27.03.2015

Home {10]

 (nie sprawdzony, zrobię to jutro)

-Dochodzi 14:00 w Toronto. Prosimy o zapięcie pasów i podniesienie swoich fotelów do pozycji pionowej. Niedługo lądujemy,- ogłosił interkom nad moją głową. Chwyciłam pas i zapięłam go w talii, z kolei wzięłam swój magazyn ze stolika kładąc go pod fotelem, a później zamknęłam stolik.
Od dziecka nie lubiłam latać, a lądowanie było rzeczą, której najbardziej nienawidziłam. Stewardesy przeszły obok robiąc szybkie sprawdzenie, aby upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu, po czym wróciły na swoje stanowiska, zapinając się. Wrzuciłam cukierka do buzi, cicho go ssąc, aby uniknąć zatknięcia uszu.
Spojrzałam przez okno, jaskrawe światła z lotniska pojawiły się przed moimi oczami, nudne szare niebo sprawiało, że wyglądało na jeszcze późniejszą godzinę niż rzeczywiście była. Oparłam się na swoim fotelu ściskając podłokietnik, kiedy poczułam jak samolot zaczął szybko opadać, mój żołądek skręcił się lekko, gdy koła uderzyły z hukiem o ziemię.
Westchnęłam z ulgą, jak samolot się zatrzymał, ponownie otwierając oczy, a następnie znowu spojrzałam przez okno. Byłam w domu.
Wzięłam głęboki wdech, zadowolone westchnienie uciekło z moich ust, następnie odpięłam pas chwytając swój bagaż podręczny z górnej szafki. Zeszłam po schodach idąc do busa, który zawiezie nas, abyśmy mogli odebrać bagaże.
Uczucie, którego nie mogłam rozszyfrować wpełzło do moich żył i poczułam jak żołądek lekko skręcał się ze zdenerwowania. Nie widziałam rodziców od miesięcy i to naturalne, że za nimi tęskniłam, ale wszystko co wydarzyło się wraz z Justin'em umieściło mnie na krawędzi. Oczywiście, że nie wiedzieli o tym, co się stało, ale mimo wszystko prawdopodobne było to, że wróci do Stratford, a ta bliskość stawała się trudna.
Stałam niecierpliwie po odbiór bagażu, niekończące się torby posuwały się w kółko i w kółko na taśmie. Zauważyłam swoje dwie walizki, chwyciłam jedną i drugą za uchwyt, po czym zdjęłam je z taśmy. Sprawdziłam godzinę na zegarku, mój żołądek zrobił fikołka, ponieważ wiedziałam, że moi rodzice już czekają za mną na zewnątrz lotniska.
Ciągnęłam za sobą walizki idąc do wyjścia, zimny kanadyjski wiatr uderzył o moją skórę powodując, że natychmiast zadrżałam biorąc głęboki wdech – dobrze było być w domu.
Zanim zrobiłam krok dalej, para ciepłych ramion owinęła się wokół mnie, znajomy kobiecy zapach dotarł do moich zmysłów, gdy zareagowałam na ten uścisk.
-Cieszę się, że wróciłaś,- moja matka ciepło się przywitała robiąc krok do tyłu, po czym uśmiechnęła się od ucha do ucha, a ja zrobiłam to samo.
-Dobrze, jest być znowu w domu,- potwierdziłam z uśmiechem widniejącym na ustach, po kilku sekundach westchnienie opuściło moje wargi. Cofnęłam się zakładając kosmyk włosów za ucho, gdy pojęłam obecność mojego ojca i brata. Oboje uśmiechali się – psychicznie zauważyłam, że nie mieli powodu do nie robienia tego, nie wiedzieli co się stało w Connecticut.
We dwóch wciągnęli mnie do uścisku, niezwykłe uczucie spowodowało, że uśmiech pojawił się na mojej twarzy, później poszłam z nimi do samochodu wkładając swoje torby do bagażnika i szybko siadając na tylnym siedzeniu.
-Jak tam kościół tato?- zapytałam go, kiedy odpalił silnik wyjeżdżając z parkingu. Tydzień temu został podpalony przez jakiegoś chuligana; kościół był drugim domem mojego ojca i wiedziałam jak zestresowany był.
-Odbudowa idzie w dobrą stronę, malarze pracują po nadgodzinach, w końcu święta są najbardziej pracowitą porą w roku,- mruknął biegnąc dłonią przez rozczochrane włosy.
-Złapali tych ludzi, którzy to zrobili?- zapytałam, wiedziałam, że był do drażliwy temat, ale miałam pytanie i umierałam z ciekawości, aby się o tym dowiedzieć. Stratford był małym miastem i to musiał być ktoś kogo znałam. Ale co posunęło ich, aby zrobić coś takiego.
Potrząsnął głową wypuszczając sfrustrowane westchnienie,
-Jeszcze nie, ale znajdę ich, nie martw się - uspokoił z determinacją w głosie, wysyłając mi mały uśmiech w przednim lusterku.
Byłam szczęśliwa, że znowu tu jestem, ale trwała dziura w moim brzuchu mówiła mi inaczej.

_____________________________________________________

Rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy, mój pokój z powrotem wrócił do normalności, następnie usiadłam na łóżku wzdychając i rozglądając się po pokoju, wszystko wizualnie było na swoim miejscu, ale jakoś dziwnie się czułam.
Mój telefon zadzwonił na nocnym stoliku wybudzając mnie z mojego snu na jawie. Chwyciłam go, znajome imię wyświetlało się na ekranie.

Od: Brad:
Hej, słyszałem, że znowu jesteś w Stratford, chcesz się spotkać?

Przeczytałam wiadomość kilka razy, pojmując informację, na co westchnienie opuściło moje usta. Chciał się później spotkać? Rozważyłam opcję w swojej głowie. Może to byłby dobry pomysł, aby spotkać się ze starymi przyjaciółmi, Connecticut był taki ograniczony i spędzałam większość swojego czasu w akademiku.
Brad nie był problemem, nigdy nie był; choć Justin mógłby się z tym nie zgodzić. Ale był moim przyjacielem i to było normalne, że go potrzebowałam. Odpisałam mu, aby spotkał się ze mną jutro rano. Zaplanowałam sobie, aby zwiedzić Stratford bardzo dobrze; mój ojciec obiecał pani Coleman, że przyjdę i się z nią spotkam, ale byłam zmęczona i potrzebowałam swojego łóżka, jutro będzie dobry dzień i mam nadzieję, że minimalne zamulenie po locie zejdzie ze mnie.
Założyłam płaszcz zapinając guziki, następnie przebiegłam dłonią przez włosy upewniając się, że wyglądałam w miarę przyzwoicie. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a w nich pojawiła się moja matka, prześlizgnęła się przez drzwi siadając na moim łóżku z widocznym uśmiechem na twarzy.
-Strasznie za tobą tęskniłam, wiesz o tym - powiedziała z wyraźnym smutkiem w głosie, ale potem zastąpiła swój opadły uśmiech szerokim.
-Ja za tobą też, na prawdę dobrze jest być z powrotem w domu, nie mogę się doczekać, aż położę się w swoim łóżku,- zachwyciłam się, moje ciało lekko się rozluźniło, jak zwiewny śmiech uciekł z jej ust.
-Mogę się założyć, jak tam sprawy z Alex'em?- spytała zadumała, ze znajomym uśmiechem na ustach, przez co poczułam jak mój żołądek znacznie opadł.
-Dobrze,- powiedziałam, wraz z tym udając uśmiech. Sprawy były dobre, wciąż byliśmy razem i na prawdę go lubiłam.
Zamknęłam Justin'a na dobre, ale to nie zatrzymało go od inwazji na każdą moją myśl; jęknęłam na samą myśl, szybko to lekceważąc.
-To się cieszę, naprawdę go lubię i twój ojciec również,- powiedziała mi z uśmiechem na twarzy, który sprawił, że moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy, prawie jakby mi współczuła. Nie mogłam rozszyfrować co to znaczyło, ale spowodowało, że poczułam się trochę lepiej niż gorzej.
-Gdzie idziesz?- zapytała wskazując na mój wyjściowy ubiór.
-Idę spotkać się z panią Coleman; tata obiecał jej, że to zrobię i opowiem jak się mam w Connecticut,- powiedziałam chwytając torbę i zawieszając ją na swoim ramieniu.
-Ok, baw się dobrze, ale nie za długo bo przewidywali śnieg, wyślij mi wiadomość ze swoim miejscem pobytu,- skinęłam głową całując ją w policzek, po czym opuściłam swój pokój schodząc na dół i kierując się do głównych drzwi.
Szkoła i miasto było niedaleko stąd, ale moja mama miała rację, śnieg mógł spaść w każdej chwili, jeśli szare chmury na niebie o tym znaczyły. Zadrżałam, kiedy zawiał wiatr chowając dłonie do kieszeni, następnie skręciłam w prawo idąc wzdłuż znajomej ścieżki prowadzącej do szkoły.
Dziwnie się czułam, będąc tu z powrotem; ale w dobrym znaczeniu i w tym poziomie, nie chciałabym stąd wracać; ale nie było takiej opcji. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniłam za Stratford i wspomnienia o tym czyniły mnie wściekłą; w końcu musiałam wrócić do Connecticut za nie cały miesiąc.
Skręciłam za rogiem zbliżając się do szkoły, gdy zauważyłam znajomą postać znajdującą się kilka metrów przede mną, drobna kobieta z brązowymi włosami szła w moim kierunku – Pattie. Poczułam jak bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło, kiedy spotkałam jej znajomą twarz, a przepływ emocji konsumował moje ciało.
Zauważyła mnie zatrzymując się w pół kroku, zszokowany wyraz pojawił się na twarzy, a za nim ujawnił się ciepły uśmiech, po chwili podeszła do mnie.
-Grace?- przywitała się pytająco, marszcząc brwi, gdy sprawdzała mój wygląd. -Myślałam, że jesteś w Connecticut,- zapytała, zmieszany wyraz zamaskował jej twarz.
-Byłam,- przerwałam uśmiechając się lekko przez kontynuowaniem. -Wróciłam na przerwę świąteczną,- poinformowałam ją, moje serce wciąż biło w niedostatecznej szybkości.
Justin wciąż z nią mieszkał? Rozmawiała z nim? Wrócił do Stratford? Pytania wirowały w nieskończoność w mojej głowie podczas, kiedy patrzyłam na drobną kobietę stojącą na przeciw mnie.
-Oczywiście, dobrze znów ciebie widzieć,- stwierdziła szczerze, uśmiech uformował się na jej wargach, a po kilku sekundach dała mi szybki uścisk.
-Panią też,- odpowiedziałam z grzecznością, dziwnie się czułam znowu ją widzieć, przeł ułamek sekundy czułam się, jakby wszystko powróciło do normalności, nie zostałam wysłana do Connecticut i wciąż byłam z Justin'em i te wspomnienia były przytłaczające.
Kilka chwil potem, małe płatki śniegu zaczęły powoli spadać uderzając o ziemię i lądując na moim płaszczu i włosach – mama miała rację. Zadrżałam lekko, gdy chłód powrócił.
-Właśnie szłam do domu, chciałabyś wpaść do mnie, może nadrobiłybyśmy zaległości?- zapytała z błyskiem nadziei w oku, przez co mój żołądek skręcił się z nerwów, a ja rozważałam opcje w swojej głowie.
Miałam iść do pani Coleman, ale nowo odnaleziona we mnie emocja chciała nadrobić zaległości z Pattie i nie mogłam temu poradzić, ale chciałam wiedzieć co u Justin'a – czy był w Stratford. Nie powinnam, ale skinęłam głową godząc się.
-Byłoby świetnie,-
Uśmiechnęła się kiwając głową w kierunku innej ścieżki. Poszłam za nią, po czym urządziłyśmy sobie krótką rozmowę, podczas drogi do jej domu. Byłam dziwnie zdenerwowana, ale nie przewidywałam tego co powie – i nie byłam pewna co chciałam wiedzieć. Chciałam, aby wrócił do Stratford? Mimo wszystko zakończyłoby się to katastrofą.
Wyciągnęła klucze z kieszeni wsuwając jeden do zamka, następnie obróciła go w lewo wpuszczając nas do środka. Zamknęłam za sobą drzwi, drżąc lekko, ale ulżyło mi będąc uwolniona od zimnej pogody.
-Chcesz kawę?- zapytała, gdy udała się do kuchni. Skinęłam, rumieniec wpełzł na moją twarz, jak zauważyłam kuchenny blat, mój umysł powędrował wstecz do pierwszego razu kiedy tu byłam, nielegalny akt, który zrobiłam wystarczał, aby sprawić, że mój brzuch wybuchnie motylkami.
Usiadłyśmy przy stole, nasze dłonie obejmowały kubek z kawą dla ciepła, później wzięłyśmy oddech zdejmując nasze mokre płaszcze. Wzięłam łyka, ciepła substancja przelała się w dół mojego gardła ogrzewając moje ciało, zadrżałam z rozkoszy.
-Czy Justin,- przerwała mi odpowiadając na moje pytanie.
-Nie mieszka już tutaj – kiedy wrócił z Connecticut był wściekły – bardziej niż kiedykolwiek,- przerwała przełykając ślinę, po czym spojrzała na mnie swoimi ciepłymi oczami, poczucie winy krążyło po moim ciele.
-Był taki zimny, odległy, nie chciał ze mną rozmawiać. Zdałam sobie sprawę, że nie odzyskał ciebie. Próbowałam z nim porozmawiać, ale nie chciał. Spakował swoje rzeczy i wyszedł,- poinformowała mnie, poczucie winy wzrastało z każdym wypowiedzianym przez nią słowem.
-Gdzie on teraz jest?- zapytałam, moja ciekawska natura brała górę nade mną, czekałam za odpowiedzią, jak desperacko chciałam się o tym dowiedzieć. Westchnęła biegnąc dłonią przez włosy.
-Wciąż jest w Stratford, jeśli o to pytasz. Mieszka ze swoimi przyjaciółmi,- zadrżała na słowo "przyjaciele"; wyraźnie ich nie lubiła, ale ja tak. I nie mogłam zrozumieć dlaczego, nie mieli do końca najlepszych wpływów.
Byłam szczęśliwa, że był w Stratford – i nie mogłam położyć palca na 'dlaczego'. Ale wiedząc, że mieszkał wyłącznie z chłopcami, mój żołądek skręcił się w najgorszy sposób – czy sypiał z przypadkowymi dziewczynami, jaki miał zwyczaj. Oczywiście, że tak. Ale w końcu kim byłam, aby go zatrzymać; ja byłam jedyną, która to zakończyła. Ale na samą myśl napełnił mnie strach.
-Co się dokładnie stało w Connecticut?- zapytała wywołując u mnie wzruszenie, ale cofnęłam to, nerwowo przełykając ślinę a mój żołądek skręcił się z nerwów.
-Widzisz, mam chłopaka, to nigdy nam nie wyjdzie,- powiedziałam wzruszając ramionami bez przekonania. To była prawda, ale nie mogłam powiedzieć co stało się pomiędzy, nie miałam tego we mnie.
-Oh,- skomentowała krótko, zamyślony wyraz maskował jej twarz, wzięła łyka swojej kawy, następnie zrobiłam to samo. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, mój umysł pracował na pełnych obrotach, milion uczuć poruszyło się we mnie, które desperacko chciałam ukryć – może przyjście tu i rozmowa z nią było złym wyborem.
-On cię kocha, wiesz o tym,- powiedziała mi z wyraźnym ciepłem w głosie, na co skinęłam, cicho przełykając ślinę, zbyt przerażona, aby cokolwiek powiedzieć. Wypiłam resztki swojej kawy do dna.
-Powinnaś z nim porozmawiać Grace, martwię się o niego; jesteś jedyną osobą z którą porozmawia, wiesz o tym,- dodała z wyrazem twarzy, który mówił mi, że wiedziała coś o czym ja nie wiedziałam.
-Prawie wpakował się do więzienia, tydzień lub dwa tygodnie temu była akcja podpalenia; to był ostatni raz, kiedy go widziałam, przyszedł tutaj, aby wyrzucić swoje ubrania,- powiedziała ze słyszalnym rozczarowaniem w głosie kręcąc głową z niedowierzaniem.
Przetworzyłam informację w mojej głowie – to z pewnością nie był on? Przełknęłam nerwowo ślinę patrząc na Pattie dla odpowiedzi. Skinęła ostrożnie,
-Tak, ta akcja z kościołem była jego – choć na szczęście nie złapali go, inaczej byłby teraz w więzieniu,- skrzywiła się powodując, że mój brzuch skręcił się gwałtownie z niezidentyfikowanej emocji.
On był jedynym, który podpalił kościół; poczułam nudności i lekko zakręciło mi się w głowie.
-Nie możesz powiedzieć o tym swoim rodzicom Grace, nie możesz wpakować go w kłopoty,- stwierdziła spanikowanym głosem, gdy pojęła moją reakcję. Przełknęłam gulę, która wzrastała w moim gardle, potem pokręciłam głową.
Nie powiedziałabym im tego – ale to nie sprawia, że wiadomości stają się łatwiejsze do pojęcia. Ale jedno pytanie zostało w mojej głowie – dlaczego zrobił coś takiego?
-Powinnam już iść, dziękuję za kawę Pattie,- podziękowałam z grzecznością, wstając z krzesła i na szczęście nie protestowała. Poszła za mną do głównych drzwi dając mi szybki uścisk.
-Proszę, porozmawiaj z nim Grace, lub przynajmniej pomyśl o tym,- wymamrotała posyłając mi ciepły uśmiech, gdy wyszłam z drzwi, skinęłam, mój umysł mieszał się z ilości informacji, które właśnie usłyszałam. Byłam wkurzona; zła; zmieszana, dlaczego miałby zrobić taką rzecz?
Zeszłam po kilku schodkach, mój umysł ścigał się, po czym podjęłam właściwą decyzję skręcając w lewo zamiast w prawo, nie mogłam teraz pójść do domu – musiałam zobaczyć się z Justin'em. Musiałam z nim porozmawiać – cofam, musiałam na niego nakrzyczeć, musiałam wiedzieć czemu do zrobił i co namówiło go do zrobienia rzeczy, która w pełni wiedział, że mnie zrani.
Było zimno na zewnątrz, ale ledwo co to czułam, złość i uczucia spożywały mnie, gdy stawiałam każdy kolejny, ciężki krok na lekko zaśnieżonym chodniku i mrożących wiatrach. Mój ojciec zabiłby mnie, jeśli zobaczyłby mnie teraz, ale nie obchodziło mnie to – musiałam porozmawiać z Justin'em.
Wsunęłam dłonie do kieszeni, łzy groziły upadkowi, ale powstrzymałam je nie chcąc, aby wiedział jak bardzo mnie zdenerwował, nawet jeśli zrobił to specjalnie.
Zbliżałam się do domu, pojedyncze wspomnienia wywołały emocje, które chciałam bardziej niż cokolwiek ukryć, ale były silniejsze niż kiedykolwiek i nie wyglądało na to, abym mogła je zignorować.
Podeszłam do schodów prowadzących do drzwi – zniechęcające uczucie spożywało moje ciało, po czym wzięłam głęboki wdech przygotowując się psychicznie podczas, gdy starałam się uspokoić zdenerwowanie, które szybko skręcało w moim brzuchu i ciele.
Zapukałam lekko kilkakrotnie, moje dłonie były zdrętwiałe od zimna, jak czekałam cierpliwie, aż drzwi się otworzą. Serce biło mi ewidentnie na przeciw piersi, a sekundy mijały, przedłużany czas sprawiał, że jeszcze bardziej się denerwowałam i czułam się, jakbym miała odlecieć w każdej minucie.
Grzechotanie łańcuchów dobiegło do moich uszu, następnie drzwi  otworzyły się szeroko, znajoma twarz pojawiła się na przeciw mnie, co sprawiło, że moje wargi uformowały się w lekki uśmiech – Marcus.
Spojrzał na mnie w ten sam sposób, jego włosy były dłuższe a ciało trochę bardziej umięśnione, ale znajomość widzenia go spowodowała, że moje nerwy wzrosły.
Jego wargi rozchyliły się lekko, kiedy spojrzał na mnie od góry do dołu, jakby sprawdzał czy to na prawdę byłam ja.
-Grace?- stwierdził pytająco, uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy, a po chwili objął mnie w uścisku, odwzajemniłam to – w końcu był jedyną osobą, którą tolerowałam.
Odsunęliśmy się od siebie, a on wpuścił mnie do środka zamykając za mną drzwi, po czym weszliśmy do pokoju dziennego. Kilka znajomych twarzy siedziało na kanapie, ich głowy zwróciły się do mnie, szybko przeskanowałam pokój – ale nigdzie nie było Justin'a.
-Kogo my tu mamy – panią łamiące serce,- jeden z chłopaków krzyknął powodując, że moja głowa rzuciła się w ich kierunku, pani łamiąca serce? Wzdrygnęłam się na samą myśl. Reszta chłopaków wybuchnęła śmiechem podczas, kiedy wpatrywali się we mnie, sprawdzając mój wygląd wraz z irytującymi uśmieszkami na twarzach. Zignorowałam jego nieprzyjemny komentarz, poczucie winy rosło z każdą mijającą sekundą, przez co obróciłam się do Marcus'a.
-Jest Justin?- zapytałam, nerwowo przeplatając palce razem, jak patrzyłam sceptycznie na niego. Potarł niezręcznie kark i specjalnie uniknął mojego pytania.
-Co ciebie tutaj sprowadza?- zapytał podnosząc brew i czekając za odpowiedzią.
-Bieber jest zajęty,- inny nieprzyjemny głos odezwał się chichocząc; zadrżałam lekko zdając sobie sprawę z tego, co to oznaczało.
Kilka chwil usłyszałam kroki przychodzące ze schodów. Obróciłam głowę, a chwilę potem kiczowata, prawie naga blondynka zeszła ze schodów, jej skórę zdobił uśmieszek widniejący na jej ustach, w jednej dłoni trzymała swoje szpilki, a w drugiej papierosa. Klasa.
Chwilę potem zszedł Justin, para dresów i czarny dopasowany top, który był założony na lewą stronę zdobił jego ciało – wyglądało na to, że ubierał się w zupełnej ciemności – lub ktoś zrobił to za niego. Zazdrość zakręciła się w moim brzuchu, gdy stałam tam bezradnie a moje oczy spotkały się z jego i żal uformował się w moim brzuchu.
Nagle poczułam się głupio, desperacko życząc żebym tu nie przychodziła – zrobiłam z siebie debilkę i poczułam się jeszcze gorzej. Justin stanął nieruchomo, jak jego oczy zablokowały się na moich, nie śmiejąc się spojrzeć gdzie indziej, a niekomfortowe napięcie rosło w pomieszczeniu.
Przełknęłam nerwowo, po czym złamałam kontakt wzrokowy obracając się do Marcus'a, a chwilę potem słabo wzruszyłam ramionami. Moje serce przestało bić i poczułam nudności, zakręciło mi się lekko w głowie jak spojrzałam ponownie na Justin'a i blondynę. Bezgłośnie pokazał jej drogę do wyjścia wracając do milczącego pokoju i jego wzrok znowu wylądował na moim.
Przeciągnął dłoń przez swoje rozczochrane włosy, a następnie wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. Wyglądał nieco inaczej, zachowywał się jakoś inaczej, musiał być zjarany i ta nieznana perspektywa była zniechęcająca.
-Wypierdalać stąd,- warknął odwołując się do chłopaków w pokoju, chrząknął, ale w każdym razie posłuchali go wychodząc z pokoju. Marcus posłał mi mały uśmiech, lekko ściskając moje ramię ze współczuciem. Odwzajemniłam uśmiech – tak po prostu.
Justin usiadł na kanapie opierając głowę o swoje dłonie, po czym jęknął, jakby zabierał czas, aby się uspokoić. Oblizałam swoje wargi, nowo odnalezione nerwy przejęły mnie podczas, gdy staliśmy milczeniu, jego widok sprawiał, że moje serce przestawało bić.
-Wróciłaś,- stwierdził, ale wyglądało to tak, jakby mówił sam do siebie, niż do mnie. Podniósł głowę, spotykając moje oczy. Skinęłam,
-Na przerwę świąteczną,- poprawiłam go cichym i zdenerwowanym głosem.
Wróciłam myślami do tego, co powiedziała Pattie i poczułam jak fala złości oblała moje ciało
-Kościół,- wyplułam, mój głos zaciął się na początku, po chwili wstał na nogi, jego oczy rozszerzyły się alarmująco na to co powiedziałam.
-Próbowałeś spalić kościół,- udało mi się wydusić wskazując oskarżycielsko palcem na niego, później dźgnęłam go w pierś, szloch uciekł z moich ust czując jak emocje zaczynając mnie przejmować. -Ty potworze,- oskarżyłam, w gniewie napierając na jego pierś, jak poczułam łzy na policzkach.
Chwycił moje nadgarstki powstrzymując mnie od uderzania go jeszcze więcej, a łzy kontynuowały spływanie w dół mojej twarzy.
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam czekając cierpliwie na odpowiedź, potem uniósł moją głowę swoją wolną ręką zmuszając mnie, aby na niego patrzyła.
-Byłem pijany i bardzo bardzo wściekły,- splunął, choć jego rysy twarzy złagodniały po kilku sekundach. -Gdyby nie twój ojciec to wciąż byłabyś moja,- wykrzyknął, uczucie którego nie mogłam rozszyfrować błyszczało w jego oczach. -On zrujnował wszystko,- wymamrotał gniewnie z nutką porażki w głosie.
Próbowałam uwolnić się z jego uścisku nie chcąc niczego bardziej niż wydostania się stąd. Byłam zmęczona bólem, łzami i wszystkim.
-Jeśli mój ojciec dowie się, że to byłeś ty to nie zawaha się przed wrzuceniem ciebie do więzienia,- odparłam, stłumiony szloch uciekł z moich warg, na co lekko zesztywniał.
-Nie dowie się,- wychrypiał tym razem spokojniejszym głosem, po czym kciukiem wytarł moje łzy. Odsunęłam głowę uciekając od jego dotyku podczas, gdy wyrównywałam oddech.
Delikatnie przejechał kciukiem o moją dolną wargę, mój oddech uwiązł mi w gardle, kiedy nasze oczy się spotkały. Bliskość spowodowała, że zdałam sobie sprawę, jak bardzo pachniał alkoholem i papierosami, skrzywiłam się lekko i odsunęłam się, ale tym razem mi na to pozwolił.
-Słuchaj, zostań na noc, musimy rozwiązać parę rzeczy,- błagał biegnąc dłonią przez włosy. Zadrwiłam dając mu niewzruszony wygląd.
-I co, mam teraz spać w łóżku, w którym właśnie uprawiałeś seks z tą lalunią, nie dzięki,- mruknęłam przewracając oczami, dzięki czemu jego ciało zesztywniało. -Idę do domu, Justin - poinformowałam go, małe westchnienie uciekło z moich ust, po czym spojrzałam na niego po raz ostatni.
-Zapomnij o tej dziewczynie, nawet nie znam jej imienia,- wzruszył ramionami, desperacja była słyszalna w jego głosie.
-Czy to ma sprawić, że poczuję się lepiej?- mruknęłam, westchnął chwytając mnie w pasie i przyciągając bliżej.
-Obiecuję, jesteś wszystkim co się dla mnie liczy,- wyszeptał na przeciw moich ust, bliskość była tak bliska, że bicie mojego serca natychmiast wzrosło.
-Moi rodzicie pewnie zastanawiają się gdzie jestem, muszę iść,- oderwałam się, nagle zła na siebie za to, że pozwoliłam zajść temu tak daleko. Złamałam i kompletnie to zakończyłam, ale wyglądało na to, że chodziliśmy w kółko i w kółko i nie było możliwości przełamania tego kółka.
Wyszłam z pokoju dziennego wstrzymując oddech, później otworzyłam drzwi i szybko wyszłam kierując się na drogę do domu, z dala od mojego serca.



30 komentarzy:

  1. Kurwa Justin niby ja kochasz a pieprzysz się z inną co z tą nie tak do cholery !? Ale walcz o Grace nie poddawaj się ;) świetny do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK TO PODPALIŁ KOŚCIÓŁ ? :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio bieber ?! Musisz wszystko co sie rusza ruchac ?! Jak ja niby chce ozdyskac jak w tym czasie z każda sie przespi -_- bieber idioto, jeszcze ten kosciol, enty idioto xd
    czekam na kolej.y, uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg omg omg omg! Ja nadal mam nadzieje ze do siebie wrócą i Boże to ff jest chyba tym na ktore najcześciej wchodzę! Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu ona nie zerwie z Alexem... Jeny za duzo napiecia.... ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham kocham <3 ale akcja,dobry jest najpierw rżnie dziwke a potem do niej xD czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział!!! Niech zerwie z Alexem a Justina trzyma w niepewności i niech mu nie ulega ;) Buziaki :*:*:*:* / Misia *_* ^_^

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to Justin podpalił ten kościoł?! to juz przesada...ale widać że posunie się do wszystkiego tylko dlatego żeby Grace go zauważyła

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu:( aż mi sie płakać chce:( dlaczego nie może im sie udać? Justin znowu zawalił, ale to przez to, że jest załamany, że Grace go odrzuciła:( trzymam za nich kciuki! Rozdział meeega! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaraz sie porycze. Cudowny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na nowy:)

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne ! <3 następny proszę :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty rozdział nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie moge doczekać się następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  15. świetne
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiedzialam, ze to on podpalil kosciol xd

    OdpowiedzUsuń
  17. Czekam z niecierpliwością na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. super oby jak najwięcej rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. prze !!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Justin!. Jak Ty do cholery mogłeś podpalić kościół. ?

    OdpowiedzUsuń
  21. No to się porobiło. Super rozdział.
    Czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. moim zdaniem najlepsze obecnie ff!
    dziekuję za tłumaczenie
    czekam niecierpliwie na następny! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniały rozdział! Daj kolejny :'(

    OdpowiedzUsuń
  24. W końcu miałam chwilkę na rozpisanie się w komentarzu! Czytałam rozdział aż dwa razy. Naprawdę nie wiem co powinnam powiedzieć. Justin wydaje się być taki załamany, robi głupie i okropne rzeczy, ale być może nie może odnaleźć się w tej sytuacji, w końcu co się dziwić? Stracił swoją miłość. Każdy ma prawo do głupich błędów i decyzji, ale... Nie powinien staczać się aż tak bardzo. Bardzo podobało mi się spotkanie Pattie i Grace, są naprawdę blisko i, nie dziwię się tej kobiecie, że martwi się o swojego syna. Jest dobrą matką i chciałaby, by w końcu wszedł na dobrą drogę, na którą mogłaby go wprowadzić Grace. Dlaczego ona w ogóle się tak szybko poddała? Dlaczego wciąż słucha się tego, co mówią jej ojciec i brat? Wydaje mi się, że jej matka, po tej rozmowie w pokoju, rozumie bardziej sytuację córki. Na pewno wie, jak jest jej źle i, że nie kocha Alexa tak, jak Justina albo i w ogóle go nie kocha. Ehh wszystko się komplikuje. Jeszcze Justin z tą laską... Po co on to zrobił? Po co ta łatwo dał się wciągnąć znów w to gówno? Jedynie Marcus, najporządniejszy z jego przyjaciół, na pewno jakoś mógłby mu pomóc, ale znając Justina, nie ma nawet na to szansy. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu się pojawi <3 Najlepiej jeszcze dziś hahaha


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń