, zdobywając śmiech uciekający z ust mojej matki, następnie jęknęłam i szybko wyszłam na zewnątrz udając się w kierunku domu Justin'a.
Nie okłamałam ich. Bynajmniej nie tym razem. Szłam do domu Rebecci, ale najpierw szłam do Justin'a, aby przełamać złe wiadomości. Nie obchodziłoby go to, że nie był zaproszony, jestem pewna, że mógłby znaleźć o wiele lepsze rzeczy do zrobienia ze swoim czasem, niż spędzać czas z nudną szesnastolatką.
Ale nie będzie za bardzo szczęśliwy z tego, że Brad był zaproszony i początkowo będzie służył jako mój partner; cóż bynajmniej moja matka miała taką nadzieję. Nie chciałam iść na to przyjęcie, ale z kolei to są moje szesnaste urodziny i mój ojciec to wszystko zorganizował. Nie mogłam się odwrócić i powiedzieć mu 'nie'; nie było takiej opcji.
Zbliżyłam się do domu Justin'a, w moim brzuchu zaczęły rosnąć nerwy, podczas kiedy obawa przepłynęła przez moje żyły. Miałam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko. Ale w rzeczywistości to był Justin i był on skłonny do zaatakowania każdego. Ale Rebecca Pearson była moją wymówką, ponieważ nie mogłam zostać długo i musiałam do niej dotrzeć.
Zadzwoniła do mnie zeszłego wieczoru pytając mnie czy przyjdę do niej dzisiaj, aby uporządkować szczegóły dzisiejszego przyjęcia. Pomyślałabyś, że to jej urodziny, mimo wszystko wydaje się być bardziej podekscytowana tą imprezą niż ja. Ale na szczęście pozwoliłam jej wziąć stery. Nie wiedziałam jak zaplanować przyjęcie urodzinowe i przez to co mi wcześniej powiedziała; ona na pewno wiedziała.
Poszłam wzdłuż ścieżki Justin'a, moje kostki lekko uderzyły o jego drzwi, po czym cierpliwie czekałam, aż otworzy drzwi. Splątałam swoje palce razem, bawiąc się nimi, kiedy oczekiwałam odpowiedzi. Moment później dźwięk wkładanego klucza zabrzmiał w moich uszach i drzwi otworzyły się ujawniając dopiero-co-obudzonego Justn'a.
-Nie spodziewałem się ciebie,- wymamrotał otwierając szerzej drzwi i pozwalając mi wejść. Zamknęłam je za sobą, po czym poszłam za nim do pokoju dziennego, siadając na kanapie obok niego. Wygląda na to, że Pattie nie było w środku. I nieco byłam temu wdzięczna; nie chciałam więcej żadnych niewygodnych doświadczeń.
Przeniósł mnie na swoje kolana, jego ramie było ciasno owinięte wokół mojej talii, nie tracił więcej czasu i jego usta spoczęły na moich dzięki czemu zadowolony jęk wyleciał z naszych ust w chórze. Dłońmi chwycił boki mojej twarzy pogłębiając ten gorący pocałunek.
Jego język wsunął się do moich ust, szeroko je badając na co bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło, moje palce zacisnęły sie na materiale jego koszulki, aby w jakiś sposób załagodzić tą wysysającą dusze akcję. Jak on się nauczył tak całować było dla mnie zagadką. Wszyscy chłopacy tak całują? Bo Brad z pewnością nie.
Odsunęłam się, mój umysł był teraz pełny myślami o Bradzie, przez co poczułam jak obawa wpełzła do moich żył i wyraźny niepokój był widoczny na mojej twarzy.
-Dlaczego jesteś tak zmęczony?- zapytałam, szybko zmieniając temat, po czym delikatnie przetarłam kciukiem pod jego okiem.
-Siedziałem do późnej nocy z chłopakami,- zignorował wzruszając ramionami przed ponownym złączeniem naszych ust. W kolejnym gorącym pocałunku. Chwile później jego usta powędrowały do mojej szyi, ssąc i przygryzając ją i zdobywając ode mnie głośny jęk, następnie odchyliłam głowę do tyłu w ekstazie.
-Moja mama nie wróci tu na wieki,- wymamrotał na przeciw mojej skóry, zbliżając się dłonią do linii moich spodni, wskazując coś całkowicie innego. Szybko go zatrzymałam, jego wargi uformowały się w grymas, a następnie prawie niesłyszalne westchnienie uciekło z jego ust. Skinął, pochyliłam się do tyłu opierając się o ramię kanapy, nasze oczy były na sobie skupione, podczas kiedy uśmiech był wyryty na naszych ustach.
-Moja urodziny są w ten piątek,- stwierdziło zdobywając od niego zwiewny śmiech.
-Wiem,- uśmiechnął się umieszczając niewinny pocałunek na moich ustach. - W końcu legalna,- wymamrotał, jego głos zamarł i nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz.
-Nie to, że mnie to zatrzymało,- odparł na co natychmiast moje policzki się zarumieniły. Lekko przewróciłam oczami na jego aroganckie zachowanie, po czym postanowiłam poruszyć temat przyjęcia.
-Robię przyjęcie urodzinowe w piątek wieczorem,- powiedziałam mu próbując załagodzić nerwy, które zaczęły rosnąć w moim brzuchu upewniając się, że moje słowa się nie zatną.
-Za pozwoleniem twojego taty, czy bez?- zachichotał odwracając wargi w figlarnym uśmieszku.
-W tym rzecz, oj tak jakby to organizuje,- odpowiedziałam niezręcznie opuszczając ramiona, kiedy rozdrażnione westchnienie opuściło moje usta.
Jego ciało napięło się lekko, a jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu.
-Zgaduję, że nie jestem zaproszony?- stwierdził pytająco z widocznym elementem podrażnienia w jego głosie.
-To i tak nie będzie w twoim stylu,- urwałam starając się uspokoić go.
-A co z chłopcem z kółka zadania domowego?- zapytał podnosząc brwi.
-Co z nim?- udałam nieświadomość, na co jego ciało napięło się jeszcze bardziej sprawiając, że mój żołądek zaroił się nerwami.
-Przychodzi?- zapytał z niecierpliwością, rytmicznie stukając palcami o moją nogę.
-Tak, jest moim przyjacielem,- odparłam, zirytowana jego zuchwałością. Po wszystkim był moim przyjacielem; dlaczego nie miałby przyjść na moje urodziny? Zacisnął szczękę, po czym jego normalna niewzruszona postura pękła i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
-Myślałem, że powiedziałem ci, że masz się trzymać od niego z daleka,- zmarszczył brwi oblizując dolną wargę i koncentrując swój wzrok na moim.
-Tak jak powiedziałam wcześniej Justin, on jest moim przyjacielem i mój tata go lubi,- uparłam się dobrze wiedząc, że to jeszcze bardziej pogorszy sprawę. Ale byłam rozdrażniona nim mówiącym mi z kim mogę i z kim nie mogę się spotykać. Był moim chłopakiem, a nie ojcem.
-On nie jest twoim przyjacielem, chce tylko dostać się do twoich pieprzonych majtek,- syknął ostro powodując, że zmarszczyłam brwi. Był moim przyjacielem. Której części tego nie rozumie?
-Nie każdy chłopak myśli tak jak ty Justin,- mruknęłam zimnym i opanowanym głosem, kiedy pozostałam spokojna mówiąc sobie, aby mu nie ulec. Nie zamierzam przegrać kolejnej kłótni.
-A co jeśli wezmę ze sobą Marcus'a, nie będziemy sprawiać kłopotów obiecuję,- powiedział głosem splecionym obietnicą.
-Nie jesteś zaproszony Justin,- podkreśliłam sylabami próbując przemówić mu do rozsądku. Nie było mowy, abym zaryzykowała pozwalając mu się tam pojawić. Mogę sobie wyobrazić jak Ryan by zareagował i uwierz mi, nie chciałabym aby to się wydarzyło.
-Cokolwiek,- wymamrotał chłodnym tonem ucinając rozmowę. Jego wargi objęły moje jeszcze raz, zacieśnił uścisk wokół mnie, po czym jęk zadowolenia uciekł z jego ust.
-Przyjadę po ciebie jak się skończy i będziesz mogła wrócić do mnie na właściwą imprezę,- powiedział, sugestywnie ruszając brwiami i wysyłając mi brudny uśmieszek, na co żartobliwie klepnęłam go w klatkę piersiową w dezaprobacie. Moja usta przełamały się, formując się w uśmiech który chciałam ukryć, po czym dałam się jego pretekstom.
Kontynuował całowanie mnie, z czasem zostaliśmy złapani w gorącym pocałunku, jęki wylatywały z naszych ust w tym samym czasie, następnie jego dłonie ponownie powędrowały do linii moich spodni.
-Justin, muszę iść - zatrzymałam go, mocno zamykając oczy przed ponownym ich otworzeniem starając się odzyskać spokój.
-Gdzie?- zapytał marszcząc brwi w zmieszaniu, prostując się powodując że ja też od razu się wyprostowałam razem z nim. Oprócz Brad'a, Rebecca Pearson była kolejną osobą, której Justin nie lubił. Ale była moją przyjaciółką i nie pomyśli, że będzie próbowała dostać mi się do majtek, więc będzie musiał z nią żyć. Choć wydaję się to dziwne, że próbowała to z nim zrobić i z jakiegoś powodu poruszyło to niełatwe emocje we mnie.
Zignorowałam swoje myśli zwracając swoją uwagę ponownie na Justin'ie i wysłałam mu uspokajający uśmiech.
-Do Rebecci, chce rozplanować moje przyjęcie,- poinformowałam go z wyraźnym brakiem zainteresowania w głosie, po czym niejasno przewróciłam oczami. Nie zrozumcie mnie źle, lubiłam Rebeccę. Ale jej entuzjazm był wystarczający, aby doprowadzać mnie do szału i to było na granicy irytujące.
-Pearson?- wykrzyknął cicho, lekko rozszerzając oczy, po czym opóźnione westchnienie uciekło z jego ust.
-Tak, pamiętaj, to jest moja przyjaciółka,- stwierdziłam oczywistym tonem, lekko wzruszając ramionami i wskazując, że nie byłam w nastroju do kłótni. Szczerze mówiąc nie byłam, bo jakoś nigdy nie wydawało się, że je wygram. A do tego Rebecca byłaby ostro na moim ogonie jeśli spóźniłabym się i rychło nie opuściła domu Justin'a i to jest to co się właśnie stanie.
-Jestem pewien, że mogę przekonać cię abyś tu została,- wymamrotał niskim i chrapliwym głosem na przeciw wrażliwej skóry moje szyi, podczas kiedy jego wargi wykonywały uwodzicielski taniec dający dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa; w najlepszy możliwy sposób. Ale to było to czego unikałam; wiedziałam, że może przekonać mnie do zostania, bo będąc całkowicie szczerą, chciałam tu zostać; ale musiałam iść.
Wstałam niechętnie, grymas natychmiast wpełzł na jego twarz, po czym opadł ponownie na oparcie kanapy.
-Zobaczymy się w piątek, po przyjęciu - poinformowałam go, celowo i powolnie wymawiając sylabami upewniając się, że w pełni zrozumiał moją wiadomość.
Głupkowaty uśmieszek przykleił się do jego twarzy, jego oczy były pomieszane z nieodgadnioną emocją, co sprawiło, że moje brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. Zawsze był tak trudny do odczytania; i to doprowadzało mnie do szału nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach.
-Zobaczymy się w piątek rano, w twojej sypialni - poprawił mnie, sugestywnie podnosząc brwi i zdobywając ode mnie rozdrażnienie w środku mnie. Jak zamierza mnie zobaczyć w piątek rano w moim domu? Jak zamierza to zrobić? Nie było mowy, że mój ojciec go wpuści; nie mówiąc już o moim bracie. Nie był mile widziany w moim domu, wiedział o tym, ale myślę że grał tak, aby tylko mnie zdenerwować.
-Zostaw otwarte okno,- wzruszył ramionami, a cwaniacki uśmieszek zaatakował kąciki jego ust. Westchnęłam w klęsce kiwając głową, następnie udałam się do wyjścia z pokoju dziennego i do głównych drzwi. Szybko sprawdziłam godzinę na moim zegarku, który był luźno owinięty wokół mojego nadgarstka, miałam kilka minut i to było oczywiste, że się spóźnię. Będę musiała wymyślić wymówkę podczas drogi.
-Mogę cię podwieźć,- zasugerował Justin, kiedy poszedł za mną zatrzymując się w przejściu i opierając się o futrynę, jego napięte mięśnie sprawiły, że wpatrywałam się w nie dłużej niż powinnam. To było prawie, że niesprawiedliwe jak dobrze wyglądał. Jego włosy opadały na jego czoło, a szare dresy luźno wisiały na biodrach. Wyglądał dobrze; w sumie to zawsze wygląda dobrze. I to było trudne do zrozumienia dlaczego w ogóle miał jakiekolwiek zainteresowanie w małej mnie.
Dźwięk uderzających się o siebie kluczy obudzi mnie z mojego pół-snu, a on stał uśmiechając się cwaniacko i kręcąc kluczami wokół swojego palca. Poczułam jak moje policzki się zarumieniły zdobywając od niego zwiewny śmiech, który uciekł z jego całuśnych ust.
-Jasne,- mruknęłam idąc za nim do jego samochodu.
Niski szum silnika był wszystkim co można było usłyszeć, po czym pojechaliśmy do domu Rebecci; oczywiście Justin wiedział gdzie on się dokładnie znajdował, czyli wydawało się, że byli przyjaciółmi z jej bratem; zastanawiałam się czy go zobaczę? Jeśli jest taki jak większość tych nieznośnych przyjaciół Justin'a to zdecydowanie mam nadzieję, że nie. Ale znów, rodzina Pearson'ów była szanowana przez moją, więc nie mógł być tak zły. Ostatnim razem, kiedy go widziałam miał czternaście lat i ledwo go pamiętam.
Zatrzymał się przed jej domem, jeden który trochę rozpoznawałam. Wysłała mi adres, ale byłam tu wcześniej. W rzeczywistości to parę razy, ale nie miałam więcej niż dziesięć lub jedenaście lat. Zgasił silnik zwracając swoją uwagę na mnie, podczas kiedy siedzieliśmy w milczeniu przed jej domem. Otworzyłam usta, gotowa do rozmowy, ale wysoka postać wyłoniła się z domu zatrzaskując za sobą drzwi.
Bez wahania Justin otworzył drzwi wysiadając z samochodu, po czym przywitał się z chłopakiem; zgaduję, że to brat Rebecci. Odzwierciedliłam działania Justin'a, zatrzaskując za sobą drzwi od samochodu i podchodząc do miejsca, gdzie stali.
-Grace Butler, czy za dużo nie urosłaś?- skomentował, po czym irytujący uśmieszek odnalazł drogę na jego usta. Poruszyłam się niespokojnie, śmiejąc się nerwowo i kiwając głową.
-Rebecca jest w środku, czeka na ciebie,- poinformował mnie wskazując głową na dom, delikatnie przewrócił oczami, a następnie zaśmiał się sarkastycznie; powodując, że Justin prawie to odzwierciedlił. Chłopcy. Skinęłam, mamrocząc do nich 'cześć' i udając się po ścieżce do głównych drzwi. Zapukałam delikatnie kilka razy odsuwając się i czekając za nią, aby otworzyła mi drzwi.
Kilka sekund później, w prawdziwym stylu Rebecci Pearson drzwi otworzył się, a w nich stała Rebecca uśmiechając się promiennie, szeroki uśmiech znajdował się na jej twarzy, po czym szybko zaprosiła mnie do środka zamykając za mną drzwi.
-Świetnie, jesteś już. Mamy tak wiele do zrobienia,- stwierdziła słowami przepełnionymi ekscytacją, pociągając mnie do swojego pokoju, gdzie papiery były porozrzucane po całej podłodze, na co westchnęłam w duchu. To będzie długi dzień.
Zwykle budzę się przez promienie słoneczne, które wpadają do pokoju przez szczelinę w zasłonach, których nie zasłaniam szczelnie wieczorem. Normalnie, albo jestem zbyt leniwa albo po prostu zapominam. Każdego ranka przeklinam siebie za robienie tego samego błędu w kółko. Ale dzisiaj było inaczej.
Zamiast ostrego światła, poczułam jak moje łóżko zapadło się i kilka rozpalonych pocałunków zostało umieszczonych na mojej twarzy. Otworzyłam oczy dostosowując je do światła, po czym mój wzrok został zablokowany na znajomych karmelowych tęczówkach. Bez kolejnej chwili, połączył swoje usta z moimi, nasze wargi poruszały się razem z furią,jego dłonie spoczęły na moich biodrach zamykając mnie w ciasnym uścisku, pogłębiając pocałunek.
-Wszystkiego Najlepszego aniele,- wymamrotał na przeciw moich ust, jego oczy wpatrywały się w moje sprawiając, że bicie mojego serca dramatycznie przyspieszyło. Nie żartował, kiedy powiedział że zobaczymy się w piątek rano. Wczoraj wieczorem zostawiłam otwarte okno, rozpaczliwie mając nadzieję, że przyjdzie. Ale nie byłam pewna czy żartował czy nie, nie chciałam ryzykować więc zostawiłam je otwarte na wszelki wypadek.
Płożył się obok mnie, wyrównywaliśmy nasze oddechy za każdym razem kiedy braliśmy wdech w tej komfortowej ciszy. Nareszcie skończyłam szesnaście lat. Wydaje mi się to tak bardzo obce, ale nie mogła być bardziej szczęśliwa. Miałam wrażenie, jakbym spędziła całe swoje życie mając piętnaście lat; ale w końcu to złamałam nawet jeśli musiałam czekać wieki, byłam teraz dorosłą szesnastką.
-Jesteś podekscytowana imprezą?- zapytał Justin z dokuczającym tonem przeplecionym w jego głosie, podczas kiedy wstrzymywał śmiech, który wyraźnie desperacko chciał się wydostać. Delikatnie uderzyłam go w pierś; wiedział dokładnie jak mnie zdenerwować.
-Tak naprawdę to jestem,- stwierdziłam, trochę go okłamując. Prawdę mówiąc o wiele bardziej chciałabym, aby Justin tam był. Nie to, że rzeczywiście mu to przyznałam, ale to było chyba oczywiste.
-Sądzę, że będzie to dla ciebie bardziej bezpieczne, jeśli powiesz że o wiele bardziej cieszysz się z after party,- uśmiechnął się cwaniacko wpatrując się we mnie przez przez jego rzęsy. Byłam zaintrygowana, aby dowiedzieć się jakie plany miał na te 'after party'. Spodziewałam się imprezy z bandą jego przyjaciół i jeżeli tak będzie to zdecydowanie nie będę się z tego bardziej cieszyć. Wydałam lekko opóźnione westchnienie, po czym narysowałam palcem kółka na jego piersi, milcząc a następnie wciągnęłam swoje wargi do buzi myśląc o dzisiejszym wieczorze.
Byłam ekstremalnie zdenerwowana, nie byłam osobą która lubi być w centrum uwagi dzięki czemu dzisiejszy wieczór będzie w pewien sposób moim najgorszym koszmarem. Ale moi przyjaciele ze szkoły i kościoła tam będą, więc przypuszczam, że nie będzie tak źle.
Planowanie dzisiejszej imprezy u Rebecci poszło zaskakująco dobrze i nie była zbyt nachalna. Była nawet podekscytowana. Można powiedzieć, że byłam bardziej podekscytowana niż ja; ale to nie było trudne do pobicia. Zaplanowałyśmy co ubierzemy, co zrobimy z naszymi włosami i jak wieczór będzie wyglądał. Ona zadecydowała większość rzeczy i na szczęście wszystko przestrzegało zasad mojego ojca. Nie to, że on tam będzie, ale jestem pewna, że będzie miał Ryan'a w stanie gotowości.
Wczoraj byłam na zakupach z mamą, aby kupić sukienkę. Na szczęście była łagodniejszy niż mój ojciec i sukienka nie była tragicznie długa. Była dość krótka i zaskakująco rzeczywiście mi się podobała. Za dużo zamieszania było o całej tej sprawie związanej ze mną. Ale szesnaście lat ma się tylko raz i moja matka przypominała mi o tym codziennie.
-Przyniosłem tobie prezent urodzinowy,- poinformował mnie, jego oczy błyszczały złośliwością powodując, że mój brzuch lekko skręcił się z nerwów. Choć moje brwi zmarszczyły się z dezaprobatą, mówiłam mu żeby nic mi nie kupował. Prezenty tak naprawdę nie za bardzo mnie obchodzą. Wyciągnął kwadratowe pudełko, trochę większe niż szerokość jego dłoni.
-Wiem, ale również korzyści są z tego dla mnie,- uśmiechnął się irytująco, sugestywnie poruszając brwiami, po czym wzięłam od niego to, lekko pociągając za wstążkę i podnosząc górną część. Na górze jasno fioletowego papieru leżały pasująca do siebie czarna, koronkowa bielizna. Od razu poczułam jak się zarumieniłam, zawsze sprawiał, że wszystko było takie bezczelne.
-Serio Justin?- stwierdziłam pytająco zdobywając od niego zwiewny śmiech. Jego wargi musnęły skórę mojego odsłoniętego ramienia.
-Pomyślałem, że mogłabyś założyć to dzisiaj wieczorem, oczywiście tylko dla moich oczu,- mruknął pozostawiając mokre pocałunki na moim obojczyku. Wydałam z siebie stłumiony jęk mówiąc do siebie, że moi rodzice byli tylko na dole.
-Dzieki,- wymamrotałam nisko, a następnie umieściłam swoje usta na jego, pociągnął mnie bliżej do siebie dzięki czemu nasze ciała splątały się ze sobą, a ja pobiegłam palcami przez jego włosy. Jego usta łapczywie zaczęły pożerać skórę na mojej szyi, jęki wytaczały się z mojego języka w pełnej przyjemności. Udogodnienia, które sprawiał swoim językiem spowodowały, że całkowicie zapomniałam o swoich rodzicach.
Jego wargi ponownie odnalazły moje, nie tracąc czasu, jego język wsunął się do moich ust przeglądając je, po czym pocałunek stał się gorący i nie było czasu na oddech. Jego ręce powędrowały do moich pleców, masując je delikatnie podczas kiedy nasze światło i ciche jęki wypełniały cisze.
Przerwałam, z trudem łapiąc powietrze przez tą intensywną sytuację i czując rozdrażnienie, kiedy spojrzałam mu w oczy koncentrując się tylko na nich, nie mogąc się oderwać.
-Moi rodzice są na dole,- wyszeptałam, mój oddech wciąż był uwiązany w gardle, a bicie mojego serca zaczęło zwalniać z rosnącego tempa. Skinął, zębami przygryzając swoją dolną wargę, jakby powstrzymywał siebie od zrobienia czegoś.
-Lepiej już pójdę,- odezwał się przerywając, po czym ponownie umieścił swój wzrok na moim kiedy regulowaliśmy nasze oddechy. -Do zobaczenia później, aniele - stwierdził słowami przepełnionymi obietnicą wstając z łóżka. Skinęłam, nie mając tchu aby wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, obserwowałam go jak wyszedł przez okno i powoli zszedł po drzewie.
Siedziałam przy swojej toaletce, przeglądając się w lustrze. Miałam na sobie swoją nową sukienkę i dzięki mojej matce na rzęsach miałam niewielką warstwę tuszu do rzęs.
-Wyglądasz niesamowicie,- Rebecca wysapała, rzucając mi komplement. Zaprosiłam ją, aby przygotować się na przyjęcie, cóż, w każdym razie, napominała o tym dość wystarczająco. A nie chciałam przygotowywać się sama.
Moje włosy były rozpuszczone i owinięte wokół mojej twarzy, obcięte schludnie spadały w dół moich pleców, kończąc się zaraz za ramionami. Nerwy zaczynały się niezręcznie pojawiać, a do tego jeszcze bardziej sprowokował je głos mojego ojca, który był słyszalny spod podłogi.
-Grace, czas już na nas,- mój ojciec nas podwoził, a następnie Rebecca później zabierała mnie. To był tylko pretekst, że zostaję u niej na noc. Ale nie musi o tym wiedzieć.
Wysłałam jedno, ostatnie i zupełnie przestraszone spojrzenie Rebecce, pokonując drogę w dół schodów. Moja matka i ojciec stali na dole, cierpliwie czekając na nasze przyjście.
-Pięknie wyglądasz kochanie,- moja matka powiedziała głośniej, a jej oczy promieniały uczuciem, podniosła wzrok. -Obydwie wyglądacie,- pochwaliła Rebeccę, posyłając jej ciepły uśmiech.
-Twoja matka ma racje, wyglądacie wspaniale.- mój ojciec odezwał się płochliwym głosem. Mogłam powiedzieć, że nie był zbyt odprężony, ale wyglądał na dumnego i szczęśliwego. -Lepiej się zbierajmy, jeśli nie chcecie się spóźnić,- ojciec stwierdził, sprawdzając racjonalnie zegarek i dalej nas pośpieszał. Pożegnałam się ze swoją matką idąc za moim ojcem do jego samochodu.
Siedziałam z tyłu z Rebeccą i tradycyjnie, dziewczęco plotkowałyśmy o przyjęciu. Byłam niezwykle zdenerwowana i nawet to było niedopowiedzenie, ale Rebecca dała sobie radę z uspokojeniem mnie i zanim zdążyłam się zorientować zatrzymaliśmy się na miejscu. - Baw się dobrze i bądź odpowiedzialna- ojciec znów mnie ostrzegł, ale nie musiał myśleć inaczej. Zawsze byłam odpowiedzialna; albo tak myślał.
Kiwnęłam głową, szybko żegnając się, kiedy wyszłyśmy razem z samochodu idąc pod rękę w stronę przyjęcia. Weszłyśmy, światła były przyćmione, a tłumy ludzi były na parkiecie, nic podobnego jak na którejkolwiek imprezie Justina. Ale przynajmniej ludzie tu byli i wydawali się dobrze się bawić.
Tłumy ludzi zbliżyły się do mnie, krzycząc 'Wszystkiego Najlepszego' do mojego ucha, kiedy się z nimi witałam; to właśnie przypomniało mi, że nie byłam jedyną, która była na uwadze. Rozmawiałam z nimi trochę, bezmyślnie gadając z każdym ze znajomych twarzy. Ryan'a nigdzie nie było widać, może i mój ojciec mi ufał. Poczułam, jak pośpiech z nieczystością przeszedł przez moje ciało, kiedy próbowałam odsunąć się na bok.
-Grace,- Brad uśmiechnął się promiennie, pędząc do mnie i zatrzymując mnie w uścisku. Może to była dobra rzecz, że Justina tu nie było. -Wszystkiego najlepszego,- uśmiechnął się promiennie jeszcze raz, dając mi pudełeczko i nakłaniając mnie żebym je otworzyła. Udałam uśmiech, zabierając pudełeczko, dokładnie jak w ten poranek, pociągnęłam za wstążkę, która rozwiązała się w moich rękach. Ale jakoś nie sądziłam, że ich prezenty mogą być takie same.
Podniosłam pokrywkę, ukazując srebrny łańcuszek z niewielkim wisiorkiem w kształcie serca. To było piękne, nie miałam wątpliwości. Ale to musiało go kosztować fortunę, a ja nie chciałam, żeby tyle na mnie wydawał. To było jak prezent od chłopaka, a nie przyjaciela, miałam rozpaczliwą nadzieję, że zdaje sobie sprawę, że nie będziemy niczym więcej.
-Wow, Brad to jest piękne, dziękuję, -uśmiechnęłam się promiennie, patrząc w górę na niego, kiedy wysłałam mu wdzięczny uśmiech. -Pozwól mi go na ciebie założyć,- zaoferował, biorąc naszyjnik i każąc obrócić mi się do niego tyłem. Zrobiłam tak jak powiedział, podnosząc moje włosy czułam jak chłodny metalowy naszyjnik dotyka mojej szyi, a on go zapina. Justin nie będzie zadowolony.
-Naprawdę Brad, bardzo dziękuję,- podziękowałam mu jeszcze raz, dotykając palcami naszyjnik, który wisiał wokół mojej szyi. Nie mogłam się powstrzymać, ale uważałam, że to jest pewnego rodzaju grą, chciał celowo wkurzyć Justina, czy za bardzo przesadzałam? Zlekceważyłam swoje myśli, nie chcąc myśleć o tym dłużej, ponieważ kontynuowałam rozmawianie z Bradem i próbowałam jak najlepiej bawić się na moim przyjęciu.
Noc minęła dość szybko i muszę zadziwiająco powiedzieć, że całkiem dobrze się bawiłam. Większą część przyjęcia spędziłam z Bradem i Rebeccą, ku przerażeniu Justina; ale nie musiał o tym wiedzieć.
Już wysłałam wiadomość swojemu tacie, że zostaję na noc u Rebecci, żeby wszystko było załatwione. Wciąż nie mogłam się powstrzymać, ale czułam poczucie winy. Ostatnio wszystko, co robiłam to było kłamanie, chociaż zyskałam zaufanie u swoich rodziców. To nie byłam ja, i ta nieznajomość tego mnie przeraża. Ale sprawy z Justinem różniły się i nie trudno było zauważyć, że go lubię; bardzo.
I to przyjęcie sprawiło, że zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi bycia wokół Justina i chociaż nie chciałam uznać to za prawdę to chciałam, aby przyszedł dziś wieczorem i irytująco brakowało mi jego obecności. Chcę żebym nie musiała się skradać i żebym nie musiała kłamać rodzicom i chciałam, aby nasze stosunki były trochę bardziej funkcjonalniejsze;. Ale nie wygląda na to, że zamierzają się w najbliższym czasie zmienić.
Pozbyłam się swoich myśli, sprawdzając mój zegarek, by zobaczyć, że już zbliżała się dziesiąta; oznaczało to, że przyjęcie już prawie się kończy. I nie mogłam powiedzieć, czy poczułam ulgę, czy smutek. Większość ludzi wróciła już do domu, najpierw mi dziękując, więc niewielu ludzi tu teraz było; a Rebecca poszła kilka minut temu.
Udałam się do wyjścia, wiedząc doskonale, że Justin siedział w swoim samochodzie, czekając na mnie. Wyszłam z budynku, zimne powietrze popędziło od razu do moich płuc i poczułam drżenie na moich plecach. -Grace czekaj!- głos Brada odbił się echem w moich uszach, drzwi otworzyły się ponownie, po czym Brad z nich wyszedł. Zaprzestałam pójście w stronę Justina, a przerzuciłam swoją uwagę na Brada.
-Dobrze się bawiłaś dziś wieczorem?- zapytał radośnie, zawsze był szczęśliwy i było to godne podziwu, ale na pograniczu irytujące.
-Spędziłam naprawdę dobrze czas, dzięki.- powiedziałam mu tak i teraz nie kłamałam. Dobrze się bawiłam, bardziej niż mogłam sobie wyobrazić; nawet jeśli nieco tęskniłam za Justinem.
Usłyszałam z daleka trzask drzwi samochodu, moje oczy szybko zobaczyły zirytowanego Justina, który szedł w naszą stronę. O rany. To nie może się dobrze skończyć. Brad poszedł wzrokiem tam gdzie ja, a jego oczy nieznaczenie się rozszerzyły i niespójne słowa uciekły z jego ust, których niestety nie mogłam ich zrozumieć.
-Bieber- Brad przywitał się, jego głos był sarkastyczny tak jak uśmiech na jego twarzy, ale najwyraźniej udawał i byłam pewna, że chciał aby właśnie tak wyglądał.
-Chłopiec z klubu zadania domowego.- przywitał się lekceważąco, nie wracając do tego, tylko wysłał mi nieufnie spojrzenie i szybko skinął głową. Nie chciałam, aby skończyło się ze łzami w oczach, jak zwykle. I rozpaczliwie chciałam mieć jednego normalnego znajomego, który rzeczywiście może się dogadać z Justinem.
-Musimy iść, robi się późno,- odezwałam się, przerywając ich zabójczą walkę na wzrok, trącając lekko Justina powodując, że kiwnął niejasno wciąż koncentując wzrok na Bradzie
-Jasne, do zobaczenia Grace- powiedział Brad przesądnie słodko, robiąc to jak najlepiej, aby zdenerwować Justina, ale szybko pociągnęłam go w kierunku jego samochodu, upewniając się, że nic z tego nie wyjdzie.
Justin ostro zatrzasnął drzwi, kiedy dostaliśmy się do jego samochodu. Siedział przez chwilę bezgłośnie, próbując dojść do siebie, a przypomniawszy sobie, zwrócił się do mnie; ale coś innego przykuło jego uwagę. Jego usta zmarszczyły się tak samo jak brwi. Poszłam za jego wzrokiem, dotykając palcami łańcuch mojego naszyjnika, nagle zdając sobie sprawę w co się wpatrywał. O rany.
-Kto przyniósł ci naszyjnik?- Zapytał niecierpliwie, jego głos był pełen niepewności, chłodny i urwany. Ale było wyraźnie widać, że znał już odpowiedź. Skarciłam się w duchu, że go nie zdjęłam, ale zawsze kłócił się o byle głupoty.
Myślałam, że jego pierwsze słowa do mnie będą; "Jak twoja noc?" A może "Ładnie wyglądasz", ale zamiast tego pyta mnie o głupi naszyjnik, ale ja głupia zapomniałam go zdjąć. Nie, że musiałabym, przecież to był tylko prezent.
-Brad, to był prezent urodzinowy,- poinformowałam go, starając się go nieco załagodzić, ale wiedziałam, że to nie będzie łatwe.
-Prezent urodzinowy?- stwierdził pytająco z podrażnieniem słyszalnym w jego głosie, gdy wypuścił sarkastyczny śmiech. -Kim on myśli, że jest?- odparł, jego ciało napięło się, a palce owinięte były ciasno wokół kierownicy; jego kostki przybrały biały kolor, a mój żołądek przewracał się z nerwowości.
-Ja pierdolę, jestem o krok od najebania mu,- mruknął płytkim i ostrym głosem. Milczałam czekając, aż się uspokoi, to był tylko naszyjnik i dostałam go jako prezent urodzinowy, to nic nie znaczyło.
-To jest tylko prezent,- odpowiedziałam przewracając oczami na jego dziecinne zachowanie.
-On praktycznie oznacza cię jako jego,- splunął z rosnącym gniewem, strzelając mi niedowierzające spojrzenie.
-Nie bądź głupi,- odparłam cicho, nie kontrolował siebie.
-A ty nie jesteś jego- warknął nisko, opadając z powrotem na krzesło, kiedy szczelnie zamknął oczy, jakby próbował się uspokoić. Milczałam, słuchając jak regulował oddech. Jego nad opiekuńczość była poza kontrolą, to było słodkie, ale musiał wyluzować; naprawdę.
-Chłopaki robią imprezę w domu-, poinformował mnie, jego oczy były wciąż zamknięte, gdy pośrednio mówił do mnie. Skinęłam głową, czując się głupio wiedząc, że nie może mnie zobaczyć, ale kontynuował w każdym razie. - Myślałem o pójściu, ale bardziej chcę cię z powrotem w moim miejscu i to szybko,- mruknął z westchnieniem uciekającym z jego ust, kiedy otworzył oczy. Czułam jak się czerwienię na jego bezczelne odniesienia.
Przekręcił kluczyki w stacyjce, napędzając silnik, szybko wyjeżdżając z parkingu na drogę. Patrzyłam, jak jego szczęka zaciska się, a oczy mocno koncentrują się na drodze, mrucząc niespójne słowa pod nosem. Nie powiedziałam nic, mój żołądek ubijał się z niepokojem na to, co miało się wydarzyć.
Nie było dużego ruchu na drodze więc Justin w milczeniu jechał jak najszybciej do domu swojej mamy. Ale byłam zbyt zdenerwowana, aby rozmawiać, więc nie przeszkadzało mi to. Zanim mogłam zdać sobie sprawę, gdzie byliśmy, dźwięk wyłączanego silnika doszedł do moich uszu. Spojrzałam przez okno i widokiem za nim był jego dom, moje zdenerwowanie jeszcze bardziej wzrosło.
Szybko wysiadł z samochodu, a ja zaraz za nim. Złapał mnie za rękę, wtykając klucz do zamka, przekręcił go i wpuścił nas do domu. Poczułam jak zostałam popchnięta na jakąś powierzchnie, niemal boleśnie uderzając plecami o ścianę, po czym jego wargi spoczęły na moich w ogrzewanym pocałunku pełnym pilności.
-Mówiłem ci, że ładnie dziś wyglądasz,- mruknął na przeciw moich ust, jego uformowały się w irytujący uśmieszek, podczas kiedy chciwie wędrował rękoma po moim ciele. Jego usta gorączkowo całowały moją szyję, głośne jęki uciekały z moich ust w przyjemności i nie chciałam tego przerywać. Jego ręce wylądowały pod moimi udami, podnosząc mnie i przygważdżając do ściany, a moje nogi momentalnie owinęły się wokół jego pasa.
Nagle światła zapaliły się, wystawiając moje oczy na działanie z powodu ostrego światła, a kobiecy głos się odezwał.
-Justin,- kobieta, która się odezwała to była jego matka; jej głos był senny, kiedy przecierała swoje oczy wierzchem dłoni. Szybko rozwinęłam moje nogi z pasa Justina, kiedy mnie obejmował, moje policzki stały się ciepłe i niezaprzeczalnie przybrały jasny odcień szkarłatu. Jakże żenująco.
-Er mamo, przepraszam, my po prostu,- Justin zatrzymał się, liżąc dolną wargę, kiedy starał się zatrzymać uśmieszek pojawiający się na jego twarzy, kiedy patrzył na mnie. Oczy Pattie zamigotały kiedy patrzyła na mnie i na Justina, nieznacznie rozszerzyła oczy, gdy zdała sobie sprawę z sytuacji, wprawiając mnie w jeszcze gorsze zakłopotanie.
-Widzę,- mruknęła, lekko pocierając głowę.
-Będziemy na górze,- powiedział niezręcznie, wskazując głową w stronę schodów. Skinęła niejasno, kiedy Justin wziął moją rękę prowadząc mnie na górę.
-To było tak żenujące,- mruknęłam upokorzona, jak tylko jego drzwi sypialni się zamknęły, zdobywając przewiewny śmiech z ust Justina; wydawał się dość niewzruszony całą sytuacją.
Bez wypowiadania żadnego innego słowa zaprowadził mnie do łóżka popchnął mnie i wspiął się na mnie, jego wargi wróciły z powrotem do moich warg jakby sytuacja na dole w ogóle się nie wydarzyła. Ale magia jego ust sprawiła, że też o tym zapomniałam. I to było coś, co znacznie mnie przeraziło.
Dotknął palcami naszyjnik, który dostałam od Brad'a. Niskie warknięcie uciekło z jego warg, jego oczy pociemniały. Odpiął srebro z mojej szyi, rzucając je natychmiast na ziemie, nie musiałam zgadywać, jakie będą dalsze jego czyny. Pocałował na nowo i łakomie moja szyję, jego wargi całowały cały obszar, upewniając się, że poświęcił każdemu dostateczną ilość uwagi i żadnej części nie pominął.
-Nie chcę żebyś nosiła ten naszyjnik,- mruknął na przeciw mojej skóry, jego uchwyt zacisnął się na mnie nieznacznie, kiedy patrzył na mnie spod swoich rzęs. Natychmiast skinęłam głową, nawet nie myśląc o odpowiedzi, on oczywiście uśmiechnął się z szybkiej reakcji. Jego palce zatrzymały się na rąbkach mojej sukienki, a jego oczy zjechały z moich oczu na sukienkę.
Szybko ją podciągnął, a ja podniosłam ręce, pozwalając mu ją zdjąć od razu rzucając na bok zaraz obok naszyjnika. Byłam teraz tylko w moim biustonoszu i majtkach; ten zestaw, który Justin dał mi na urodziny. Ale nagle nie poczułam się tak pewną siebie, czułam się raczej nieswojo, narażona na jego oczy krążące z wściekłością po moim ciele.
-Wyglądasz tak pięknie,- mruknął pod nosem, jego ręce przemierzały litościwie po moich biodrach, od czasu do czasu przyciskając wargi d mojej skóry. Jego palce przesunęły się do moich pleców, dochodząc do mojego zapięcia od stanika, bawiąc się nim kilka chwil przed odpięciem go i rzuceniem do kompletu na podłodze.
Sięgnęłam do jego t-shirtu, moje palce zwinnie szarpnęły materiał. Uniósł ręce, a ja podniosłam koszulkę i rzuciłam ją delikatnie na podłogę. Jego palce grały z tkaniną moich majtek, dotykając je po bokach, doskonale dając mi znać, że chciał je zdjąć. Dotknął mnie przez materiał, zdobywając gardłowy jęk ode mnie, moje ręce ścisnęły jego pościel w zupełnej rozkoszy.
-Justin -zapiszczałam na jego dokuczanie, moje ciało wewnętrznie na niego krzyczało, a irytujący uśmieszek odnalazł jego wargi, w pełni korzystając z sytuacji.
-Co chcesz?- zapytał złośliwie, jego powolny i uwodzicielsko szorstki głos wysyłał moje ciało do dalszego szaleństwa.
-Proszę-, mruknęłam, wstydząc się go o to poprosić, jego uśmieszek urósł, kiedy zahaczył kciukami o moje majtki.
Szybko pociągnął je w dół, rzucając je na dywan i bez wahania kciukiem przetarł moje centrum okrężnym ruchem, kolejny spektakularny jęk uciekł z moich ust z przyjemnością, mój umysł wygasł, gdy doszłam prosto do nieba. Powtórzył swoje działania, ale tym razem na dłużej wysyłając więcej przyjemności przez moje ciało.
Kilka sekund później jego dwa palce weszły niespodziewanie we mnie, a westchnienie wyleciało z zaskoczenia z moich ust, jego język krążył wokół mojej łechtaczki w tym samym czasie, niekończące się jęki uciekały z moich ust, palce zacisnęły się na jego pościeli, przyjemność stawała prawie nieznośna, a on kontynuował sprawianie mi przyjemności, ssąc i liżąc z wściekłością, a jego palce wchodziły i wychodziły ze mnie.
-Czy czujesz tę przyjemność?- mruknął na co natychmiast skinęłam, mój umysł próbuje skupić się na nim, ale przyjemność paraliżuje go niemal natychmiast. -Pamiętaj, że jesteś moja.- warknął, starając się dotrzeć do punktu, kiedy kontynuował doprowadzanie mnie do orgazmu, moje dolne mięśnie zacisnęły się, kiedy czułam się gotowa do uwolnienia.
-I nikogo innego, szczególnie nie Brada-, jego imię wyszło z jego ust z czystym jadem, przyciągając mnie bliżej, jego działania niemal złośliwie stały się coraz wolniejsze.
-Justin,- jęknęłam znowu, potrzebując rozpaczliwie orgazmu do którego się zbliżałam. -Jestem tylko twoja,- potwierdziłam, kiwając na niego, a jego oczy niewyraźnie błyszczały z nieznajomych mi emocji.
Przyspieszył swoje działania, ssąc i liżąc moje centrum, a wtedy poczułam, jak mój orgazm przeszedł przeze mnie, obcy jęk jego imienia wydostał się z moich ust, po czym zrelaksowałam się, a moje ciało próbowało się uspokoić po tym stanie.
-Który to już orgazm?- zapytał dokuczającym tonem w głosie, kiedy położył się obok mnie; chwytając jego koszulkę i zakładając ją na mnie, która na mnie kończyła się trochę wyżej kolana.
-Straciłam rachubę,- zachichotał, owijając rękę wokół mnie, przytulając mnie do piersi i całując moją głowę przez moje włosy.
-Wszystkiego najlepszego,- mruknął pokornie, splatając nasze ręce, kiedy kreślił delikatne kółka na mojej dłoni. -Byłem już prawie gotowy, żeby cię pieprzyć ponownie, ale nie byłem pewien, czy jesteś gotowa,- poinformował mnie, jak jego oczy koncentrowały się na suficie nad nami. Jego słowa sprawiły, że po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz; zawsze był tak kusząco bezczelny.
Leżeliśmy w milczeniu, próbując złapać oddech, wtuliłam się bardziej w jego ramiona, kiedy poczułam, że moje oczy zaczynają się zamykać, byłam zmęczona po dzisiejszej nocy z powodu wcześniejszych działań i po tym, co się właśnie stało. W moim brzuchu eksplodowały motyle, kiedy myślałam o wszystkim i czasami trudno było być w stanie, aby mnie zrozumieć.
Wszystko się zmieniło, radykalnie i w tak krótkim czasie, to było tak w przeciwieństwie do mnie, ale nie mogłam pomóc, ale myślę o tym, jak wiele radości miałam, kiedy Justin wszedł moje życie. I nie chcę, żeby w najbliższym czasie się to zmieniło.
-Więc zaprosiłem parę dzieciaków rodziców z komitetu kościelnego i parę z twojego roku szkolnego; oczywiście tych których znam,- mruknął chytrze, a chłód przeszedł przez mój kręgosłup. Justin zdecydowanie nie był zaproszony. Co może być dobrą rzeczą; Ryan wyjaśnił dokładnie, że już nigdy nie zobaczę Justin'a.
Przez ostatni tydzień większość swojego czasu spędzałam z Rebeccą Pearson. Nietypowa osoba z którą normalnie się zadawałam. Była miła i mój ojciec ją akceptował, więc to było najważniejsze. Ale była za bardzo entuzjastyczna. Choć zawsze było z nią zabawnie; i była pełną życia dziewczyną.
Cóż, nienawidziła Justin'a i on też niezbyt ją lubił, co oznaczało że została dodana do listy ludzi, którzy nie chcą, abym była z Justin'em. Na teraz, lista była bez końca i jeżeli to nie było wystarczającym ostrzeżeniem to nie wiem jakie jest. Ale było już za późno, zakochałam się w nim i nie było już odwrotu; nawet jeśli bym tego chciała.
-Grace,- mój ojciec mruknął szorstko przywracając mnie z powrotem do realnego świata. -Zwróć uwagę,- skarcił lekko, kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym przeskanował kawałek papieru który trzymał w dłoni.
-Mnie i twojej matki nie będzie tutaj,- powiedział głosem pełnym podrażnienia, biorąc głęboki oddech. -Skończysz 16 lat i nie chcę, aby twoje plany się zniszczyły,- powiedział łagodniejszym głosem, po czym krótki śmiech uciekł z jego ust. -Mam nadzieję, że będziesz rozsądna,- powiedział uśmiechając się uspokajająco. Gdyby tylko wiedział.
-Dzięki,- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Moja mama wróciła, reklamówki były obwieszone wokół jej ramion, wstałam szybko biorąc je od niej, po czym pomogłam jej umieścić je na blacie.
-Właśnie ustanawiałem zasady dzisiejszej imprezy,- odezwał się do mojej matki, uśmiech wyrył się na jej ustach, po czym przewróciła dramatycznie oczami.
-Pozwól jej się zabawić,- nakłoniła lekceważąc ojca, a on wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. Moja matka zawsze była bardziej wyluzowana niż ojciec, co było błogosławieństwem, ponieważ jeśli miałabym dwóch nad-surowych rodziców to nie wiem co bym zrobiła.
-Mówiąc o zabawie, jak tam Brad?- zapytała z ukrytym tonem w głosie, dokuczający uśmiech wpełzł na jej twarz powodując, że mój brzuch zaroił się nerwami, a policzki lekko zarumieniły się.
-Dobrze,- zlekceważyłam szybko chcąc nic więcej, niż zostawić temat Brad'a w spokoju.
-Przyjdzie na imprezę?- zapytała, sugestywnie machając brwiami i zwiewnie się śmiejąc. Mój tata milczał, po czym zmarszczył swoje brwi z irytacją. Chłopcy nie byli zazwyczaj gorącym tematem w mojej rodzinnej dyskusji.
-Tak mamo, wraz z innymi moimi przyjaciółmi,- powiedziałam starając się dać jej do zrozumienia, że był tylko moim przyjacielem. Bo pomimo meczu- który spowodował, że mój ojciec miał dość, oczywiście nigdy nie widziałam Brad'a w ten sposób. Był tylko przyjacielem; dobrym przyjacielem.
-On cię lubi, weź tego biednego chłopca jako partnera,- zaśmiała się wysyłając mi szybkie oczko za plecami taty powodując, że natychmiast się zarumieniłam. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-Wychodzę,- wymamrotałam, szybko wstając z krzesła i udając się do drzwi frontowych.
-Gdzie idziesz?- mój ojciec zapytał, marszcząc swoje brwi w zmieszaniu, kiedy zatrzymałam się w drzwiach odwracając się do niego.
-Do Rebecci, chce przygotować rzeczy na imprezę,- powiedziałam mu, lekko przewracając oczami, po czym wydałam z siebie prawie niesłyszalne westchnienie.
-Baw się dobrze,- dodał otuchy, zdobywając śmiech uciekający z ust mojej matki, następnie jęknęłam i szybko wyszłam na zewnątrz udając się w kierunku domu Justin'a.
Nie okłamałam ich. Bynajmniej nie tym razem. Szłam do domu Rebecci, ale najpierw szłam do Justin'a, aby przełamać złe wiadomości. Nie obchodziłoby go to, że nie był zaproszony, jestem pewna, że mógłby znaleźć o wiele lepsze rzeczy do zrobienia ze swoim czasem, niż spędzać czas z nudną szesnastolatką.
Ale nie będzie za bardzo szczęśliwy z tego, że Brad był zaproszony i początkowo będzie służył jako mój partner; cóż bynajmniej moja matka miała taką nadzieję. Nie chciałam iść na to przyjęcie, ale z kolei to są moje szesnaste urodziny i mój ojciec to wszystko zorganizował. Nie mogłam się odwrócić i powiedzieć mu 'nie'; nie było takiej opcji.
Zbliżyłam się do domu Justin'a, w moim brzuchu zaczęły rosnąć nerwy, podczas kiedy obawa przepłynęła przez moje żyły. Miałam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko. Ale w rzeczywistości to był Justin i był on skłonny do zaatakowania każdego. Ale Rebecca Pearson była moją wymówką, ponieważ nie mogłam zostać długo i musiałam do niej dotrzeć.
Zadzwoniła do mnie zeszłego wieczoru pytając mnie czy przyjdę do niej dzisiaj, aby uporządkować szczegóły dzisiejszego przyjęcia. Pomyślałabyś, że to jej urodziny, mimo wszystko wydaje się być bardziej podekscytowana tą imprezą niż ja. Ale na szczęście pozwoliłam jej wziąć stery. Nie wiedziałam jak zaplanować przyjęcie urodzinowe i przez to co mi wcześniej powiedziała; ona na pewno wiedziała.
Poszłam wzdłuż ścieżki Justin'a, moje kostki lekko uderzyły o jego drzwi, po czym cierpliwie czekałam, aż otworzy drzwi. Splątałam swoje palce razem, bawiąc się nimi, kiedy oczekiwałam odpowiedzi. Moment później dźwięk wkładanego klucza zabrzmiał w moich uszach i drzwi otworzyły się ujawniając dopiero-co-obudzonego Justn'a.
-Nie spodziewałem się ciebie,- wymamrotał otwierając szerzej drzwi i pozwalając mi wejść. Zamknęłam je za sobą, po czym poszłam za nim do pokoju dziennego, siadając na kanapie obok niego. Wygląda na to, że Pattie nie było w środku. I nieco byłam temu wdzięczna; nie chciałam więcej żadnych niewygodnych doświadczeń.
Przeniósł mnie na swoje kolana, jego ramie było ciasno owinięte wokół mojej talii, nie tracił więcej czasu i jego usta spoczęły na moich dzięki czemu zadowolony jęk wyleciał z naszych ust w chórze. Dłońmi chwycił boki mojej twarzy pogłębiając ten gorący pocałunek.
Jego język wsunął się do moich ust, szeroko je badając na co bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło, moje palce zacisnęły sie na materiale jego koszulki, aby w jakiś sposób załagodzić tą wysysającą dusze akcję. Jak on się nauczył tak całować było dla mnie zagadką. Wszyscy chłopacy tak całują? Bo Brad z pewnością nie.
Odsunęłam się, mój umysł był teraz pełny myślami o Bradzie, przez co poczułam jak obawa wpełzła do moich żył i wyraźny niepokój był widoczny na mojej twarzy.
-Dlaczego jesteś tak zmęczony?- zapytałam, szybko zmieniając temat, po czym delikatnie przetarłam kciukiem pod jego okiem.
-Siedziałem do późnej nocy z chłopakami,- zignorował wzruszając ramionami przed ponownym złączeniem naszych ust. W kolejnym gorącym pocałunku. Chwile później jego usta powędrowały do mojej szyi, ssąc i przygryzając ją i zdobywając ode mnie głośny jęk, następnie odchyliłam głowę do tyłu w ekstazie.
-Moja mama nie wróci tu na wieki,- wymamrotał na przeciw mojej skóry, zbliżając się dłonią do linii moich spodni, wskazując coś całkowicie innego. Szybko go zatrzymałam, jego wargi uformowały się w grymas, a następnie prawie niesłyszalne westchnienie uciekło z jego ust. Skinął, pochyliłam się do tyłu opierając się o ramię kanapy, nasze oczy były na sobie skupione, podczas kiedy uśmiech był wyryty na naszych ustach.
-Moja urodziny są w ten piątek,- stwierdziło zdobywając od niego zwiewny śmiech.
-Wiem,- uśmiechnął się umieszczając niewinny pocałunek na moich ustach. - W końcu legalna,- wymamrotał, jego głos zamarł i nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz.
-Nie to, że mnie to zatrzymało,- odparł na co natychmiast moje policzki się zarumieniły. Lekko przewróciłam oczami na jego aroganckie zachowanie, po czym postanowiłam poruszyć temat przyjęcia.
-Robię przyjęcie urodzinowe w piątek wieczorem,- powiedziałam mu próbując załagodzić nerwy, które zaczęły rosnąć w moim brzuchu upewniając się, że moje słowa się nie zatną.
-Za pozwoleniem twojego taty, czy bez?- zachichotał odwracając wargi w figlarnym uśmieszku.
-W tym rzecz, oj tak jakby to organizuje,- odpowiedziałam niezręcznie opuszczając ramiona, kiedy rozdrażnione westchnienie opuściło moje usta.
Jego ciało napięło się lekko, a jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu.
-Zgaduję, że nie jestem zaproszony?- stwierdził pytająco z widocznym elementem podrażnienia w jego głosie.
-To i tak nie będzie w twoim stylu,- urwałam starając się uspokoić go.
-A co z chłopcem z kółka zadania domowego?- zapytał podnosząc brwi.
-Co z nim?- udałam nieświadomość, na co jego ciało napięło się jeszcze bardziej sprawiając, że mój żołądek zaroił się nerwami.
-Przychodzi?- zapytał z niecierpliwością, rytmicznie stukając palcami o moją nogę.
-Tak, jest moim przyjacielem,- odparłam, zirytowana jego zuchwałością. Po wszystkim był moim przyjacielem; dlaczego nie miałby przyjść na moje urodziny? Zacisnął szczękę, po czym jego normalna niewzruszona postura pękła i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
-Myślałem, że powiedziałem ci, że masz się trzymać od niego z daleka,- zmarszczył brwi oblizując dolną wargę i koncentrując swój wzrok na moim.
-Tak jak powiedziałam wcześniej Justin, on jest moim przyjacielem i mój tata go lubi,- uparłam się dobrze wiedząc, że to jeszcze bardziej pogorszy sprawę. Ale byłam rozdrażniona nim mówiącym mi z kim mogę i z kim nie mogę się spotykać. Był moim chłopakiem, a nie ojcem.
-On nie jest twoim przyjacielem, chce tylko dostać się do twoich pieprzonych majtek,- syknął ostro powodując, że zmarszczyłam brwi. Był moim przyjacielem. Której części tego nie rozumie?
-Nie każdy chłopak myśli tak jak ty Justin,- mruknęłam zimnym i opanowanym głosem, kiedy pozostałam spokojna mówiąc sobie, aby mu nie ulec. Nie zamierzam przegrać kolejnej kłótni.
-A co jeśli wezmę ze sobą Marcus'a, nie będziemy sprawiać kłopotów obiecuję,- powiedział głosem splecionym obietnicą.
-Nie jesteś zaproszony Justin,- podkreśliłam sylabami próbując przemówić mu do rozsądku. Nie było mowy, abym zaryzykowała pozwalając mu się tam pojawić. Mogę sobie wyobrazić jak Ryan by zareagował i uwierz mi, nie chciałabym aby to się wydarzyło.
-Cokolwiek,- wymamrotał chłodnym tonem ucinając rozmowę. Jego wargi objęły moje jeszcze raz, zacieśnił uścisk wokół mnie, po czym jęk zadowolenia uciekł z jego ust.
-Przyjadę po ciebie jak się skończy i będziesz mogła wrócić do mnie na właściwą imprezę,- powiedział, sugestywnie ruszając brwiami i wysyłając mi brudny uśmieszek, na co żartobliwie klepnęłam go w klatkę piersiową w dezaprobacie. Moja usta przełamały się, formując się w uśmiech który chciałam ukryć, po czym dałam się jego pretekstom.
Kontynuował całowanie mnie, z czasem zostaliśmy złapani w gorącym pocałunku, jęki wylatywały z naszych ust w tym samym czasie, następnie jego dłonie ponownie powędrowały do linii moich spodni.
-Justin, muszę iść - zatrzymałam go, mocno zamykając oczy przed ponownym ich otworzeniem starając się odzyskać spokój.
-Gdzie?- zapytał marszcząc brwi w zmieszaniu, prostując się powodując że ja też od razu się wyprostowałam razem z nim. Oprócz Brad'a, Rebecca Pearson była kolejną osobą, której Justin nie lubił. Ale była moją przyjaciółką i nie pomyśli, że będzie próbowała dostać mi się do majtek, więc będzie musiał z nią żyć. Choć wydaję się to dziwne, że próbowała to z nim zrobić i z jakiegoś powodu poruszyło to niełatwe emocje we mnie.
Zignorowałam swoje myśli zwracając swoją uwagę ponownie na Justin'ie i wysłałam mu uspokajający uśmiech.
-Do Rebecci, chce rozplanować moje przyjęcie,- poinformowałam go z wyraźnym brakiem zainteresowania w głosie, po czym niejasno przewróciłam oczami. Nie zrozumcie mnie źle, lubiłam Rebeccę. Ale jej entuzjazm był wystarczający, aby doprowadzać mnie do szału i to było na granicy irytujące.
-Pearson?- wykrzyknął cicho, lekko rozszerzając oczy, po czym opóźnione westchnienie uciekło z jego ust.
-Tak, pamiętaj, to jest moja przyjaciółka,- stwierdziłam oczywistym tonem, lekko wzruszając ramionami i wskazując, że nie byłam w nastroju do kłótni. Szczerze mówiąc nie byłam, bo jakoś nigdy nie wydawało się, że je wygram. A do tego Rebecca byłaby ostro na moim ogonie jeśli spóźniłabym się i rychło nie opuściła domu Justin'a i to jest to co się właśnie stanie.
-Jestem pewien, że mogę przekonać cię abyś tu została,- wymamrotał niskim i chrapliwym głosem na przeciw wrażliwej skóry moje szyi, podczas kiedy jego wargi wykonywały uwodzicielski taniec dający dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa; w najlepszy możliwy sposób. Ale to było to czego unikałam; wiedziałam, że może przekonać mnie do zostania, bo będąc całkowicie szczerą, chciałam tu zostać; ale musiałam iść.
Wstałam niechętnie, grymas natychmiast wpełzł na jego twarz, po czym opadł ponownie na oparcie kanapy.
-Zobaczymy się w piątek, po przyjęciu - poinformowałam go, celowo i powolnie wymawiając sylabami upewniając się, że w pełni zrozumiał moją wiadomość.
Głupkowaty uśmieszek przykleił się do jego twarzy, jego oczy były pomieszane z nieodgadnioną emocją, co sprawiło, że moje brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. Zawsze był tak trudny do odczytania; i to doprowadzało mnie do szału nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach.
-Zobaczymy się w piątek rano, w twojej sypialni - poprawił mnie, sugestywnie podnosząc brwi i zdobywając ode mnie rozdrażnienie w środku mnie. Jak zamierza mnie zobaczyć w piątek rano w moim domu? Jak zamierza to zrobić? Nie było mowy, że mój ojciec go wpuści; nie mówiąc już o moim bracie. Nie był mile widziany w moim domu, wiedział o tym, ale myślę że grał tak, aby tylko mnie zdenerwować.
-Zostaw otwarte okno,- wzruszył ramionami, a cwaniacki uśmieszek zaatakował kąciki jego ust. Westchnęłam w klęsce kiwając głową, następnie udałam się do wyjścia z pokoju dziennego i do głównych drzwi. Szybko sprawdziłam godzinę na moim zegarku, który był luźno owinięty wokół mojego nadgarstka, miałam kilka minut i to było oczywiste, że się spóźnię. Będę musiała wymyślić wymówkę podczas drogi.
-Mogę cię podwieźć,- zasugerował Justin, kiedy poszedł za mną zatrzymując się w przejściu i opierając się o futrynę, jego napięte mięśnie sprawiły, że wpatrywałam się w nie dłużej niż powinnam. To było prawie, że niesprawiedliwe jak dobrze wyglądał. Jego włosy opadały na jego czoło, a szare dresy luźno wisiały na biodrach. Wyglądał dobrze; w sumie to zawsze wygląda dobrze. I to było trudne do zrozumienia dlaczego w ogóle miał jakiekolwiek zainteresowanie w małej mnie.
Dźwięk uderzających się o siebie kluczy obudzi mnie z mojego pół-snu, a on stał uśmiechając się cwaniacko i kręcąc kluczami wokół swojego palca. Poczułam jak moje policzki się zarumieniły zdobywając od niego zwiewny śmiech, który uciekł z jego całuśnych ust.
-Jasne,- mruknęłam idąc za nim do jego samochodu.
Niski szum silnika był wszystkim co można było usłyszeć, po czym pojechaliśmy do domu Rebecci; oczywiście Justin wiedział gdzie on się dokładnie znajdował, czyli wydawało się, że byli przyjaciółmi z jej bratem; zastanawiałam się czy go zobaczę? Jeśli jest taki jak większość tych nieznośnych przyjaciół Justin'a to zdecydowanie mam nadzieję, że nie. Ale znów, rodzina Pearson'ów była szanowana przez moją, więc nie mógł być tak zły. Ostatnim razem, kiedy go widziałam miał czternaście lat i ledwo go pamiętam.
Zatrzymał się przed jej domem, jeden który trochę rozpoznawałam. Wysłała mi adres, ale byłam tu wcześniej. W rzeczywistości to parę razy, ale nie miałam więcej niż dziesięć lub jedenaście lat. Zgasił silnik zwracając swoją uwagę na mnie, podczas kiedy siedzieliśmy w milczeniu przed jej domem. Otworzyłam usta, gotowa do rozmowy, ale wysoka postać wyłoniła się z domu zatrzaskując za sobą drzwi.
Bez wahania Justin otworzył drzwi wysiadając z samochodu, po czym przywitał się z chłopakiem; zgaduję, że to brat Rebecci. Odzwierciedliłam działania Justin'a, zatrzaskując za sobą drzwi od samochodu i podchodząc do miejsca, gdzie stali.
-Grace Butler, czy za dużo nie urosłaś?- skomentował, po czym irytujący uśmieszek odnalazł drogę na jego usta. Poruszyłam się niespokojnie, śmiejąc się nerwowo i kiwając głową.
-Rebecca jest w środku, czeka na ciebie,- poinformował mnie wskazując głową na dom, delikatnie przewrócił oczami, a następnie zaśmiał się sarkastycznie; powodując, że Justin prawie to odzwierciedlił. Chłopcy. Skinęłam, mamrocząc do nich 'cześć' i udając się po ścieżce do głównych drzwi. Zapukałam delikatnie kilka razy odsuwając się i czekając za nią, aby otworzyła mi drzwi.
Kilka sekund później, w prawdziwym stylu Rebecci Pearson drzwi otworzył się, a w nich stała Rebecca uśmiechając się promiennie, szeroki uśmiech znajdował się na jej twarzy, po czym szybko zaprosiła mnie do środka zamykając za mną drzwi.
-Świetnie, jesteś już. Mamy tak wiele do zrobienia,- stwierdziła słowami przepełnionymi ekscytacją, pociągając mnie do swojego pokoju, gdzie papiery były porozrzucane po całej podłodze, na co westchnęłam w duchu. To będzie długi dzień.
__________________________________________________
Zwykle budzę się przez promienie słoneczne, które wpadają do pokoju przez szczelinę w zasłonach, których nie zasłaniam szczelnie wieczorem. Normalnie, albo jestem zbyt leniwa albo po prostu zapominam. Każdego ranka przeklinam siebie za robienie tego samego błędu w kółko. Ale dzisiaj było inaczej.
Zamiast ostrego światła, poczułam jak moje łóżko zapadło się i kilka rozpalonych pocałunków zostało umieszczonych na mojej twarzy. Otworzyłam oczy dostosowując je do światła, po czym mój wzrok został zablokowany na znajomych karmelowych tęczówkach. Bez kolejnej chwili, połączył swoje usta z moimi, nasze wargi poruszały się razem z furią,jego dłonie spoczęły na moich biodrach zamykając mnie w ciasnym uścisku, pogłębiając pocałunek.
-Wszystkiego Najlepszego aniele,- wymamrotał na przeciw moich ust, jego oczy wpatrywały się w moje sprawiając, że bicie mojego serca dramatycznie przyspieszyło. Nie żartował, kiedy powiedział że zobaczymy się w piątek rano. Wczoraj wieczorem zostawiłam otwarte okno, rozpaczliwie mając nadzieję, że przyjdzie. Ale nie byłam pewna czy żartował czy nie, nie chciałam ryzykować więc zostawiłam je otwarte na wszelki wypadek.
Płożył się obok mnie, wyrównywaliśmy nasze oddechy za każdym razem kiedy braliśmy wdech w tej komfortowej ciszy. Nareszcie skończyłam szesnaście lat. Wydaje mi się to tak bardzo obce, ale nie mogła być bardziej szczęśliwa. Miałam wrażenie, jakbym spędziła całe swoje życie mając piętnaście lat; ale w końcu to złamałam nawet jeśli musiałam czekać wieki, byłam teraz dorosłą szesnastką.
-Jesteś podekscytowana imprezą?- zapytał Justin z dokuczającym tonem przeplecionym w jego głosie, podczas kiedy wstrzymywał śmiech, który wyraźnie desperacko chciał się wydostać. Delikatnie uderzyłam go w pierś; wiedział dokładnie jak mnie zdenerwować.
-Tak naprawdę to jestem,- stwierdziłam, trochę go okłamując. Prawdę mówiąc o wiele bardziej chciałabym, aby Justin tam był. Nie to, że rzeczywiście mu to przyznałam, ale to było chyba oczywiste.
-Sądzę, że będzie to dla ciebie bardziej bezpieczne, jeśli powiesz że o wiele bardziej cieszysz się z after party,- uśmiechnął się cwaniacko wpatrując się we mnie przez przez jego rzęsy. Byłam zaintrygowana, aby dowiedzieć się jakie plany miał na te 'after party'. Spodziewałam się imprezy z bandą jego przyjaciół i jeżeli tak będzie to zdecydowanie nie będę się z tego bardziej cieszyć. Wydałam lekko opóźnione westchnienie, po czym narysowałam palcem kółka na jego piersi, milcząc a następnie wciągnęłam swoje wargi do buzi myśląc o dzisiejszym wieczorze.
Byłam ekstremalnie zdenerwowana, nie byłam osobą która lubi być w centrum uwagi dzięki czemu dzisiejszy wieczór będzie w pewien sposób moim najgorszym koszmarem. Ale moi przyjaciele ze szkoły i kościoła tam będą, więc przypuszczam, że nie będzie tak źle.
Planowanie dzisiejszej imprezy u Rebecci poszło zaskakująco dobrze i nie była zbyt nachalna. Była nawet podekscytowana. Można powiedzieć, że byłam bardziej podekscytowana niż ja; ale to nie było trudne do pobicia. Zaplanowałyśmy co ubierzemy, co zrobimy z naszymi włosami i jak wieczór będzie wyglądał. Ona zadecydowała większość rzeczy i na szczęście wszystko przestrzegało zasad mojego ojca. Nie to, że on tam będzie, ale jestem pewna, że będzie miał Ryan'a w stanie gotowości.
Wczoraj byłam na zakupach z mamą, aby kupić sukienkę. Na szczęście była łagodniejszy niż mój ojciec i sukienka nie była tragicznie długa. Była dość krótka i zaskakująco rzeczywiście mi się podobała. Za dużo zamieszania było o całej tej sprawie związanej ze mną. Ale szesnaście lat ma się tylko raz i moja matka przypominała mi o tym codziennie.
-Przyniosłem tobie prezent urodzinowy,- poinformował mnie, jego oczy błyszczały złośliwością powodując, że mój brzuch lekko skręcił się z nerwów. Choć moje brwi zmarszczyły się z dezaprobatą, mówiłam mu żeby nic mi nie kupował. Prezenty tak naprawdę nie za bardzo mnie obchodzą. Wyciągnął kwadratowe pudełko, trochę większe niż szerokość jego dłoni.
-Wiem, ale również korzyści są z tego dla mnie,- uśmiechnął się irytująco, sugestywnie poruszając brwiami, po czym wzięłam od niego to, lekko pociągając za wstążkę i podnosząc górną część. Na górze jasno fioletowego papieru leżały pasująca do siebie czarna, koronkowa bielizna. Od razu poczułam jak się zarumieniłam, zawsze sprawiał, że wszystko było takie bezczelne.
-Serio Justin?- stwierdziłam pytająco zdobywając od niego zwiewny śmiech. Jego wargi musnęły skórę mojego odsłoniętego ramienia.
-Pomyślałem, że mogłabyś założyć to dzisiaj wieczorem, oczywiście tylko dla moich oczu,- mruknął pozostawiając mokre pocałunki na moim obojczyku. Wydałam z siebie stłumiony jęk mówiąc do siebie, że moi rodzice byli tylko na dole.
-Dzieki,- wymamrotałam nisko, a następnie umieściłam swoje usta na jego, pociągnął mnie bliżej do siebie dzięki czemu nasze ciała splątały się ze sobą, a ja pobiegłam palcami przez jego włosy. Jego usta łapczywie zaczęły pożerać skórę na mojej szyi, jęki wytaczały się z mojego języka w pełnej przyjemności. Udogodnienia, które sprawiał swoim językiem spowodowały, że całkowicie zapomniałam o swoich rodzicach.
Jego wargi ponownie odnalazły moje, nie tracąc czasu, jego język wsunął się do moich ust przeglądając je, po czym pocałunek stał się gorący i nie było czasu na oddech. Jego ręce powędrowały do moich pleców, masując je delikatnie podczas kiedy nasze światło i ciche jęki wypełniały cisze.
Przerwałam, z trudem łapiąc powietrze przez tą intensywną sytuację i czując rozdrażnienie, kiedy spojrzałam mu w oczy koncentrując się tylko na nich, nie mogąc się oderwać.
-Moi rodzice są na dole,- wyszeptałam, mój oddech wciąż był uwiązany w gardle, a bicie mojego serca zaczęło zwalniać z rosnącego tempa. Skinął, zębami przygryzając swoją dolną wargę, jakby powstrzymywał siebie od zrobienia czegoś.
-Lepiej już pójdę,- odezwał się przerywając, po czym ponownie umieścił swój wzrok na moim kiedy regulowaliśmy nasze oddechy. -Do zobaczenia później, aniele - stwierdził słowami przepełnionymi obietnicą wstając z łóżka. Skinęłam, nie mając tchu aby wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, obserwowałam go jak wyszedł przez okno i powoli zszedł po drzewie.
_____________________________________________
Siedziałam przy swojej toaletce, przeglądając się w lustrze. Miałam na sobie swoją nową sukienkę i dzięki mojej matce na rzęsach miałam niewielką warstwę tuszu do rzęs.
-Wyglądasz niesamowicie,- Rebecca wysapała, rzucając mi komplement. Zaprosiłam ją, aby przygotować się na przyjęcie, cóż, w każdym razie, napominała o tym dość wystarczająco. A nie chciałam przygotowywać się sama.
Moje włosy były rozpuszczone i owinięte wokół mojej twarzy, obcięte schludnie spadały w dół moich pleców, kończąc się zaraz za ramionami. Nerwy zaczynały się niezręcznie pojawiać, a do tego jeszcze bardziej sprowokował je głos mojego ojca, który był słyszalny spod podłogi.
-Grace, czas już na nas,- mój ojciec nas podwoził, a następnie Rebecca później zabierała mnie. To był tylko pretekst, że zostaję u niej na noc. Ale nie musi o tym wiedzieć.
Wysłałam jedno, ostatnie i zupełnie przestraszone spojrzenie Rebecce, pokonując drogę w dół schodów. Moja matka i ojciec stali na dole, cierpliwie czekając na nasze przyjście.
-Pięknie wyglądasz kochanie,- moja matka powiedziała głośniej, a jej oczy promieniały uczuciem, podniosła wzrok. -Obydwie wyglądacie,- pochwaliła Rebeccę, posyłając jej ciepły uśmiech.
-Twoja matka ma racje, wyglądacie wspaniale.- mój ojciec odezwał się płochliwym głosem. Mogłam powiedzieć, że nie był zbyt odprężony, ale wyglądał na dumnego i szczęśliwego. -Lepiej się zbierajmy, jeśli nie chcecie się spóźnić,- ojciec stwierdził, sprawdzając racjonalnie zegarek i dalej nas pośpieszał. Pożegnałam się ze swoją matką idąc za moim ojcem do jego samochodu.
Siedziałam z tyłu z Rebeccą i tradycyjnie, dziewczęco plotkowałyśmy o przyjęciu. Byłam niezwykle zdenerwowana i nawet to było niedopowiedzenie, ale Rebecca dała sobie radę z uspokojeniem mnie i zanim zdążyłam się zorientować zatrzymaliśmy się na miejscu. - Baw się dobrze i bądź odpowiedzialna- ojciec znów mnie ostrzegł, ale nie musiał myśleć inaczej. Zawsze byłam odpowiedzialna; albo tak myślał.
Kiwnęłam głową, szybko żegnając się, kiedy wyszłyśmy razem z samochodu idąc pod rękę w stronę przyjęcia. Weszłyśmy, światła były przyćmione, a tłumy ludzi były na parkiecie, nic podobnego jak na którejkolwiek imprezie Justina. Ale przynajmniej ludzie tu byli i wydawali się dobrze się bawić.
Tłumy ludzi zbliżyły się do mnie, krzycząc 'Wszystkiego Najlepszego' do mojego ucha, kiedy się z nimi witałam; to właśnie przypomniało mi, że nie byłam jedyną, która była na uwadze. Rozmawiałam z nimi trochę, bezmyślnie gadając z każdym ze znajomych twarzy. Ryan'a nigdzie nie było widać, może i mój ojciec mi ufał. Poczułam, jak pośpiech z nieczystością przeszedł przez moje ciało, kiedy próbowałam odsunąć się na bok.
-Grace,- Brad uśmiechnął się promiennie, pędząc do mnie i zatrzymując mnie w uścisku. Może to była dobra rzecz, że Justina tu nie było. -Wszystkiego najlepszego,- uśmiechnął się promiennie jeszcze raz, dając mi pudełeczko i nakłaniając mnie żebym je otworzyła. Udałam uśmiech, zabierając pudełeczko, dokładnie jak w ten poranek, pociągnęłam za wstążkę, która rozwiązała się w moich rękach. Ale jakoś nie sądziłam, że ich prezenty mogą być takie same.
Podniosłam pokrywkę, ukazując srebrny łańcuszek z niewielkim wisiorkiem w kształcie serca. To było piękne, nie miałam wątpliwości. Ale to musiało go kosztować fortunę, a ja nie chciałam, żeby tyle na mnie wydawał. To było jak prezent od chłopaka, a nie przyjaciela, miałam rozpaczliwą nadzieję, że zdaje sobie sprawę, że nie będziemy niczym więcej.
-Wow, Brad to jest piękne, dziękuję, -uśmiechnęłam się promiennie, patrząc w górę na niego, kiedy wysłałam mu wdzięczny uśmiech. -Pozwól mi go na ciebie założyć,- zaoferował, biorąc naszyjnik i każąc obrócić mi się do niego tyłem. Zrobiłam tak jak powiedział, podnosząc moje włosy czułam jak chłodny metalowy naszyjnik dotyka mojej szyi, a on go zapina. Justin nie będzie zadowolony.
-Naprawdę Brad, bardzo dziękuję,- podziękowałam mu jeszcze raz, dotykając palcami naszyjnik, który wisiał wokół mojej szyi. Nie mogłam się powstrzymać, ale uważałam, że to jest pewnego rodzaju grą, chciał celowo wkurzyć Justina, czy za bardzo przesadzałam? Zlekceważyłam swoje myśli, nie chcąc myśleć o tym dłużej, ponieważ kontynuowałam rozmawianie z Bradem i próbowałam jak najlepiej bawić się na moim przyjęciu.
Noc minęła dość szybko i muszę zadziwiająco powiedzieć, że całkiem dobrze się bawiłam. Większą część przyjęcia spędziłam z Bradem i Rebeccą, ku przerażeniu Justina; ale nie musiał o tym wiedzieć.
Już wysłałam wiadomość swojemu tacie, że zostaję na noc u Rebecci, żeby wszystko było załatwione. Wciąż nie mogłam się powstrzymać, ale czułam poczucie winy. Ostatnio wszystko, co robiłam to było kłamanie, chociaż zyskałam zaufanie u swoich rodziców. To nie byłam ja, i ta nieznajomość tego mnie przeraża. Ale sprawy z Justinem różniły się i nie trudno było zauważyć, że go lubię; bardzo.
I to przyjęcie sprawiło, że zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi bycia wokół Justina i chociaż nie chciałam uznać to za prawdę to chciałam, aby przyszedł dziś wieczorem i irytująco brakowało mi jego obecności. Chcę żebym nie musiała się skradać i żebym nie musiała kłamać rodzicom i chciałam, aby nasze stosunki były trochę bardziej funkcjonalniejsze;. Ale nie wygląda na to, że zamierzają się w najbliższym czasie zmienić.
Pozbyłam się swoich myśli, sprawdzając mój zegarek, by zobaczyć, że już zbliżała się dziesiąta; oznaczało to, że przyjęcie już prawie się kończy. I nie mogłam powiedzieć, czy poczułam ulgę, czy smutek. Większość ludzi wróciła już do domu, najpierw mi dziękując, więc niewielu ludzi tu teraz było; a Rebecca poszła kilka minut temu.
Udałam się do wyjścia, wiedząc doskonale, że Justin siedział w swoim samochodzie, czekając na mnie. Wyszłam z budynku, zimne powietrze popędziło od razu do moich płuc i poczułam drżenie na moich plecach. -Grace czekaj!- głos Brada odbił się echem w moich uszach, drzwi otworzyły się ponownie, po czym Brad z nich wyszedł. Zaprzestałam pójście w stronę Justina, a przerzuciłam swoją uwagę na Brada.
-Dobrze się bawiłaś dziś wieczorem?- zapytał radośnie, zawsze był szczęśliwy i było to godne podziwu, ale na pograniczu irytujące.
-Spędziłam naprawdę dobrze czas, dzięki.- powiedziałam mu tak i teraz nie kłamałam. Dobrze się bawiłam, bardziej niż mogłam sobie wyobrazić; nawet jeśli nieco tęskniłam za Justinem.
Usłyszałam z daleka trzask drzwi samochodu, moje oczy szybko zobaczyły zirytowanego Justina, który szedł w naszą stronę. O rany. To nie może się dobrze skończyć. Brad poszedł wzrokiem tam gdzie ja, a jego oczy nieznaczenie się rozszerzyły i niespójne słowa uciekły z jego ust, których niestety nie mogłam ich zrozumieć.
-Bieber- Brad przywitał się, jego głos był sarkastyczny tak jak uśmiech na jego twarzy, ale najwyraźniej udawał i byłam pewna, że chciał aby właśnie tak wyglądał.
-Chłopiec z klubu zadania domowego.- przywitał się lekceważąco, nie wracając do tego, tylko wysłał mi nieufnie spojrzenie i szybko skinął głową. Nie chciałam, aby skończyło się ze łzami w oczach, jak zwykle. I rozpaczliwie chciałam mieć jednego normalnego znajomego, który rzeczywiście może się dogadać z Justinem.
-Musimy iść, robi się późno,- odezwałam się, przerywając ich zabójczą walkę na wzrok, trącając lekko Justina powodując, że kiwnął niejasno wciąż koncentując wzrok na Bradzie
-Jasne, do zobaczenia Grace- powiedział Brad przesądnie słodko, robiąc to jak najlepiej, aby zdenerwować Justina, ale szybko pociągnęłam go w kierunku jego samochodu, upewniając się, że nic z tego nie wyjdzie.
Justin ostro zatrzasnął drzwi, kiedy dostaliśmy się do jego samochodu. Siedział przez chwilę bezgłośnie, próbując dojść do siebie, a przypomniawszy sobie, zwrócił się do mnie; ale coś innego przykuło jego uwagę. Jego usta zmarszczyły się tak samo jak brwi. Poszłam za jego wzrokiem, dotykając palcami łańcuch mojego naszyjnika, nagle zdając sobie sprawę w co się wpatrywał. O rany.
-Kto przyniósł ci naszyjnik?- Zapytał niecierpliwie, jego głos był pełen niepewności, chłodny i urwany. Ale było wyraźnie widać, że znał już odpowiedź. Skarciłam się w duchu, że go nie zdjęłam, ale zawsze kłócił się o byle głupoty.
Myślałam, że jego pierwsze słowa do mnie będą; "Jak twoja noc?" A może "Ładnie wyglądasz", ale zamiast tego pyta mnie o głupi naszyjnik, ale ja głupia zapomniałam go zdjąć. Nie, że musiałabym, przecież to był tylko prezent.
-Brad, to był prezent urodzinowy,- poinformowałam go, starając się go nieco załagodzić, ale wiedziałam, że to nie będzie łatwe.
-Prezent urodzinowy?- stwierdził pytająco z podrażnieniem słyszalnym w jego głosie, gdy wypuścił sarkastyczny śmiech. -Kim on myśli, że jest?- odparł, jego ciało napięło się, a palce owinięte były ciasno wokół kierownicy; jego kostki przybrały biały kolor, a mój żołądek przewracał się z nerwowości.
-Ja pierdolę, jestem o krok od najebania mu,- mruknął płytkim i ostrym głosem. Milczałam czekając, aż się uspokoi, to był tylko naszyjnik i dostałam go jako prezent urodzinowy, to nic nie znaczyło.
-To jest tylko prezent,- odpowiedziałam przewracając oczami na jego dziecinne zachowanie.
-On praktycznie oznacza cię jako jego,- splunął z rosnącym gniewem, strzelając mi niedowierzające spojrzenie.
-Nie bądź głupi,- odparłam cicho, nie kontrolował siebie.
-A ty nie jesteś jego- warknął nisko, opadając z powrotem na krzesło, kiedy szczelnie zamknął oczy, jakby próbował się uspokoić. Milczałam, słuchając jak regulował oddech. Jego nad opiekuńczość była poza kontrolą, to było słodkie, ale musiał wyluzować; naprawdę.
-Chłopaki robią imprezę w domu-, poinformował mnie, jego oczy były wciąż zamknięte, gdy pośrednio mówił do mnie. Skinęłam głową, czując się głupio wiedząc, że nie może mnie zobaczyć, ale kontynuował w każdym razie. - Myślałem o pójściu, ale bardziej chcę cię z powrotem w moim miejscu i to szybko,- mruknął z westchnieniem uciekającym z jego ust, kiedy otworzył oczy. Czułam jak się czerwienię na jego bezczelne odniesienia.
Przekręcił kluczyki w stacyjce, napędzając silnik, szybko wyjeżdżając z parkingu na drogę. Patrzyłam, jak jego szczęka zaciska się, a oczy mocno koncentrują się na drodze, mrucząc niespójne słowa pod nosem. Nie powiedziałam nic, mój żołądek ubijał się z niepokojem na to, co miało się wydarzyć.
Nie było dużego ruchu na drodze więc Justin w milczeniu jechał jak najszybciej do domu swojej mamy. Ale byłam zbyt zdenerwowana, aby rozmawiać, więc nie przeszkadzało mi to. Zanim mogłam zdać sobie sprawę, gdzie byliśmy, dźwięk wyłączanego silnika doszedł do moich uszu. Spojrzałam przez okno i widokiem za nim był jego dom, moje zdenerwowanie jeszcze bardziej wzrosło.
Szybko wysiadł z samochodu, a ja zaraz za nim. Złapał mnie za rękę, wtykając klucz do zamka, przekręcił go i wpuścił nas do domu. Poczułam jak zostałam popchnięta na jakąś powierzchnie, niemal boleśnie uderzając plecami o ścianę, po czym jego wargi spoczęły na moich w ogrzewanym pocałunku pełnym pilności.
-Mówiłem ci, że ładnie dziś wyglądasz,- mruknął na przeciw moich ust, jego uformowały się w irytujący uśmieszek, podczas kiedy chciwie wędrował rękoma po moim ciele. Jego usta gorączkowo całowały moją szyję, głośne jęki uciekały z moich ust w przyjemności i nie chciałam tego przerywać. Jego ręce wylądowały pod moimi udami, podnosząc mnie i przygważdżając do ściany, a moje nogi momentalnie owinęły się wokół jego pasa.
Nagle światła zapaliły się, wystawiając moje oczy na działanie z powodu ostrego światła, a kobiecy głos się odezwał.
-Justin,- kobieta, która się odezwała to była jego matka; jej głos był senny, kiedy przecierała swoje oczy wierzchem dłoni. Szybko rozwinęłam moje nogi z pasa Justina, kiedy mnie obejmował, moje policzki stały się ciepłe i niezaprzeczalnie przybrały jasny odcień szkarłatu. Jakże żenująco.
-Er mamo, przepraszam, my po prostu,- Justin zatrzymał się, liżąc dolną wargę, kiedy starał się zatrzymać uśmieszek pojawiający się na jego twarzy, kiedy patrzył na mnie. Oczy Pattie zamigotały kiedy patrzyła na mnie i na Justina, nieznacznie rozszerzyła oczy, gdy zdała sobie sprawę z sytuacji, wprawiając mnie w jeszcze gorsze zakłopotanie.
-Widzę,- mruknęła, lekko pocierając głowę.
-Będziemy na górze,- powiedział niezręcznie, wskazując głową w stronę schodów. Skinęła niejasno, kiedy Justin wziął moją rękę prowadząc mnie na górę.
-To było tak żenujące,- mruknęłam upokorzona, jak tylko jego drzwi sypialni się zamknęły, zdobywając przewiewny śmiech z ust Justina; wydawał się dość niewzruszony całą sytuacją.
Bez wypowiadania żadnego innego słowa zaprowadził mnie do łóżka popchnął mnie i wspiął się na mnie, jego wargi wróciły z powrotem do moich warg jakby sytuacja na dole w ogóle się nie wydarzyła. Ale magia jego ust sprawiła, że też o tym zapomniałam. I to było coś, co znacznie mnie przeraziło.
Dotknął palcami naszyjnik, który dostałam od Brad'a. Niskie warknięcie uciekło z jego warg, jego oczy pociemniały. Odpiął srebro z mojej szyi, rzucając je natychmiast na ziemie, nie musiałam zgadywać, jakie będą dalsze jego czyny. Pocałował na nowo i łakomie moja szyję, jego wargi całowały cały obszar, upewniając się, że poświęcił każdemu dostateczną ilość uwagi i żadnej części nie pominął.
-Nie chcę żebyś nosiła ten naszyjnik,- mruknął na przeciw mojej skóry, jego uchwyt zacisnął się na mnie nieznacznie, kiedy patrzył na mnie spod swoich rzęs. Natychmiast skinęłam głową, nawet nie myśląc o odpowiedzi, on oczywiście uśmiechnął się z szybkiej reakcji. Jego palce zatrzymały się na rąbkach mojej sukienki, a jego oczy zjechały z moich oczu na sukienkę.
Szybko ją podciągnął, a ja podniosłam ręce, pozwalając mu ją zdjąć od razu rzucając na bok zaraz obok naszyjnika. Byłam teraz tylko w moim biustonoszu i majtkach; ten zestaw, który Justin dał mi na urodziny. Ale nagle nie poczułam się tak pewną siebie, czułam się raczej nieswojo, narażona na jego oczy krążące z wściekłością po moim ciele.
-Wyglądasz tak pięknie,- mruknął pod nosem, jego ręce przemierzały litościwie po moich biodrach, od czasu do czasu przyciskając wargi d mojej skóry. Jego palce przesunęły się do moich pleców, dochodząc do mojego zapięcia od stanika, bawiąc się nim kilka chwil przed odpięciem go i rzuceniem do kompletu na podłodze.
Sięgnęłam do jego t-shirtu, moje palce zwinnie szarpnęły materiał. Uniósł ręce, a ja podniosłam koszulkę i rzuciłam ją delikatnie na podłogę. Jego palce grały z tkaniną moich majtek, dotykając je po bokach, doskonale dając mi znać, że chciał je zdjąć. Dotknął mnie przez materiał, zdobywając gardłowy jęk ode mnie, moje ręce ścisnęły jego pościel w zupełnej rozkoszy.
-Justin -zapiszczałam na jego dokuczanie, moje ciało wewnętrznie na niego krzyczało, a irytujący uśmieszek odnalazł jego wargi, w pełni korzystając z sytuacji.
-Co chcesz?- zapytał złośliwie, jego powolny i uwodzicielsko szorstki głos wysyłał moje ciało do dalszego szaleństwa.
-Proszę-, mruknęłam, wstydząc się go o to poprosić, jego uśmieszek urósł, kiedy zahaczył kciukami o moje majtki.
Szybko pociągnął je w dół, rzucając je na dywan i bez wahania kciukiem przetarł moje centrum okrężnym ruchem, kolejny spektakularny jęk uciekł z moich ust z przyjemnością, mój umysł wygasł, gdy doszłam prosto do nieba. Powtórzył swoje działania, ale tym razem na dłużej wysyłając więcej przyjemności przez moje ciało.
Kilka sekund później jego dwa palce weszły niespodziewanie we mnie, a westchnienie wyleciało z zaskoczenia z moich ust, jego język krążył wokół mojej łechtaczki w tym samym czasie, niekończące się jęki uciekały z moich ust, palce zacisnęły się na jego pościeli, przyjemność stawała prawie nieznośna, a on kontynuował sprawianie mi przyjemności, ssąc i liżąc z wściekłością, a jego palce wchodziły i wychodziły ze mnie.
-Czy czujesz tę przyjemność?- mruknął na co natychmiast skinęłam, mój umysł próbuje skupić się na nim, ale przyjemność paraliżuje go niemal natychmiast. -Pamiętaj, że jesteś moja.- warknął, starając się dotrzeć do punktu, kiedy kontynuował doprowadzanie mnie do orgazmu, moje dolne mięśnie zacisnęły się, kiedy czułam się gotowa do uwolnienia.
-I nikogo innego, szczególnie nie Brada-, jego imię wyszło z jego ust z czystym jadem, przyciągając mnie bliżej, jego działania niemal złośliwie stały się coraz wolniejsze.
-Justin,- jęknęłam znowu, potrzebując rozpaczliwie orgazmu do którego się zbliżałam. -Jestem tylko twoja,- potwierdziłam, kiwając na niego, a jego oczy niewyraźnie błyszczały z nieznajomych mi emocji.
Przyspieszył swoje działania, ssąc i liżąc moje centrum, a wtedy poczułam, jak mój orgazm przeszedł przeze mnie, obcy jęk jego imienia wydostał się z moich ust, po czym zrelaksowałam się, a moje ciało próbowało się uspokoić po tym stanie.
-Który to już orgazm?- zapytał dokuczającym tonem w głosie, kiedy położył się obok mnie; chwytając jego koszulkę i zakładając ją na mnie, która na mnie kończyła się trochę wyżej kolana.
-Straciłam rachubę,- zachichotał, owijając rękę wokół mnie, przytulając mnie do piersi i całując moją głowę przez moje włosy.
-Wszystkiego najlepszego,- mruknął pokornie, splatając nasze ręce, kiedy kreślił delikatne kółka na mojej dłoni. -Byłem już prawie gotowy, żeby cię pieprzyć ponownie, ale nie byłem pewien, czy jesteś gotowa,- poinformował mnie, jak jego oczy koncentrowały się na suficie nad nami. Jego słowa sprawiły, że po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz; zawsze był tak kusząco bezczelny.
Leżeliśmy w milczeniu, próbując złapać oddech, wtuliłam się bardziej w jego ramiona, kiedy poczułam, że moje oczy zaczynają się zamykać, byłam zmęczona po dzisiejszej nocy z powodu wcześniejszych działań i po tym, co się właśnie stało. W moim brzuchu eksplodowały motyle, kiedy myślałam o wszystkim i czasami trudno było być w stanie, aby mnie zrozumieć.
Wszystko się zmieniło, radykalnie i w tak krótkim czasie, to było tak w przeciwieństwie do mnie, ale nie mogłam pomóc, ale myślę o tym, jak wiele radości miałam, kiedy Justin wszedł moje życie. I nie chcę, żeby w najbliższym czasie się to zmieniło.
Ryan's P.O.V
Usiadłem na brzegu łóżka, po czym sprawdziłem godzinę za zegarze na moim nocnym stoliku. Czerwone lasery mówiły mi, że była za piętnaście jedenasta i czekałam za wiadomością od jednego z chłopaków. Moi rodzice spali, a ja byłem gotowy aby się wymknąć tak szybko, jak jeden z nich poinformuje mnie gdzie się spotkamy.
Telefon zadzwonił w mojej ręce, a znajome imię pojawiło się na ekranie. Dan Pearson. Brat koleżanki Grace, którego znałem już od dawna, zgaduję, że napisał mi gdzie mamy się spotkać.
Od Dan:
Cześć, moja siostra śpi u swojej przyjaciółki a moich rodziców nie ma, spotykamy się u mnie.
Przeczytałem wiadomość dwa razy i niespokojne uczucie wpełzło do mojego żołądka. Myślałem, że moja siostra śpi u niej w domu? Więc jeśli jego siostra była gdzieś indziej to gdzie do chuja była Grace? Pomyślałem o tym przez mniej niż sekundę i już znałem odpowiedź; wiedziałem gdzie była, ale możliwość tego bycia prawdą sprawia, że robi mi się niedobrze na żołądku.
Powiedziałem jej głośno i wyraźnie, aby trzymała się z dala od Justin'a. Oznaczał kłopoty, mogłeś to wyczuć z kilometra. Zranił ją raz i jestem pewny, że będzie zdolny do zranienia jej jeszcze milion razy. Poczułem jak moje pięści mocno się zacisnęły, kiedy starałem się zachować spokój , ale wszystko o czym mogłem myśleć było jedną świadomą myślą, która grała na pętli w moim umyśle.
Miałem zamiar zniszczyć Justin'a Bieber'a. I upewnię się, że nigdy już ponownie nie dostanie się do mojej siostry w promieniu tysiąca mil.
Na początek, jak wam się podoba rozdział? Uuu no to Justin ma przejebane (lekko mówiąc)
Chciałabym bardzo podziękować pewnej osóbce, która pomogła mi z rozdziałem.
Tu macie jej bloga http://dont-talk-to-strangers-tlumaczenie.blogspot.com
I chciałabym podziękować bardzo osóbce, która stworzyła ten piękny szablon (napiszcie w kom co sądzicie o szablonie)
tu macie jej opowiadania i bloga graficznego
I polecam również to opowiadanie:
Ps. Jak są jakieś błędy to piszcie bo nie sprawdzałam za bardzo swojej części, bo ledwo żyje kac morderca nie ma serca
rozdzial po prostu wow zazdrosc justina jest jest urocza i slodka serio haha btw boje sie o justina, mam nadzieje ze nie stanie sie mu nic zlego @ASSHOLEMCCAN
OdpowiedzUsuńWow, ten rozdział był emocjonujący. A najbardziej ten moment między Grace i Justin'em. Jestem cholernie ciekawa, co zrobi Ryan. Nie mogę się doczekać perspektywy Justina. Mam nadzieję, że Bieber nie sypia z innymi dziewczynami. Bo jeśli tak, to będę mega wkurzona.Dobrze tłumaczysz, ale czasami pojawiają się literówki.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
RubyOve=^.^=
Wkurza mnie Brad i Ryan o matko, a rozdzial wspanialy jak zawsze �� <3
OdpowiedzUsuńRewelacja :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBiedny Justin ma przerąbane... Współczuję Grace:c
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńO matko zakochałam się*.*
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity, tyle w nim emocji<3 nie mogę się doczekać następnego
~M
Świetny! x A szablon cudowny :)
OdpowiedzUsuńto ff to moje zycie boze cnjkndkjnfjdf
OdpowiedzUsuńNa tel. nie ma zakładek.... czemu??
OdpowiedzUsuńnie ma zakładek bo to zależy od tego jak jest zrobiony szablon, jak masz jakieś pytanie czy cos, a chciałaby sie dostać do jakiejś zakładki to po prostu napis z to w komentarzu ale wejdz na komputer ;)
Usuńalbo wejdz na komputer*
UsuńGenialny tylko szkoda mi ich że nie mogą się normalnie spotykać :/ nie mogę się doczekać następnego i co Ryan zrobi Justinowi :ooo
OdpowiedzUsuńMistrzostwo
OdpowiedzUsuńCuDoWnY !!! Kocham to tłumaczenie <3 !!!
OdpowiedzUsuńkurwa mac, jebany ryan. mam nadzieje, ze nie powie tylko ojcu. a grace i justin sa tacy uroczy ❤️
OdpowiedzUsuńzazdrość Justina jest urocza ale wkurzają a...a Justin ma przejebane... Ciekawe co Ryan wymyślił
OdpowiedzUsuńNo to justin ma przejebane
OdpowiedzUsuńOmg
Kocham to ff, a ten rozdzial to mistrzostwo /Pati
Jak zawsze rozdział niesamowity!!!!! Nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <33
OdpowiedzUsuńKocham to ff :3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału!! C: Będzie pewnie tak samo cudowny jak ten :3 Kocham to tłumaczenie <333 :**
OdpowiedzUsuńJa piernicze ;o kocham bo po 1 to genialne ff, po 2 długość tego rozdzialu :) po 3 ile sie dzieje po 4 genialnie tlumaczysz i dziekuje za to, po 5 kurwa co Ryan chce zrobić ?! Justin będzie miał duuuuzo kłopotów coś czuje, a po 6 jshsubsjsbshbsjaab co sue nie działo, Justin jest taki havhvggv co on jej nie robi, też chce żeby ktoś mnie tak obudził !!!! ;o
OdpowiedzUsuńUps ktoś tutaj jest wściekły! Świetny jak zawsze ♥
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńMega mega ;*
OdpowiedzUsuńAle będzie afera :3
OdpowiedzUsuńZarąbisty *_*
OdpowiedzUsuńnic dodać, nic ująć :*
O nie niech on zostawi ta dwójkę w spokoju sa słodcy :/// świetny rozdział czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń+ KOMENTOWAC !!
japierdole to justin ma przejebane, ale slodki ci wyszedl teb rozdzial w sumie( doszla nowa czytelniczka) caluski :****
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział ndjnfjdsfnfjsfnjkfnf
OdpowiedzUsuńWow,super rozdział! Czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*** uwielbiam takie długie <3 <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze ff bvhgvgfgdrsree
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny i jeszcze taki długaśny ;***
OdpowiedzUsuńUduszę Ryana...
OdpowiedzUsuńJa też. Niech tylko spróbuje ich rozdzielić to...
UsuńBiedna Grace :c Ryan się trochę wkurzył Justinowi się trochę oberwie :/
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńGrace i Justin są idealni ;* Kocham.ich i to,opowiadanie
OdpowiedzUsuńJezu kiedy nastepny:)
OdpowiedzUsuńChciałabym byc taka Grace i mieć takiego chłopaka bad boya ale PRZECIEŻ TO NIE REALNE a szkoda. Nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Grace że ma takiego chłopaka jak Justin *.*
OdpowiedzUsuńHHrjdlsvdh boski
OdpowiedzUsuńTaki Justin mógłby przyjezdzac pod szkole i czekać na mnie razem z chlopakami paląc papierosa *_______*
OdpowiedzUsuńBoze Ryan jest taki irytujący,ugh.Mogłby dać spokój
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga !! A rozdział jest zajebisty ♥ czekam nn
OdpowiedzUsuńO nie niech Ryan da im spokój co on sobie myśli. Przyczepil sie do niego niech beda szczęśliwi razem
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!! Jest strasznie ciekawe, bardzo mnie wciągnęło i nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję że będzie tak samo ciekawy jak poprzednie <333
UsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!! Jest strasznie ciekawe, bardzo mnie wciągnęło i nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję że będzie tak samo ciekawy jak poprzednie <333
OdpowiedzUsuńnajcudowniejsze ff jej
OdpowiedzUsuńAWESOME :* ja chce już następny :)
OdpowiedzUsuńCo ten jej brat się go uczepil..... oni sa szczęśliwi ze sobą
OdpowiedzUsuńCzekam nn
Super. Nie moge doczekać się kolejnego :)
OdpowiedzUsuńO boże . . . . . .
OdpowiedzUsuńniesamowity rozdział,uwielbiam to ff
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział. Chce więcej czekam na kolejny !!!
OdpowiedzUsuńKocham to jak tłumaczysz <33 W taki oryginalny sposób uwielbiam:**
OdpowiedzUsuńJustin i Grace poszaleli sobie troche... Ale będzie niezręczna sytuacja kiedy mama Justina zacznie rozmawiać z nim na temat Grace i tego co stało się w nocy. Justin ma przechlapane!! :c
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie jest inne niż pozostałe które czytałam :33
Najlepsze opowiadanie ever. Chce juz kolejny uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńOmg niech ten Ryan się od nich odpiepszy. Tym ze chce zniszczyć Biebera zyska nienawiść siostry. Chce next
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper ! ❤️ Czekam na kolejny .
OdpowiedzUsuńUgh ... Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńAww ... Justin taki słodki :)
OdpowiedzUsuńCudooo!
OdpowiedzUsuńWowowowow! Ale będzie jazda jak się dowie Ryan. Wkurza mnie trochę, bo się ciągle wtrąca. Ugh, to jest jej życie! Czekam na następny. Kocham cię x
OdpowiedzUsuńJAPIERDOLE RYAN ZACHWUJE SIE JAK JEJ OJCIEC... TO JEJ ZYCIE I MOZE ROBIĆ CO CHCE, A TEN SIE UCZEPIL TAK TEGO JUSTINA ;__; CIEKAWE CO TERAZ BĘDZIE ! WENY ŻYCZĘ <3
OdpowiedzUsuńjedno z najlepszych ff ;]
OdpowiedzUsuńJustin mnie strasznir irytuje niby jest mily i wgl ale chodzi mu tylko o sex... ;-)
OdpowiedzUsuńNaj rozdział ����
OdpowiedzUsuńuwielbiam
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć takiego chłopaka baf boya który nie gra według zasad ale takich nie ma xd a zresztą wole laski. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nowego
Super tłumaczysz :)
omg co ryan zrobi
OdpowiedzUsuńCzekam na to co zrobi Ryan...
OdpowiedzUsuńO boże kocham to jest szansa ze jtr dodasz nowy rozdział
OdpowiedzUsuń