Obudziłam się przez bolące dla ucha pukanie do drzwi.
-Grace, otwórz - mruknął Ryan po drugiej stronie drzwi wraz z zirytowanym tonem w jego głosie mówiącym, że nie żartuje.
Jęknęłam, przesuwając się i wpadając na kogoś innego, a twarz Justin'a wpatrywała się we mnie. O rany. Szybko trąciłam go w bok, pilnie starając się go obudzić.
-Justin,- krzyknęłam szeptem upewniając się, że Ryan nie mógł tego usłyszeć. Jeśli zdałby sobie sprawę z tego, że Justin spał w moim pokoju ostatniej nocy, nie zakończyłoby się to dobrze i nie byłabym gotowa na trzecią wojnę światową.
Wypuścił z siebie zmęczony szmer, nie zważając na wściekłego Ryan'a, który stał po drugiej stronie drzwi. -Justin, obudź się - powtórzyłam z teraz zirytowanym tonem w głosie na jego nieświadome zachowanie.
-O czym ty kurwa mówisz?- mruknął obok mnie, otwierając oczy i uśmiechając się delikatnie.
-Ryan jest za drzwiami i jestem całkowicie pewna, że jak cię tu znajdzie to nie zawaha się ciebie zabić,- poinformowałam powtarzając groźbę Ryan'a, którą powiedział do Justin'a zeszłego wieczoru.
-Naprawdę myślisz, że to mnie przestraszyło aniele?- odparł wypuszczając rozbawiony śmiech. -Mógłbym mu najebać z zamkniętymi oczami,- mruknął z zadowolonym tonem w głosie, a następnie wysłał mi figlarny uśmieszek powodując, że wysłałam mu lekko gniewne spojrzenie na jego zarozumiałość.
-W sumie nie obchodzi mnie to, musisz się schować - powiedziałam mu pilnie, kiedy pukanie Ryan'a do drzwi stało się głośniejsze.Warknął pod nosem, formując usta w grymas po czym zrzucił z siebie pościel i udał się do łazienki zamykając za sobą drzwi. Odetchnęłam z ulgą, szybko wyskakując z łóżka do drzwi, aby następnie je otworzyć.
Z obawą otworzyłam drzwi ukazując zdenerwowanego Ryan'a, jego brwi były mocno zmarszczone, a jego twarz wykrzywiła się, jakby właśnie zjadł cytrynę.
-Dlaczego mi nie odpowiadałaś?- zapytał, poszerzając oczy z niedowierzaniem.
-Spałam,- mruknęłam, lekko wzruszając ramionami.
-Oh w porządku, wciąż jestem wkurwiony na Bieber'a, nie chciałem się na tobie odreagować,- przeprosił, winny błysk znajdował się w jego oku, kiedy delikatnie się skarcił.
-Wychodzimy za pół godziny, spotkamy się na dole,- poinformował mnie na co szybko skinęłam głową, rozpaczliwie chcąc aby już wyszedł, bojąc się, że Justin mógłby wyskoczyć tu w każdej chwili.
-Będziesz jechać w moim samochodzie, upewnię się, że Bieber zniknie do czasu, kiedy tu zejdziesz,- warknął głosem pełnym nienawiści, po czym jego pięści zacisnęły się w gniewie.
-Ok, więc do zobaczenia potem,- powiedziałam mu wciąż spokojnym głosem z powodu nerwów pływających w moim brzuchu. Zamknęłam drzwi, fala ulgi oblała moje ciało zdając sobie sprawę z tego, że nie złapał mnie z Justin'em. Wyszedł z łazienki, teraz w pełni ubrany. Udał się do swojej walizki wrzucając do niej ostatnią rzecz przed jej zamknięciem i zaniesieniem jej do drzwi.
-Lepiej jak już pójdę, Marcus wysłał mi wiadomość; Ryan chce żebym poszedł,- wymamrotał z gniewem w głosie, po czym przewrócił oczami w irytacji. Pociągnął mnie za dłoń, przyciągając moje ciało do swojego przed zostawieniem szybkiego, słodkiego buziaka na moich ustach.
-Do zobaczenie potem aniele,- wychrypiał na przeciw moich ust odsuwając się i wysyłając mi życzliwy uśmiech, zanim zniknął za drzwiami.
Wydałam z siebie prawie niesłyszalne westchnienie, kiedy skończyłam się pakować, wiedząc że Ryan będzie chciał mnie wkrótce zobaczyć. Zapięłam swoją walizkę, skanując oczami pokój, aby upewnić się że wszystko było na swoim miejscu i niczego nie zostawiłam. Kiedy byłam przekonana, że wszystko było w porządku, chwyciłam rączkę od walizki wynosząc ją z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Poszłam na dół oddając klucz od pokoju pani z recepcji. Nie ulega wątpliwości, że to była ta sama pani, którą oczarował Justin, aby dała mu drugi klucz do mojego pokoju. W duchu zadrwiłam, opuszczając hotel aby znaleźć Ryan'a i paru chłopaków siedzących w samochodzie i czekających za mną. I tak jak Ryan obiecał, Justin'a nigdzie nie było widać.
Umieściłam walizkę w bagażniku, obchodząc samochód i wślizgując się na tylne siedzenie.
-Nie śpiesz się,- mruknął Ryan, niejasno potrząsając głową przed włączeniem silnika, wyjeżdżając z parkingu na autostradę.
-Nie powiem nic tacie o tym, ale to twoje ostatnie ostrzeżenie Grace; trzymaj się z dala od Bieber'a,- jęknął z podrażnieniem splecionym w głosie, na co nieśmiało skinęłam, opierając głowę o szybę i podłączając słuchawki do telefonu, próbując zignorować w jakiś sposób tych nieznośnych chłopaków, kiedy rozpoczęliśmy tą długą, czterogodzinną podróż.
W końcu skończyłam wypakowywać się. Wróciliśmy do domu godzinę temu i dzięki muzyce ta podróż minęła bardzo szybko, co oznaczało, że nie musiałam słuchać tych okropnych chłopców mówiących o tym, ile to oni zaliczyli dziewczyn zeszłej nocy.
Na szczęście Ryan dotrzymał słowa i nie pisnął ani słówka ojcu o wydarzeniach z ostatniego wieczoru. Oni również wrócili ze swojej weekendowej wycieczki i byli zadowoleni, aby zobaczyć, że wróciliśmy bezpiecznie i w jednym kawału do domu.
Zdecydowałam (w ciągu tych czterech godziny jazdy, w których miałam niekończący się czas do myślenia), że potrzebuję więcej przyjaciółek. Ostatnio spędzałam czas ze zbyt wieloma chłopakami; Justin, Brad nie wspominając o nieznośnych przyjaciołach Ryan'a, co wkrótce doprowadzi mnie do szału.
Dzisiaj miałam się spotkać z Rebecca Pearson. Idziemy na zakupy, będzie to dziewczęcy czas, którego tak potrzebowałam. Plus, nie była popularną dziewczyną z którą mówiłam mojemu ojcu niezliczoną ilość razy, że się spotykam, więc nie będzie niczego podejrzewał. Ale tym razem, rzeczywiście spędzę z nią czas, a nie potajemnie spotkam się z pewnym, zdemoralizowanym chłopcem.
Wysłałam wiadomość Rebece, jak tylko wróciłam do domu i jej entuzjastyczne ja, chętnie zgodziło się ze mną spotkać w centrum handlowym. Udałam się na dół, aby zobaczyć mojego ojca siedzącego przy stole, jego głowa była schowana w stosie papierów, brwi głęboko zmarszczone, podczas kiedy okulary siedziały ciężko na jego nosie.
-Wychodzę, powinnam wrócić za parę godzin,- poinformowałam go formując na ustach mały uśmiech, po czym wysłałam mu uspokajający uśmiech. Jego głowa uniosła się spod gazet, a następnie skinął.
-Baw się dobrze,- powiedział rzucając mi zachęcający uśmiech, a ja udałam się do wyjścia. Centrum było jakieś dziesięć minut drogi stąd, a ja potrzebowałam świeżego powietrza, aby obudził mnie z tej długiej podróży samochodem, którą właśnie pokonałam.
Szłam na poboczu drogi. mój umysł zastanawiał się nad myślami o Justin'ie. Tajemnica naszego związku przerażała i cieszyła mnie w tym samym czasie. Ale życzę, żeby Ryan chociaż częściowo zaakceptował Justin'a, ponieważ to sprawiłoby wszystko dziesięć razy łatwiejszym. Ale zeszłego wieczoru, objaśnił, że to się nigdy nie wydarzy.
Odrzuciłam swoje myśli wchodząc do centrum handlowego, gdzie spotkałam Rebecce stojącą przy wejściu, uśmiech rozprzestrzenił się na jej twarzy kiedy mnie zobaczyła.
-Grace, miło cię widzieć,- przywitała się, królowa entuzjazmu, była żywa, radosna i elegancka – całkowite przeciwieństwo mnie. Ale była miła i to było wszystko, co się liczyło.
-Hey Rebecca,- grzecznie przywitałam się z nią starając się odwzajemnić ten jej pełnowartościowy, pełen chęci uśmiech, ale nie ulegało to wątpliwości, że go spaliłam. Choć nie wydawała się, że to zauważyła po czym chwyciłam moje ramię, ciągnąc mnie za sobą, a następnie wybuchła do ilu sklepów chciała wejść, przypominając mi dlaczego nie spędzałam dużo czasu z dziewczynami takimi jak ona.
Byłyśmy w różnie rozmaitych sklepach, gdzie Rebecca piała z zachwytu tych różnych, pięknych sukienek z drogą metką, podczas kiedy ja stałam obok niej, cicho zgadzając się z nią na temat wszystkich pięknych sukienek, które sklep miał do zaoferowania.
Po godzinie niezwykle, męczących i niekończących się zakupów udaliśmy się na lunch i po raz pierwszy byłam zdecydowanie szczęśliwa z tego powodu. Nie przepadałam za zakupami; moi rodzice kupowali mi ubrania, zwykle nie musiałam chodzić na zakupy.
Moje oczy z roztargnieniem zeskanowały pomieszczenie. bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło, kiedy mój wzrok wylądował na znajomej postaci. -Co on tu robi?- wymamrotałam do siebie kręcąc głową z niedowierzaniem powodując, że brwi Rebecci zmarszczyły się w zmieszaniu.
Jej wzrok powędrował tam, gdzie się patrzyłam, nieczytelny wyraz zamaskował jej twarz, gdy zobaczyła stojącego tam Justin'a. Jego dłoń była głęboko pochowana w kieszeni, a druga mocno ściskała telefon, jego wzrok był umieszczony na podłodze, podczas kiedy rozmawiał z osobą po drugiej stronie linii z zirytowanym wyrazem twarzy.
-Znasz go?- zapytała z ciekawością wraz z nieco zszokowanym tonem, a jej usta uformowały się w lekki grymas. -Czy to nie jest Justin Bieber?- stwierdziła pytająco zwracając swoją uwagę z Justin'a na mnie. Niejasno skinęłam głową i znienacka poczułam się zakłopotana przez to z jakim obrzydzeniem na niego patrzyła.
-Gdybym była tobą, to trzymałabym się od niego z daleka,- mruknęła z ukrytym tonem w głosie. -On oznacza same kłopoty, tak jak mój brat powiedział,- przerwała, zamyślony wyraz pojawił się na jej twarzy, po czym wydała z siebie lekko zirytowany dźwięk drwiny powodując, że tym razem moje brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. Czy rzeczywiście Justin był znany za bycie złym? Ponieważ to teraz byłoby moim tysięcznym ostrzeżeniem i ta myśl sprawiła, że mój brzuch skręcił się obawy.
-To przyjaciel mojego brata,- wymamrotałam lekceważąco wzruszając ramionami, próbując wydawać się niewzruszoną. Cóż, kiedyś był przyjacielem mojego brata, ale nie musiała o tym wiedzieć. Obserwowałam go, kiedy przesunął palcem po ekranie przed ponownym umieszczeniem go w kieszeni, jego głowa uniosła się, a następnie złapał moje spojrzenie sprawiając, że bicie mojego serca przyspieszyło.
Miałam nadzieję, że mnie nie poznał; nie chciałam, aby Rebecca myślała, że coś jest między nami. Właśnie mnie ostrzegła i to było oczywiste, że nie była jego fanką. Nie to, że moja rodzina i przyjaciele nimi byli, skreślam to, nikt z moich przyjaciół i rodziny nie był jego fanem. Zignorowałam swoje myśli odwracając się do Rebecci i w duchu mając nadzieję, że tu nie podejdzie.
Moje szczęście dzisiaj nie było obecne, bo kiedy kontynuowałam rozmowę z Rebbecą, cień rzucił się na stół i poczułam czyjąś obecność obok mnie, na co wewnętrznie jęknęłam.
-Hej aniele,- wychrypiał formując mały cwaniacki uśmieszek na swoich ustach powodując, że wysłałam mu w pół-gniewne spojrzenie. - I Rebecca Pearson, czyż nie?- zapytał z ukrytym tonem w głosie. Skinęła, uparcie krzyżując ramiona na swojej klatce piersiowej, podczas kiedy wyraz jej twarzy był niewzruszony. Znał ją? Przespał się z nią? Na pewno nie, nie ma mowy że to mogłaby być prawda. Poczułam jak moje dłonie spociły się, jak próbowałam pozbyć się tych świadomych myśli z mojego mózgu.
-Cóż, jak już muszę iść,- odezwała się Rebecca spoglądając na swój zegarek, po czym nerwowo potrząsnęła ręką. -Do zobaczenia w szkole Grace,- powiedziała posyłając mi łagodny uśmiech przed szybkim wstaniem z krzesła. Wysłała Justin'owi ostatnie podrażnione spojrzenie, zanim odeszła udając się do wyjścia z centrum. Czy on musiał wszystkich przeganiać? Skończę bez przyjaciół, jeśli to tak dalej pójdzie.
Zaśmiał się lekko, a następnie usiadł na miejscu, gdzie wcześniej siedziała Rebecca, rzucając mi figlarny uśmiech.
-Serio Justin?- wykrzyknęłam cicho wraz z zirytowanym tonem w swoim głosie, przewracając na niego oczami. -Skąd ty ją w ogóle znasz?- zapytałam, moje brwi zmarszczyły się w zmieszaniu, kiedy czekałam na jego odpowiedź.
-W zeszłym roku przyjaźniłem się z jej bratem, chciała czegoś ze mną spróbować; odmówiłem jej - lekceważąco wzruszył ramionami powodując, że wydałam z siebie ciche westchnienie z ulgi. W przeciwieństwie do innych dziewczyn w Kanadzie, w rzeczywistości z nią nie spał. Ale byłam zaskoczona tym, że odmówił. Wydawał się na osobę, która pójdzie przespać się z każdą dziewczyną, która ma puls, tak mi się wydawało sądząc po tym z iloma dziewczynami się przespał.
-Nie za bardzo cię lubi, tak myślę - mruknęłam nisko, a mały grymas pojawił się na mojej twarzy.
-Kogo to obchodzi, jest zarozumiałą dziwką,- odparł, po czym zwiewny śmiech wydobył się z jego ust, a moje oczy poszerzyły się na jego szczerość. -W każdym bądź razie, w ogóle mi się nie podoba - wzruszył ramionami, rozdrażnienie było słyszalne w jego głosie.
-Cóż, jest moją przyjaciółką, więc ze względu na mnie musisz się z nią dogadać,- powiedziałam mu, na co pokręcił głową.
-Nie obiecuje aniele,- wychrypiał, niezaprzeczalnie wspaniale, a zarazem irytująco się do mnie uśmiechając. Czasami był tak irytujący i uparty, nie mówiąc już o jego kontroli, ale wciąż nie mogłam nic poradzić na to, że motylki wybuchają w moim brzuchu za każdym razem, kiedy jest w pobliżu.
-Co ty tu robisz tak w ogóle?- zapytałam z ciekawością.
-Idę zrobić sobie nowy tatuaż,- poinformował mnie, chłopięcy uśmiech pojawił się na jego twarzy ukazując jego biało perliste zęby. -Chcesz pójść ze mną?- zapytał, jego oczy świeciły rozbawieniem, kiedy skinął głową w stronę małego salonu tatuażu.
-Pewnie,- wymamrotałam starając się zablokować myśli o tym jak tata na mnie krzyczy. Uważał, że tatuaże były najgorszym co mogło być i nienawidził salonu tatuażu w Stratford, ponieważ kobieta, która go prowadziła pokłóciła się z nim w kościele. Ale to nie znaczy, że dowie się o moim pobycie tutaj.
Justin chwycił mnie za rękę, prowadząc mnie w tamtą stronę, a następnie pchnął obskurne drzwi, których zawiasy zaczęły skrzypieć, po czym weszliśmy do małego sklepu. Miętowo czarne krzesło było ładnie umieszczone w środku, bezczelne plakaty były poprzylepiane na ścianach, a biurko było wypełnione niekończącymi się śmieciami. Nie jest to rodzaj miejsca do którego mój ojciec pozwoliłby mi wejść; ale było inne.
-Rosie,- przywitał dziewczynę, która siedziała leniwie na stołku, czytając magazyn. Miała jasne, rude włosy, które zatrzymywały się tuż przy ramionach, jej ręce były pokryte tatuażami i za mgłą pamiętałam ją jak kłóciła się z moim ojcem.
Jej oczy zapaliły się, a uśmieszek pojawił się na ich twarzach i przez to ile Justin miał tatuaży, mogłam zgadnąć, że znali się bardzo dobrze.
-Justin, a to kto?- zapytała z ciekawością, skanując mnie wzrokiem, podczas kiedy stałam tam bezgłośnie, czując się nieswojo przez to jak na mnie intensywnie patrzyła.
-To jest Grace, moja dziewczyna,- zapoznał mnie, jego głos był lekko napięty a ja poczułam jak motylki wybuchły w moim brzuchu. Jego dziewczyna? O rany.
-Nie w twoim stylu Bieber, nie lubisz być przywiązany - uśmiechnęła się cwaniacko, zwiewny śmiech wyleciał z jej ust, po czym wysłała zmysłowe oczko w stronę Justin'a. Wciąż milczałam, napięcie w pokoju było niekomfortowe, podczas kiedy nerwowo bawiłam się palcami.
-Więc, co tym razem?- zapytała marszcząc brwi i oczekując odpowiedzi.
-Tylko wypełnienie,- poinformował pokazując na w pół zrobiony tatuaż na rękawie. Skinęła wskazując Justin'owi aby usiadł na krześle, odsunęła się lekko robiąc miejsce i ponownie siadając na stołku, po czym posłała mi uspokajający uśmiech, który prawie z całego serca chciałam odzwierciedlić.
Stałam cierpliwie, podczas kiedy przygotowywała igłę sterylizując ją, aby była gotowa do użytku. Przycisnęła ją do jego skóry; był opanowany i wydawał się niewzruszony tym, że igła skrobała jego skórę. Ja z drugiej strony byłam wrażliwa i musiałam patrzeć się w inne miejsce, przez co zwiewny śmiech uciekł z ust Justin'a, a moje usta uformowały się w grymas mimo iż wiedziałam, że nie mógł zobaczyć mojej twarzy.
Milczałam przez kolejne dziesięć minut, jak Justin i Rosie prowadzili krótką rozmowę, kiedy ona nakładała atrament na jego skórę. Nie byłam zazdrosna; cholera, mój ojciec nie dawał mi szans, aby być zazdrosna o chłopaka. Ale kiedy dziewczyna wyraźnie flirtowała z moim chłopakiem to było trudne, aby nie być zazdrosną. Chłopak. Dziwnie to teraz brzmi.
Pięć minut później brzęczenie igły zostało w końcu przerwane, a tatuaż był ostatecznie skończony. Justin wstał z krzesła, biała folia była owinięta wokół jego ramienia, kiedy rzucił Rosie wdzięczne spojrzenie przez podaniem jej pieniędzy.
-Dzięki Rosie,- powiedział Justin rzucając jej uśmieszek zanim podszedł do mnie.
-Do zobaczenia Justin,- uśmiechnęła się posyłając mi nieczytelne spojrzenie. Jej oczy dały mi ostatnie spojrzenie, po czym spojrzała gdzie indziej koncentrując swój wzrok na ekranie komputera.
Justin wziął moją dłoń prowadząc mnie do wyjścia, po czym weszliśmy na parking udając się w kierunku jego samochodu. W duchu odetchnęłam z ulgą na to, że wyszliśmy z tego salonu; nie za bardzo ją polubiłam.
-Nazwałeś mnie swoją dziewczyną,- powiedziałam cichym i napiętym głosem, jakbym próbowała ukryć moje zadowolenie. Jego ciało napięło się i nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz. Zatrzymaliśmy się przed jego samochodem.
Obrócił mnie dookoła tak, że teraz opierałam się plecami o samochód, jego dłonie były umieszczone na moich biodrach zamykając mnie w pułapce, a jego wzrok był skoncentrowany na moich oczach.
-Nie bawię się w związki,- zaczął ochrypłym i niskim głosem powodując, że moje kolana straciły czucie, a jednocześnie bicie mojego serca przyspieszyło. Czekałam za 'ale', które niestety nie wydostało się z jego ust, następnie tchnął myśląc nad czymś, dzięki czemu powstała cisza.
-Myślę, że jesteś inna,- wzruszył ramionami powodując, że moje ciało się zrelaksowało. Jego usta połączyły się z moimi w słodkim pocałunku. Jego gorące wargi były na przeciw moich, a jego dłonie chwyciły za boki mojej twarzy pogłębiając ten teraz gorący pocałunek.
Mruknął coś niezrozumiałego na przeciw moich warg, po czym wsunął język do moich ust, pieszcząc go. Poczułam jak mój brzuch zaroił się obawą i motylkami. Po chwili odsunęłam się, -Ludzie się patrzą,- wyszeptałam, dobrze wiedząc, że mogliby znać córkę pastora. I nie byłoby mowy, że to mogłoby dotrzeć do mojego ojca.
-Co ci mówiłem?- wychrypiał naciskając na odpowiedź, a następnie jego oczy zapaliły się humorem.
-Że nie grasz według zasad,- wymamrotałam czując jak moje policzki się zarumieniły, przez co zwiewny śmiech wydobył się z jego ust. Odsunął swoje dłonie, wypuszczając mnie, po czym posłał mi zmysłowy uśmiech przed udaniem się na miejsce kierowcy.
-Wy dwoje wydajecie się być przyjaźni,- cicho wspomniałam, kiedy wsiedliśmy do samochodu. Zamiast zapalić silnik, odwrócił się do mnie przechylając głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
-Pieprzyliśmy się raz,- beztrosko wzruszył ramionami. Czy on przespał się z całą populacją kobiet w Kanadzie? Wzdrygnęłam się na tą myśl przesuwając ją na tył mojego mózgu.
-Nie jesteś zazdrosna, czyż nie?- odparł z dokuczającym tonem w głosie, po czym rzucił mi figlarny, irytujący uśmieszek.
-Oczywiście, że nie - zlekceważyłam spuszczając wzrok na swoje splecione palce na kolanach. Justin chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ostry dźwięk jego dzwonka zabrzmiał z jego telefonu wskazując, że ktoś to niego dzwonił.
Zabrał go z deski rozdzielczej przesuwając palcem po ekranie i odbierając, a następnie przykładając telefon do ucha. -Co chcesz?- mruknął do telefonu, opierając się o siedzenie i wypuszczając zirytowane westchnienie.
-Teraz?- zapytał z ciekawością, jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. -Pewnie, przyjadę; ale będę z kimś- powiedział spoglądając na mnie, po czym mały uśmiech uformował się na kącikach jego ust sprawiając, że teraz moje brwi zmarszczyły się, nie wiedząc o czym mówił.
-Do zobaczenia,- wymamrotał do słuchawki, kończąc rozmowę i ponownie umieszczając telefon na desce rozdzielczej. Siedział bezgłośnie, podczas kiedy wpatrywał się wprost na różne samochody, które zaparkowane były na parkingu. Wydawał się być zdenerwowany; ale nie mogłam zrozumieć dlaczego, po czym nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz.
-Muszę przywieźć coś do domu chłopaków, jedziesz ze mną?- zapytał, jego oczy ponownie wpatrywały się w moje, nierozpoznawalna emocja znajdowała się w nich powodując, że mój żołądek skręcił się z nerwów. Nie za bardzo lubiłam chłopaków i od ostatniego doświadczenia nie byłam zbyt chętna na ponowne spotkanie z nimi.
Ale byli przyjaciółmi Justin'a i może tym razem nie będą tacy nie do zniesienia. Być może. Skinęłam, strzelając mu mały uśmiech, a on natychmiast go odwzajemnił przed zapaleniem silnika i szybkim wyjechaniem z parkingu na autostradę.
Zatrzymaliśmy się przed znajomym domem, w moim brzuchu pływały nerwy, kiedy udaliśmy się do frontowego pokoju, gdzie siedziało trzech chłopaków, napięcie wypełniło pokój, kiedy ich wzrok wylądował na mnie. Poczułam jak ramię owinęło się wokół mojej talii, a po chwili Justin wysłał mi uspokajający uśmiech, ale tyle ile to sprawiło że poczułam się lepiej nie było wystarczające, aby zabić nerwy w moim brzuchu.
-Bieber, przyniosłeś ze sobą dziewczynę,- facet, który wyglądał w pół znajomo odezwał się; ale nie mogłam przypomnieć sobie jego imienia z ostatniego razu. Justin skinął, napinając się lekko i wypuszczając prawie niesłyszalny jęk.
-To jest Grace, moja dziewczyna,- przedstawił mnie powodując, że głośny, nieprzyjemny doping wyleciał z ust chłopaków.
To był drugi raz dzisiaj jak przedstawił mnie jako swoją dziewczynę i jak za pierwszym razem poczułam motylki w brzuchu; to było takie obce dla mnie, ale w dziwnym rodzaju czułam się dobrze.
-Kto by pomyślał, że dożyjemy tego dnia,- inny koleś odezwał się z dokuczającym tonem w głosie, kiedy figlarny uśmieszek wpełzł na jego wargi.
-I Ryan o tym wie?; bo jestem pewny, iż powiedział, że zabiję cię jeśli jeszcze raz na nią spojrzysz.- odezwał się chłopak, który podejrzewam, że miał na imię Marcus z ostatniej wycieczki do Montreal'u.
-Tak długo jak chcesz mieć wszystkie zęby, to nie dowie się o tym,- powiedział szorstko, po czym wysłał Marcus'owi gniewne spojrzenie. Posłałam Marcus'owi mały uśmiech; nagle czując się źle dla niego, za te szorstkie ostrzeżenie Justin'a. Po wszystkim, nie był nie do zniesienia na wycieczce i przerwał walkę Justin'a z Ryan'em.
Justin chwycił moją dłoń, po czym usiadł na kanapie, a ja zajęłam miejsce obok a wzorki chłopaków wciąż były na mnie powodując, że wiłam się pod ich intensywnymi spojrzeniami, po raz drugi dzisiaj. Owinął swoją rękę wokół moich ramion usadawiając się wygodnie na kanapie, po czym westchnienie uciekło z jego ust.
-Bieber, przyniosłeś to o co prosiłem?- pierwszy chłopak odezwał się ponownie z optymizmem słyszalnym w jego głosie, strzelając Justin'owi czujne spojrzenie. Justin wygrzebał coś ze swojej kieszeni wyciągając torebkę z (zakładam że) narkotykami, po czym rzucił ją chłopakowi.
-Oczywiście, że tak, kurwa - mruknął pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem i wypuszczając sarkastyczny śmiech. Przesunęłam się trochę, lekko czując się nieswojo przez tą sytuację, po czym chłopak zaczął je w coś zawijać i po raz drugi dzisiaj byłam w sytuacji, w której mój ojciec zdecydowanie by nie zaakceptował.
-Chcesz jednego Bieber?- odezwał się, wskazując na zawiniętego papierosa zawierającego narkotyki. Justin spojrzał na mnie lekko napinając się, po czym odmówił niejasno kręcąc głową i wypuszczając niemal niesłyszalne westchnienie.
-Ktoś tu jest pod kontrolą,- kolejny chłopak odezwał się z dokuczającym tonem, po czym zachichotał lekko powodując, że Justin zmrużył oczy na niego.
-Nie jestem kurwa pod żadną kontrolą,- zaprotestował, w jego głosie można było usłyszeć zirytowanie, po czym wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
-Powinienem zawieźć cię do domu,- mruknął kierując swoje słowa do mnie przed wstaniem, zmieniając całą postawę. Odzwierciedliłam jego działania nie chcąc jeszcze bardziej go drażnić. Poszłam za nim do wyjścia, przed rzucając szybkie 'cześć' do chłopaków starając się załagodzić te nieprzyjemne napięcie, które rosło w pokoju.
Zabrał kluczyki ze stołu kręcąc nimi wokół palca przed udaniem się do frontowych drzwi. Bezgłośnie poszłam za nim wślizgując się na miejsce pasażera, a po chwili zapalił silnik.
-Przepraszam, chłopcy czasem grają mi na nerwach,- mruknął zwracając swoją uwagę na mnie zanim rzucił mi mały uśmiech.
-W porządku,- wymamrotałam, mój głos urwał się, po czym skoncentrowałam wzrok na drzewach które mijaliśmy, mój umysł wciąż brzęczał na fakt, że nazwał mnie swoją dziewczyną dwa razy. W końcu wydaje się być wszystko na miejscu, po prostu musimy unikać mojego brata.
Na szczęście Ryan dotrzymał słowa i nie pisnął ani słówka ojcu o wydarzeniach z ostatniego wieczoru. Oni również wrócili ze swojej weekendowej wycieczki i byli zadowoleni, aby zobaczyć, że wróciliśmy bezpiecznie i w jednym kawału do domu.
Zdecydowałam (w ciągu tych czterech godziny jazdy, w których miałam niekończący się czas do myślenia), że potrzebuję więcej przyjaciółek. Ostatnio spędzałam czas ze zbyt wieloma chłopakami; Justin, Brad nie wspominając o nieznośnych przyjaciołach Ryan'a, co wkrótce doprowadzi mnie do szału.
Dzisiaj miałam się spotkać z Rebecca Pearson. Idziemy na zakupy, będzie to dziewczęcy czas, którego tak potrzebowałam. Plus, nie była popularną dziewczyną z którą mówiłam mojemu ojcu niezliczoną ilość razy, że się spotykam, więc nie będzie niczego podejrzewał. Ale tym razem, rzeczywiście spędzę z nią czas, a nie potajemnie spotkam się z pewnym, zdemoralizowanym chłopcem.
Wysłałam wiadomość Rebece, jak tylko wróciłam do domu i jej entuzjastyczne ja, chętnie zgodziło się ze mną spotkać w centrum handlowym. Udałam się na dół, aby zobaczyć mojego ojca siedzącego przy stole, jego głowa była schowana w stosie papierów, brwi głęboko zmarszczone, podczas kiedy okulary siedziały ciężko na jego nosie.
-Wychodzę, powinnam wrócić za parę godzin,- poinformowałam go formując na ustach mały uśmiech, po czym wysłałam mu uspokajający uśmiech. Jego głowa uniosła się spod gazet, a następnie skinął.
-Baw się dobrze,- powiedział rzucając mi zachęcający uśmiech, a ja udałam się do wyjścia. Centrum było jakieś dziesięć minut drogi stąd, a ja potrzebowałam świeżego powietrza, aby obudził mnie z tej długiej podróży samochodem, którą właśnie pokonałam.
Szłam na poboczu drogi. mój umysł zastanawiał się nad myślami o Justin'ie. Tajemnica naszego związku przerażała i cieszyła mnie w tym samym czasie. Ale życzę, żeby Ryan chociaż częściowo zaakceptował Justin'a, ponieważ to sprawiłoby wszystko dziesięć razy łatwiejszym. Ale zeszłego wieczoru, objaśnił, że to się nigdy nie wydarzy.
Odrzuciłam swoje myśli wchodząc do centrum handlowego, gdzie spotkałam Rebecce stojącą przy wejściu, uśmiech rozprzestrzenił się na jej twarzy kiedy mnie zobaczyła.
-Grace, miło cię widzieć,- przywitała się, królowa entuzjazmu, była żywa, radosna i elegancka – całkowite przeciwieństwo mnie. Ale była miła i to było wszystko, co się liczyło.
-Hey Rebecca,- grzecznie przywitałam się z nią starając się odwzajemnić ten jej pełnowartościowy, pełen chęci uśmiech, ale nie ulegało to wątpliwości, że go spaliłam. Choć nie wydawała się, że to zauważyła po czym chwyciłam moje ramię, ciągnąc mnie za sobą, a następnie wybuchła do ilu sklepów chciała wejść, przypominając mi dlaczego nie spędzałam dużo czasu z dziewczynami takimi jak ona.
Byłyśmy w różnie rozmaitych sklepach, gdzie Rebecca piała z zachwytu tych różnych, pięknych sukienek z drogą metką, podczas kiedy ja stałam obok niej, cicho zgadzając się z nią na temat wszystkich pięknych sukienek, które sklep miał do zaoferowania.
Po godzinie niezwykle, męczących i niekończących się zakupów udaliśmy się na lunch i po raz pierwszy byłam zdecydowanie szczęśliwa z tego powodu. Nie przepadałam za zakupami; moi rodzice kupowali mi ubrania, zwykle nie musiałam chodzić na zakupy.
Moje oczy z roztargnieniem zeskanowały pomieszczenie. bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło, kiedy mój wzrok wylądował na znajomej postaci. -Co on tu robi?- wymamrotałam do siebie kręcąc głową z niedowierzaniem powodując, że brwi Rebecci zmarszczyły się w zmieszaniu.
Jej wzrok powędrował tam, gdzie się patrzyłam, nieczytelny wyraz zamaskował jej twarz, gdy zobaczyła stojącego tam Justin'a. Jego dłoń była głęboko pochowana w kieszeni, a druga mocno ściskała telefon, jego wzrok był umieszczony na podłodze, podczas kiedy rozmawiał z osobą po drugiej stronie linii z zirytowanym wyrazem twarzy.
-Znasz go?- zapytała z ciekawością wraz z nieco zszokowanym tonem, a jej usta uformowały się w lekki grymas. -Czy to nie jest Justin Bieber?- stwierdziła pytająco zwracając swoją uwagę z Justin'a na mnie. Niejasno skinęłam głową i znienacka poczułam się zakłopotana przez to z jakim obrzydzeniem na niego patrzyła.
-Gdybym była tobą, to trzymałabym się od niego z daleka,- mruknęła z ukrytym tonem w głosie. -On oznacza same kłopoty, tak jak mój brat powiedział,- przerwała, zamyślony wyraz pojawił się na jej twarzy, po czym wydała z siebie lekko zirytowany dźwięk drwiny powodując, że tym razem moje brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. Czy rzeczywiście Justin był znany za bycie złym? Ponieważ to teraz byłoby moim tysięcznym ostrzeżeniem i ta myśl sprawiła, że mój brzuch skręcił się obawy.
-To przyjaciel mojego brata,- wymamrotałam lekceważąco wzruszając ramionami, próbując wydawać się niewzruszoną. Cóż, kiedyś był przyjacielem mojego brata, ale nie musiała o tym wiedzieć. Obserwowałam go, kiedy przesunął palcem po ekranie przed ponownym umieszczeniem go w kieszeni, jego głowa uniosła się, a następnie złapał moje spojrzenie sprawiając, że bicie mojego serca przyspieszyło.
Miałam nadzieję, że mnie nie poznał; nie chciałam, aby Rebecca myślała, że coś jest między nami. Właśnie mnie ostrzegła i to było oczywiste, że nie była jego fanką. Nie to, że moja rodzina i przyjaciele nimi byli, skreślam to, nikt z moich przyjaciół i rodziny nie był jego fanem. Zignorowałam swoje myśli odwracając się do Rebecci i w duchu mając nadzieję, że tu nie podejdzie.
Moje szczęście dzisiaj nie było obecne, bo kiedy kontynuowałam rozmowę z Rebbecą, cień rzucił się na stół i poczułam czyjąś obecność obok mnie, na co wewnętrznie jęknęłam.
-Hej aniele,- wychrypiał formując mały cwaniacki uśmieszek na swoich ustach powodując, że wysłałam mu w pół-gniewne spojrzenie. - I Rebecca Pearson, czyż nie?- zapytał z ukrytym tonem w głosie. Skinęła, uparcie krzyżując ramiona na swojej klatce piersiowej, podczas kiedy wyraz jej twarzy był niewzruszony. Znał ją? Przespał się z nią? Na pewno nie, nie ma mowy że to mogłaby być prawda. Poczułam jak moje dłonie spociły się, jak próbowałam pozbyć się tych świadomych myśli z mojego mózgu.
-Cóż, jak już muszę iść,- odezwała się Rebecca spoglądając na swój zegarek, po czym nerwowo potrząsnęła ręką. -Do zobaczenia w szkole Grace,- powiedziała posyłając mi łagodny uśmiech przed szybkim wstaniem z krzesła. Wysłała Justin'owi ostatnie podrażnione spojrzenie, zanim odeszła udając się do wyjścia z centrum. Czy on musiał wszystkich przeganiać? Skończę bez przyjaciół, jeśli to tak dalej pójdzie.
Zaśmiał się lekko, a następnie usiadł na miejscu, gdzie wcześniej siedziała Rebecca, rzucając mi figlarny uśmiech.
-Serio Justin?- wykrzyknęłam cicho wraz z zirytowanym tonem w swoim głosie, przewracając na niego oczami. -Skąd ty ją w ogóle znasz?- zapytałam, moje brwi zmarszczyły się w zmieszaniu, kiedy czekałam na jego odpowiedź.
-W zeszłym roku przyjaźniłem się z jej bratem, chciała czegoś ze mną spróbować; odmówiłem jej - lekceważąco wzruszył ramionami powodując, że wydałam z siebie ciche westchnienie z ulgi. W przeciwieństwie do innych dziewczyn w Kanadzie, w rzeczywistości z nią nie spał. Ale byłam zaskoczona tym, że odmówił. Wydawał się na osobę, która pójdzie przespać się z każdą dziewczyną, która ma puls, tak mi się wydawało sądząc po tym z iloma dziewczynami się przespał.
-Nie za bardzo cię lubi, tak myślę - mruknęłam nisko, a mały grymas pojawił się na mojej twarzy.
-Kogo to obchodzi, jest zarozumiałą dziwką,- odparł, po czym zwiewny śmiech wydobył się z jego ust, a moje oczy poszerzyły się na jego szczerość. -W każdym bądź razie, w ogóle mi się nie podoba - wzruszył ramionami, rozdrażnienie było słyszalne w jego głosie.
-Cóż, jest moją przyjaciółką, więc ze względu na mnie musisz się z nią dogadać,- powiedziałam mu, na co pokręcił głową.
-Nie obiecuje aniele,- wychrypiał, niezaprzeczalnie wspaniale, a zarazem irytująco się do mnie uśmiechając. Czasami był tak irytujący i uparty, nie mówiąc już o jego kontroli, ale wciąż nie mogłam nic poradzić na to, że motylki wybuchają w moim brzuchu za każdym razem, kiedy jest w pobliżu.
-Co ty tu robisz tak w ogóle?- zapytałam z ciekawością.
-Idę zrobić sobie nowy tatuaż,- poinformował mnie, chłopięcy uśmiech pojawił się na jego twarzy ukazując jego biało perliste zęby. -Chcesz pójść ze mną?- zapytał, jego oczy świeciły rozbawieniem, kiedy skinął głową w stronę małego salonu tatuażu.
-Pewnie,- wymamrotałam starając się zablokować myśli o tym jak tata na mnie krzyczy. Uważał, że tatuaże były najgorszym co mogło być i nienawidził salonu tatuażu w Stratford, ponieważ kobieta, która go prowadziła pokłóciła się z nim w kościele. Ale to nie znaczy, że dowie się o moim pobycie tutaj.
Justin chwycił mnie za rękę, prowadząc mnie w tamtą stronę, a następnie pchnął obskurne drzwi, których zawiasy zaczęły skrzypieć, po czym weszliśmy do małego sklepu. Miętowo czarne krzesło było ładnie umieszczone w środku, bezczelne plakaty były poprzylepiane na ścianach, a biurko było wypełnione niekończącymi się śmieciami. Nie jest to rodzaj miejsca do którego mój ojciec pozwoliłby mi wejść; ale było inne.
-Rosie,- przywitał dziewczynę, która siedziała leniwie na stołku, czytając magazyn. Miała jasne, rude włosy, które zatrzymywały się tuż przy ramionach, jej ręce były pokryte tatuażami i za mgłą pamiętałam ją jak kłóciła się z moim ojcem.
Jej oczy zapaliły się, a uśmieszek pojawił się na ich twarzach i przez to ile Justin miał tatuaży, mogłam zgadnąć, że znali się bardzo dobrze.
-Justin, a to kto?- zapytała z ciekawością, skanując mnie wzrokiem, podczas kiedy stałam tam bezgłośnie, czując się nieswojo przez to jak na mnie intensywnie patrzyła.
-To jest Grace, moja dziewczyna,- zapoznał mnie, jego głos był lekko napięty a ja poczułam jak motylki wybuchły w moim brzuchu. Jego dziewczyna? O rany.
-Nie w twoim stylu Bieber, nie lubisz być przywiązany - uśmiechnęła się cwaniacko, zwiewny śmiech wyleciał z jej ust, po czym wysłała zmysłowe oczko w stronę Justin'a. Wciąż milczałam, napięcie w pokoju było niekomfortowe, podczas kiedy nerwowo bawiłam się palcami.
-Więc, co tym razem?- zapytała marszcząc brwi i oczekując odpowiedzi.
-Tylko wypełnienie,- poinformował pokazując na w pół zrobiony tatuaż na rękawie. Skinęła wskazując Justin'owi aby usiadł na krześle, odsunęła się lekko robiąc miejsce i ponownie siadając na stołku, po czym posłała mi uspokajający uśmiech, który prawie z całego serca chciałam odzwierciedlić.
Stałam cierpliwie, podczas kiedy przygotowywała igłę sterylizując ją, aby była gotowa do użytku. Przycisnęła ją do jego skóry; był opanowany i wydawał się niewzruszony tym, że igła skrobała jego skórę. Ja z drugiej strony byłam wrażliwa i musiałam patrzeć się w inne miejsce, przez co zwiewny śmiech uciekł z ust Justin'a, a moje usta uformowały się w grymas mimo iż wiedziałam, że nie mógł zobaczyć mojej twarzy.
Milczałam przez kolejne dziesięć minut, jak Justin i Rosie prowadzili krótką rozmowę, kiedy ona nakładała atrament na jego skórę. Nie byłam zazdrosna; cholera, mój ojciec nie dawał mi szans, aby być zazdrosna o chłopaka. Ale kiedy dziewczyna wyraźnie flirtowała z moim chłopakiem to było trudne, aby nie być zazdrosną. Chłopak. Dziwnie to teraz brzmi.
Pięć minut później brzęczenie igły zostało w końcu przerwane, a tatuaż był ostatecznie skończony. Justin wstał z krzesła, biała folia była owinięta wokół jego ramienia, kiedy rzucił Rosie wdzięczne spojrzenie przez podaniem jej pieniędzy.
-Dzięki Rosie,- powiedział Justin rzucając jej uśmieszek zanim podszedł do mnie.
-Do zobaczenia Justin,- uśmiechnęła się posyłając mi nieczytelne spojrzenie. Jej oczy dały mi ostatnie spojrzenie, po czym spojrzała gdzie indziej koncentrując swój wzrok na ekranie komputera.
Justin wziął moją dłoń prowadząc mnie do wyjścia, po czym weszliśmy na parking udając się w kierunku jego samochodu. W duchu odetchnęłam z ulgą na to, że wyszliśmy z tego salonu; nie za bardzo ją polubiłam.
-Nazwałeś mnie swoją dziewczyną,- powiedziałam cichym i napiętym głosem, jakbym próbowała ukryć moje zadowolenie. Jego ciało napięło się i nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz. Zatrzymaliśmy się przed jego samochodem.
Obrócił mnie dookoła tak, że teraz opierałam się plecami o samochód, jego dłonie były umieszczone na moich biodrach zamykając mnie w pułapce, a jego wzrok był skoncentrowany na moich oczach.
-Nie bawię się w związki,- zaczął ochrypłym i niskim głosem powodując, że moje kolana straciły czucie, a jednocześnie bicie mojego serca przyspieszyło. Czekałam za 'ale', które niestety nie wydostało się z jego ust, następnie tchnął myśląc nad czymś, dzięki czemu powstała cisza.
-Myślę, że jesteś inna,- wzruszył ramionami powodując, że moje ciało się zrelaksowało. Jego usta połączyły się z moimi w słodkim pocałunku. Jego gorące wargi były na przeciw moich, a jego dłonie chwyciły za boki mojej twarzy pogłębiając ten teraz gorący pocałunek.
Mruknął coś niezrozumiałego na przeciw moich warg, po czym wsunął język do moich ust, pieszcząc go. Poczułam jak mój brzuch zaroił się obawą i motylkami. Po chwili odsunęłam się, -Ludzie się patrzą,- wyszeptałam, dobrze wiedząc, że mogliby znać córkę pastora. I nie byłoby mowy, że to mogłoby dotrzeć do mojego ojca.
-Co ci mówiłem?- wychrypiał naciskając na odpowiedź, a następnie jego oczy zapaliły się humorem.
-Że nie grasz według zasad,- wymamrotałam czując jak moje policzki się zarumieniły, przez co zwiewny śmiech wydobył się z jego ust. Odsunął swoje dłonie, wypuszczając mnie, po czym posłał mi zmysłowy uśmiech przed udaniem się na miejsce kierowcy.
-Wy dwoje wydajecie się być przyjaźni,- cicho wspomniałam, kiedy wsiedliśmy do samochodu. Zamiast zapalić silnik, odwrócił się do mnie przechylając głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
-Pieprzyliśmy się raz,- beztrosko wzruszył ramionami. Czy on przespał się z całą populacją kobiet w Kanadzie? Wzdrygnęłam się na tą myśl przesuwając ją na tył mojego mózgu.
-Nie jesteś zazdrosna, czyż nie?- odparł z dokuczającym tonem w głosie, po czym rzucił mi figlarny, irytujący uśmieszek.
-Oczywiście, że nie - zlekceważyłam spuszczając wzrok na swoje splecione palce na kolanach. Justin chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ostry dźwięk jego dzwonka zabrzmiał z jego telefonu wskazując, że ktoś to niego dzwonił.
Zabrał go z deski rozdzielczej przesuwając palcem po ekranie i odbierając, a następnie przykładając telefon do ucha. -Co chcesz?- mruknął do telefonu, opierając się o siedzenie i wypuszczając zirytowane westchnienie.
-Teraz?- zapytał z ciekawością, jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. -Pewnie, przyjadę; ale będę z kimś- powiedział spoglądając na mnie, po czym mały uśmiech uformował się na kącikach jego ust sprawiając, że teraz moje brwi zmarszczyły się, nie wiedząc o czym mówił.
-Do zobaczenia,- wymamrotał do słuchawki, kończąc rozmowę i ponownie umieszczając telefon na desce rozdzielczej. Siedział bezgłośnie, podczas kiedy wpatrywał się wprost na różne samochody, które zaparkowane były na parkingu. Wydawał się być zdenerwowany; ale nie mogłam zrozumieć dlaczego, po czym nieczytelny wyraz zamaskował jego twarz.
-Muszę przywieźć coś do domu chłopaków, jedziesz ze mną?- zapytał, jego oczy ponownie wpatrywały się w moje, nierozpoznawalna emocja znajdowała się w nich powodując, że mój żołądek skręcił się z nerwów. Nie za bardzo lubiłam chłopaków i od ostatniego doświadczenia nie byłam zbyt chętna na ponowne spotkanie z nimi.
Ale byli przyjaciółmi Justin'a i może tym razem nie będą tacy nie do zniesienia. Być może. Skinęłam, strzelając mu mały uśmiech, a on natychmiast go odwzajemnił przed zapaleniem silnika i szybkim wyjechaniem z parkingu na autostradę.
Zatrzymaliśmy się przed znajomym domem, w moim brzuchu pływały nerwy, kiedy udaliśmy się do frontowego pokoju, gdzie siedziało trzech chłopaków, napięcie wypełniło pokój, kiedy ich wzrok wylądował na mnie. Poczułam jak ramię owinęło się wokół mojej talii, a po chwili Justin wysłał mi uspokajający uśmiech, ale tyle ile to sprawiło że poczułam się lepiej nie było wystarczające, aby zabić nerwy w moim brzuchu.
-Bieber, przyniosłeś ze sobą dziewczynę,- facet, który wyglądał w pół znajomo odezwał się; ale nie mogłam przypomnieć sobie jego imienia z ostatniego razu. Justin skinął, napinając się lekko i wypuszczając prawie niesłyszalny jęk.
-To jest Grace, moja dziewczyna,- przedstawił mnie powodując, że głośny, nieprzyjemny doping wyleciał z ust chłopaków.
To był drugi raz dzisiaj jak przedstawił mnie jako swoją dziewczynę i jak za pierwszym razem poczułam motylki w brzuchu; to było takie obce dla mnie, ale w dziwnym rodzaju czułam się dobrze.
-Kto by pomyślał, że dożyjemy tego dnia,- inny koleś odezwał się z dokuczającym tonem w głosie, kiedy figlarny uśmieszek wpełzł na jego wargi.
-I Ryan o tym wie?; bo jestem pewny, iż powiedział, że zabiję cię jeśli jeszcze raz na nią spojrzysz.- odezwał się chłopak, który podejrzewam, że miał na imię Marcus z ostatniej wycieczki do Montreal'u.
-Tak długo jak chcesz mieć wszystkie zęby, to nie dowie się o tym,- powiedział szorstko, po czym wysłał Marcus'owi gniewne spojrzenie. Posłałam Marcus'owi mały uśmiech; nagle czując się źle dla niego, za te szorstkie ostrzeżenie Justin'a. Po wszystkim, nie był nie do zniesienia na wycieczce i przerwał walkę Justin'a z Ryan'em.
Justin chwycił moją dłoń, po czym usiadł na kanapie, a ja zajęłam miejsce obok a wzorki chłopaków wciąż były na mnie powodując, że wiłam się pod ich intensywnymi spojrzeniami, po raz drugi dzisiaj. Owinął swoją rękę wokół moich ramion usadawiając się wygodnie na kanapie, po czym westchnienie uciekło z jego ust.
-Bieber, przyniosłeś to o co prosiłem?- pierwszy chłopak odezwał się ponownie z optymizmem słyszalnym w jego głosie, strzelając Justin'owi czujne spojrzenie. Justin wygrzebał coś ze swojej kieszeni wyciągając torebkę z (zakładam że) narkotykami, po czym rzucił ją chłopakowi.
-Oczywiście, że tak, kurwa - mruknął pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem i wypuszczając sarkastyczny śmiech. Przesunęłam się trochę, lekko czując się nieswojo przez tą sytuację, po czym chłopak zaczął je w coś zawijać i po raz drugi dzisiaj byłam w sytuacji, w której mój ojciec zdecydowanie by nie zaakceptował.
-Chcesz jednego Bieber?- odezwał się, wskazując na zawiniętego papierosa zawierającego narkotyki. Justin spojrzał na mnie lekko napinając się, po czym odmówił niejasno kręcąc głową i wypuszczając niemal niesłyszalne westchnienie.
-Ktoś tu jest pod kontrolą,- kolejny chłopak odezwał się z dokuczającym tonem, po czym zachichotał lekko powodując, że Justin zmrużył oczy na niego.
-Nie jestem kurwa pod żadną kontrolą,- zaprotestował, w jego głosie można było usłyszeć zirytowanie, po czym wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
-Powinienem zawieźć cię do domu,- mruknął kierując swoje słowa do mnie przed wstaniem, zmieniając całą postawę. Odzwierciedliłam jego działania nie chcąc jeszcze bardziej go drażnić. Poszłam za nim do wyjścia, przed rzucając szybkie 'cześć' do chłopaków starając się załagodzić te nieprzyjemne napięcie, które rosło w pokoju.
Zabrał kluczyki ze stołu kręcąc nimi wokół palca przed udaniem się do frontowych drzwi. Bezgłośnie poszłam za nim wślizgując się na miejsce pasażera, a po chwili zapalił silnik.
-Przepraszam, chłopcy czasem grają mi na nerwach,- mruknął zwracając swoją uwagę na mnie zanim rzucił mi mały uśmiech.
-W porządku,- wymamrotałam, mój głos urwał się, po czym skoncentrowałam wzrok na drzewach które mijaliśmy, mój umysł wciąż brzęczał na fakt, że nazwał mnie swoją dziewczyną dwa razy. W końcu wydaje się być wszystko na miejscu, po prostu musimy unikać mojego brata.
Z racji tego, że dzisiaj jest HALLOWEEN yay! chciałabym zrobić wam małą niespodziankę.
Będzie to losowanie i żeby wziąć w nim udział wystarczy tylko:
1. Napisać komentarz, który będzie zawierał waszą opinię na temat tego rozdziału.
2. Pod opinią napisać wasz nick z twittera(jak nie macie tt (w co wątpie) to ask, cokolwiek, tylko napiszcie że to jest ask czy coś.
3. A żeby coś było związane z halloween to na końcu wpisać hasło: HALLOWEEN
haha wiem nie spodziewaliście się takiego hasła
A teraz co to będzie te losowanie, otóż każdy kto doda komentarz według powyższych zasad zostanie wpisany na kartkę, a potem zrobię losowanie i wylosowana osoba dostanie ode mnie małą paczkę(którą wyśle) z okazji halloween (wiem że spóźniona ale co tam).
LOSOWANIE ODBĘDZIE SIĘ W PONIEDZIAŁEK OKOŁO GODZINY 19
Nagram specjalnie filmik jak losuje, żeby nie było.
Świetny rozdział, fajnie że nazwał ją swoją dziewczyną:D strasznie ciekawi mnie to jak to sie potoczy z ojcem Grace i jeju, co Ryan wymysli boze kocham to ff @biebs_ilysmx HALLOWEEN
OdpowiedzUsuńAww nazwał ją swoją dziewczyną ♥ to super słodkie ♡ ciekawe czy Ryan dowie się szybko xD do następnego ☆★
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwww....Justin jest taki słodki w stosunku do Grace <3
OdpowiedzUsuńWeszłam na twojego bloga przypadkiem i zdecydowanie nie będzie to moja ostatnia wizyta na tym blogu :) Tłumaczysz naprawdę dobrze i zrozumiale, więc od razu łatwiej się czyta. A co do rozdziału to gfdjdghs. Jacy oni są cholernie słodcy! Ryan, tylko spróbuj zniszczyć to co jest pomiędzy nimi, a obiecuje, że w mojej wyobraźni dorwe cię i spale cię na stosie :)
OdpowiedzUsuń@DopeShawtyBitch HALLOWEEN
Niezle, niezle. Justin nazwal ją swoją dziewczyną aww😍 wydaje mi sie ze ten marcus wygada,ze Grace sie nadal spotyka z Justinem, no ale kto wie 🙈 swietnie przetlumaczony rozdzial, do nastepnego. Happy Halloween
OdpowiedzUsuń@akaqomez HALLOWEEN
Jejku, jeku, jestem taka podekscytowana tym rozdziałem! W końcu nazwaj ją swoją dziewczyną! Chociaż w sumie Grace powinna być asertywniejsza w stosunku do niego, bo owinął ją sobie wokół palca i to takie przykre, że ona nie ma swojego zdania. Ale to już pozostaje autorce do myślenia. Ogólnie wspaniale tłumaczysz, nie ma żadnych błędów, które by mnie denerwowały. Zawsze dodajes na czas, nie zwlekasz, to miłe. Wesołego weekendu!
OdpowiedzUsuńTwitter: @biebersloverx
Hasło: Halloween
Cudowny xd szkoda mi jej troche przes te nerwy jakie ma z bratem ;D ale Justin jej to wynagradza, jeju to takie slodkie,że zaczal ja nazywac swoja dziewczyna xd czekam az zrobi sie powazniee mm<3 Jeden z najlepszych blogow ;* Pozdrawiam ;p
OdpowiedzUsuńask.fm/Kiiniiaaaaa
HALLOWEEN!!XD
o prosze, nazwał ja swoja dziewczyna:)
OdpowiedzUsuńczekam nn
@ilymyjbx
HALLOWEEN
Nawet nie wiesz jak bardzo czekałam na ten rozdział. Byłam bardzo ciekawa co się będzie tutaj dziać i kurcze jestem pozytywnie zaskoczona ;D Widać, że Justin na prawdę czuje coś do Grace. W końcu nie przedstawiałam by jej swoim znajomym od tak... Mam nadzieję, że Ryan jakoś to zaakceptuje i Grace będzie mogła się spotykać z Justinem tak normalnie, ale pewnie jak rodzice się dowiedzą, to będzie niezła kicha xD Nie no, rozdział bardzo mi się podoba ;D Uwielbiam Justina takiego słodkiego ;D Czekam już oczywiście na kolejny i mam nadzieję, że się prędko pojawi ;3 Miłego końca Halloween ;D
OdpowiedzUsuńTwitter: @klaaaudiiix
Hasło: Halloween
aawww ten rozdział jest boski :)))))))
OdpowiedzUsuńW końcu! Nawet nie wiesz ile razy dziennie zaglądałam tu, by sprawdzić, czy dodałaś nowy rozdział. Strasznie podoba mi się to, co tym razem mogłam przeczytać.I w końcu... Justin postanowił mieć dziewczynę! Jakie to kochane. Ale na miejscu Grace chyba bym, za przeproszeniem, ocipiała. Która dziewczyna chciałabym iść gdziekolwiek ze swoim facetem i wysłuchiwać z kim to on nie spał, kogo nie bajerował i jak wyglądały jego podboje? Biedna. Mam nadzieję, że nie wyda się, że oni są parą. Wolałabym, by ojciec oraz brat Grace się nie dowiedzieli o tym jeszcze długo. Po przeczytaniu BRONX mogę szczerze stwierdzić, że Grace i Justin to moja druga ulubiona para na blogspocie i czymkolwiek innym. Bardzo lubię czytać to tłumaczenie, jest po prostu wspaniałe! Pisane płynnie, zrozumiale i z sensem. Bardzo dziękuję, że wciąż mogę tu zaglądać :-*
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie: collision-fanfiction.blogspot.com
Twitter: @TinyDrug
Hasło: HALLOWEEN
Co do rozdziału to kiedy przeczytałam tylul myślałam ze Grace zrobi sobie tatuaż. Co niestety nie okazało się prawda no ale cóż może kiedyś. Zachowanie jej brata jest trochę dziwne. Justin to jego przyjaciel i powinien zaakceptować to ze wiąże go coś z jego siostra, bo ona jest szczęśliwa. Wyczuwam nadchodzącą Drake ale nie wiem czy to tylko mija wyobraznia.
OdpowiedzUsuńJustin dwa razy nazwał ja swoją dziewczyna choć nie bawi się w zwiazki tooo jest słodkie. Ich związek jest tak cudowny ze sama się z grace utożsamiam. Cudownie tłumaczyć. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Tt: @ideargomez
Hasło: Halloween
Super rozdział. Jestem bardzo ciekawa czy Justin mówił prawdę o poczynaniach Rebecki. Rosie jest podejrzana. Może wszystko rozwalić to co jest między Jusem, a Grace choć wiem, że nie bawi się w związki ( jeszcze ;) ) . Po części rozumiem Rayna. Zabrania im się spotykać, bo boi się, że Justin zrani uczucia Grace, a jest bardzo wrażliwa. Jak jeden z kolegów Justina zaproponował mu narkotyk to myślałam, że jednak weźmie, a tu buuum, nie wziął. Trochę szkoda mi Grace przy napadach złości Justina.
OdpowiedzUsuńTt: @SwagDaria
Hasło: Halloween
Tak się cieszyłam jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział *.* Jestem ciekawa czy Ryan dowie się, że Grace ciągle się spotyka z Justinem. Mam nadzieję, że nie, ale sądząc po tym, że musi się coś dziać to pewnie tak haha :D Justin jest cudowny, nazwał ją dwa razy swoją dziewczyną, to takie kochane awww ;) Dziękuje, że tłumaczysz to opowiadanie, jest świetne, bo różni się od innych, Grace jest młodsza i taka 'niewinna', to naprawdę duży plus, bo jest podobna do mnie :D Czekam na kolejny! Pozdrawiam, Klaudia. xxx
OdpowiedzUsuńTt: @myprettyJowita
Hasło: Halloween
Jak zawsze genialne!!! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny. Nie mogłam się go doczekać i w końcu jest. Opłacało się tyle czekać. Idk co zrobi Ryan, kiedy w końcu dowie się o Justine i Grace, a tym bardziej jej rodzice. W pewnym sensie boję się tego co może być w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieje, że stosunki pomiędzy Grace, a kolegami Justina się polepszą. Nie są najgorsze, ale mogłyby być lepsze. Awww Justin nazwał ją dwa razy swoją dziewczyną awww. Czekam na następny. kocham cię xx
OdpowiedzUsuńuroczo do pożygu ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńCuDoWnY !!!! Kocham to tłumaczenie <3 !!!!
OdpowiedzUsuńJezu rozdział jest boski ;***
OdpowiedzUsuńWow..Rozdział boski <3 Ale szczerze mówiąc nie kumam tego. Kilka razy nazywa ja swoją dziewczyną*.* a jak ona się go o to pyta to odpowiada że nie bawi sie w związki, a później dodaje ze jest inna :( Jak dla mnie to trochę dziwne xD czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńAsk: ask.fm/Milena1741
HALLOWEEN <3
O boże cudowny rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńKiedy losowanie? Awwww
OdpowiedzUsuńnapisałam na asku, że przedłużam do środy :)
Usuńnajlepszy jbff <3
OdpowiedzUsuńA kiedy nn rozdział ? :*
OdpowiedzUsuńtez jestem ciekawa
Usuńhttp://canadianhorrorstory.blogspot.com/2014/11/ooo-prolog.html?showComment=1415107518246#c3526385488659874328
OdpowiedzUsuńsr za spam
Super rozdział jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział ;3 już się nie mogę doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńO matko!! Nawet nie wiesz jak dobrze czyta mi się to ff ;3 Dzięki, że tłumaczysz dla nas ;*****
OdpowiedzUsuń