Okej, wiem, że większość z was chce już przejść do rozdziału, ale na prawdę ta notka jest super ważna, przed tą najbardziej super ważną(więcej info niżej), bynajmniej dla mnie.
1) z racji tego, że najprawdopodobniej jest to ostatni rozdział to chcę, aby każda osoba, która go przeczytała, dodała komentarz (nawet jeśli już nic nie będę tutaj dodawała to i tak komentarze mile widziane) tak btw to pod ostatnim było 11 komentarzy....nie żebym była smutna czy coś
2) BARDZO ALE TO BARDZO proszę was o przeczytanie postu, który pojawi się JUTRO! (nie będę was informować o nim na tt, zależy mi na tym abyście weszli z własnej woli)
3) jeśli chcecie wiedzieć czy pojawił się nowy rozdział, to zaobserwujcie bloga tutaj > KLIK < nic nie wiadomo, może kiedyś doda albo nawet wkrótce, nobody knows
a teraz zapraszam do czytania :)
Grace's P.O.V
1) z racji tego, że najprawdopodobniej jest to ostatni rozdział to chcę, aby każda osoba, która go przeczytała, dodała komentarz (nawet jeśli już nic nie będę tutaj dodawała to i tak komentarze mile widziane) tak btw to pod ostatnim było 11 komentarzy....nie żebym była smutna czy coś
2) BARDZO ALE TO BARDZO proszę was o przeczytanie postu, który pojawi się JUTRO! (nie będę was informować o nim na tt, zależy mi na tym abyście weszli z własnej woli)
3) jeśli chcecie wiedzieć czy pojawił się nowy rozdział, to zaobserwujcie bloga tutaj > KLIK < nic nie wiadomo, może kiedyś doda albo nawet wkrótce, nobody knows
a teraz zapraszam do czytania :)
Grace's P.O.V
Miałam wiele wspomnień ze Świąt, oprócz dnia Bożego Narodzenia był to mój drugi ulubiony dzień w roku. Zwykle spędzałam je ze swoją rodziną, mój ojciec miał nabożeństwo w kościele, a następnie również uczęszczaliśmy na pasterkę. Kochałam to; w ogóle uwielbiałam Święta Bożego Narodzenia.
Ale obecnie znajdowałam się w łóżku razem z Justin'em, właśnie się obudziliśmy i oglądamy coś bezmyślnego w telewizji. Zamiast być w domu chłopaków, byliśmy u Pattie. Ona i Justin poprawili się i pozwoliła nam zostać u niej kiedykolwiek tylko chcieliśmy.
Nie byłam fanką przyjaciół Justin'a i czułam się tam nieswojo, ale uwielbiałam Pattie i była ona osobą rodzicielską z którą mogłam otwarcie porozmawiać. Moi rodzicie wciąż nie wiedzieli, że ja i Justin byliśmy razem lub że zakończyłam swój związek z Alex'em. Nie mogli się dowiedzieć, nawet nie mogłam wyobrazić sobie jak zareagowaliby, nie chciałam tego wiedzieć.
Wracam do Connecticut za niecały tydzień, aby zakończyć swój rok szkolny. Justin jechał ze mną; powiedział, że wciąż wynajmuję tam apartament i że mógłby tam wrócić. Moi rodzicie nie musieli o tym wiedzieć dopóki nie skończę osiemnastki, a do tego czasu będę mogła robić co chcę.
Sprawy zaczynały w końcu się układać, a ja byłam szczęśliwa i nic nie było skomplikowane.
-Kiedy spotykasz się z Rebeccą?- odezwał się Justin, krótko ziewając, po czym umieścił buziaka pomiędzy moim ramieniem, a szyją. Szłam dzisiaj na zakupy z Rebeccą, moi rodzice myśleli, że spałam u niej zeszłej nocy i powiedziałam im, że wrócę wieczorem.
W ostatniej chwili szłyśmy po prezenty świąteczne i żeby spędzić ze sobą czas. Była dobrą przyjaciółką, będę za nią tęsknić kiedy wrócę, w jakiś sposób nie sądziłam, że będę mieć wielu przyjaciół, jak wrócę z powrotem do Connecticut. Skrzywiłam się; myśląc o tym co Danielle sobie pomyśli, jak usłyszy news'y.
Odepchnęłam myśli na tył głowy, a po chwili odpowiedziałam Justin'owi.
-Za jakąś godzinę, powinnam iść się szykować,- powiedziałam mu. Siedziałam między jego nogami, moje plecy spoczywały na jego piersi.
Nie chciałam wstawać, ale musiałam spotkać się z Rebeccą, a ona zabiłaby mnie jeśli bym się spóźniła, była apodyktyczna, łagodnie mówiąc. Podniosłam się, na co Justin jęknął, jego dłonie ścisnęły mnie w pasie, a następnie ponownie mnie do siebie przyciągnął wtulając głowę w moje włosy, przez co zaśmiałam się, próbując wstać z łóżka.
-Justin, muszę wstać,- zaprotestowałam, chwilę później zaatakował pocałunkami moją szyję i szczękę. W końcu wypuścił mnie, udałam się do łazienki biorąc prysznic i przebierając się w czyste ubrania. Spojrzałam na zegar sprawdzając godzinę i upewniając się, że nie zamierzałam się spóźnić, po czym chwyciłam swoją kosmetyczkę otwierając ją.
Nałożyłam trochę makijażu rozczesując włosy, pojedyncze kosmyki opadły wokół mojej twarzy, z kolei popsikałam się perfumami przed powróceniem do pokoju Justin'a.
Przebrał się i pościelił łóżko, a teraz stał układając swoje włosy przed lustrem.
-Mogę podwieźć cię pod galerię, wychodzę aby spędzić trochę czasu z chłopakami,- poinformował mnie, jak dokończył nakładanie produktu na swoje włosy.
-Dzięki,- powiedziałam mu, następnie chwycił moje biodra przyciągając mnie bliżej siebie, a po kilku sekundach przyłożył swoje usta do moich, kreślił językiem moją dolną wargę podczas, kiedy jego dłoń była splątana w moich włosach.
Pocałował mnie delikatnie, moje wnętrze rozgrzało się, gdy próbowałam ukryć uśmiech. Tym razem zrobił to z większą pilnością, jego język walczył o dominację z moim, moje dłonie były umieszczone na jego ramionach, ponieważ straciłam czucie w kolanach. Oderwaliśmy się od siebie, pocałował mnie szybko po raz ostatni, szeroko się uśmiechając, z kolei chwycił moją dłoń i zeszliśmy na dół.
Zabrał swoje kluczyki zanim wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.
-Będę mógł cię jutro zobaczyć?- zapytał, jak skręcił w lewo wyjeżdżając na ulicę i udając się w kierunku centrum handlowego.
Jutro jest Boże Narodzenie, a ponieważ dzisiaj nie spędziłam dnia ze swoją rodziną to jutro będę musiała.
-Może pod wieczór, ale myślę, że moi kuzyni przychodzą, wątpię, że będę w stanie od tego uciec,- powiedziałam szczerze, wzruszając ramionami przepraszająco, na co uśmiechnął się lekko do mnie.
-Co jutro robisz?- zapytałam podnosząc telefon i wysyłając Rebecce wiadomość, że będę za kilka minut; nie wątpię, że już tam jest i czeka za mną.
-Idę do ojca wraz z mamą, miło będzie zobaczyć Jazzy i Jaxon'a, powinnaś przyjść wieczorem, jestem pewien, że chcieliby cię zobaczyć,- powiedział uśmiechając się do mnie, skinęłam. Nie widziałam się z nimi przez wieki. Zrobiłam mentalną notatkę, aby wymyślić wymówkę, żeby uciec dzisiaj wieczorem.
-Tak, byłoby fajnie, postaram się przyjść z całych sił,- powiedziałam, jak podjechaliśmy pod centrum handlowe. Tak jak przewidywałam, Rebecca stała na zewnątrz czekając za moim przyjazdem. Uśmiechnęła się szeroko oraz pokiwała mi, ale jej uśmiech opadł kiedy zauważyła obecność Justin'a, rzuciła mu gniewne spojrzenie, po czym odwróciła wzrok.
Justin przewrócił oczami uśmiechając się irytująco, po czym zwrócił swoją uwagę na mnie.
-Do zobaczenia jutro?- powiedział z nadzieją, jego oczy świeciły nieodgadnioną emocją, później objął moją twarz dłońmi ocierając swoje usta o moje, następnie w pełni mnie pocałował przed wycofaniem się.
-Do jutra,- zgodziłam się, uśmiechając się do niego. Wysiadłam z samochodu zamykając za sobą drzwi, po czym pokiwałam mu, zanim odpalił silnik i odjechał.
Podeszłam do Rebecci, a ona rzuciła się na mnie obejmując mnie w uścisku.
-Grace, rzeczywiście tu jesteś, mamy tyle rzeczy do nadrobienia,- uśmiechnęła się promiennie, szeroki uśmiech był przyklejony do jej twarzy, gdy chwyciła moje ramię zaczepiając je o swoje, następnie pociągnęła mnie za sobą w kierunku sklepów, nadmiernie rozmawiając z każdym kolejnym krokiem. Ale tak czy inaczej, nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ponieważ byłam szczęśliwa.
Rebecca zaoferowała mi podwózkę po naszej sześciogodzinnej wycieczce na zakupy; tak, sześć godzin. Moje nogi umierały, a ramiona były obolałe od noszenia reklamówek. Byłam zmęczona i nie mogłam się doczekać, aż wrócę i położę się do łóżka.
Przez cały dzień nie miałam czasu, aby sprawdzić swój telefon, ale kiedy wysiadłam z samochodu Rebecci szybko to zrobiłam upewniając się, że nie było za późno i moi rodzice nie wpadną w szał, że do nich nie zadzwoniłam.
Jasne światło mojego ekranu pojawiło się, po czym dwa imiona wyskoczyły na ekranie. Miałam dwa nieodebrane połączenia od Justin'a i trzy od mojego ojca. Jęknęłam w duchu, a po chwili weszłam do domu robiąc mentalną notkę, aby później oddzwonić do Justin'a, mam nadzieję, że nie było to nic ważnego.
W domu było dziwnie cicho, mój żołądek skręcił się z nerwów, gdy złe przeczucie wypełniało powietrze. Weszłam głębiej wkraczając do kuchni, w której moi rodzice niespokojnie stali, dźwięk moich kroków na laminowanej podłodze spowodował, że ich głowy rzuciły się na mnie.
-Dlaczego nie odbierałaś telefonu?- mój ojciec rzucił natychmiast, jego wzrok był pełen zmartwienia i czymś, co wydawało się być złością. Czy coś przegapiłam?
-Przepraszam, byłam na zakupach z Rebeccą, straciłyśmy poczucie czasu,- wymamrotałam przepraszająco, marszcząc brwi w zdezorientowaniu, dlaczego tak się martwił.
-Byłaś z Rebeccą czyż nie, jesteś tego pewna, ponieważ masz naprawdę zły nawyk kłamania,- warknął, jego głos stawał się głośniejszy z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem. Na serio coś mnie ominęło.
-O czym mówisz?- zapytałam w zmieszaniu, kładąc swoje torby na dół, jak weszłam dalej do kuchni, nie chcąc rozmawiać przez całe pomieszczenie, nie potrzebowałam pretekstu, aby głos mojego ojca stał się jeszcze bardziej głośniejszy.
-Policja,- przerwał, to słowo sprawiło, że bicie mojego serca natychmiast podskoczyło, -Dostali wyniki odcisków palców i wiedzą dokładnie, który wandal podpalił kościół,- powiedział gorzko, jego słowa były oziębłe przez co poczułam, jak mój żołądek nagle opadł, mogłam poczuć jak moja twarz zrobiła się blada, kiedy patrzyłam na niego w szoku.
-To był ten chłopak z którym uciekłaś, to on podpalił kościół, a wiesz co jest najzabawniejsze?- stwierdził pytająco z humorem w głosie, który prawie uczynił ciarki na mojej skórze.
-Pytał szczególnie o ciebie, gdy wrzucili go więzienia,- odparł, sarkastyczny śmiech wydostał się z jego ust, po czym jego perliste oczy wylądowały na mnie, zrobiłam mały ruch czując się niekomfortowo. Widziałam już mojego ojca, gdy był zły, a nawet wściekły, ale zdecydowanie nie lubiłam widzieć go w tym stanie, był wtedy prawie nieczuły.
-Więzienia?- wybełkotałam zanim byłam w stanie się zatrzymać. Był w więzieniu? Fala nudności objęła mnie, przełknęłam nerwowo ślinę, a moje oczy nawet na sekundę nie opuściły jego; prawie jakbym była w transie.
-Pytał o ciebie, ale dlaczego pytałby o osobę, która go nienawidzi i nie widziała go przez długi czas,- zapytał, ale znał już odpowiedź, chciał po prostu usłyszeć ją ode mnie.
Nagle strajk śmiałości wybuchł we mnie podczas, kiedy patrzyłam z powrotem na ojca.
-Tak, wiesz tato, przepraszam...., przepraszam za to, że zakochałam się w chłopaku, który to odwzajemnia, czy to jest tak trudne do zrozumienia?- odrzuciłam rzucając rękoma w powietrze, gdy patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Który to odwzajemnia....., kochanie, nie znasz znaczenia tego słowa,- warknął chłodno, wzięłam odwet, miałam dość niego mówiącego mi co mam robić i podejmującego moich życiowych decyzji za mnie. -A co z Alex'em, lub jesteś teraz również oszustem?- splunął domagając się odpowiedzi, na co poczułam jak bicie mojego serca jawnie biło na przeciw piersi.
-Z nami koniec, zerwałam z nim zanim wróciłam do Justin'a,- powiedziałam mu lekceważąco, skończyłam rozmowę o tym, to było śmieszne, a on nie mógł mówić mi z kim mogę się spotykać, a z kim nie, miałam prawie osiemnaście lat.
-Jak mogłaś wybrać ten margines społeczny nad Alex'em, on jest takim mądrym, miłym i dobrze wychowanym chłopakiem,- odparł kręcąc głową z niedowierzaniem, jakby nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Margines społeczny, znowu to słowo. Wzdrygnęłam się krzyżując ramiona na klatce piersiowej w proteście.
-Nie obchodzi mnie co mówisz, jestem w nim zakochana,- powiedziałam, każde słowo było ciężkie od smutku, cofnęłam się nie chcąc niczego więcej niż wydostać się stąd. Odeszłam udając się po schodach na górę, do mojej sypialni, a następnie mój ojciec mnie zawołał.
-Wracaj tutaj Grace Elizabeth, nie skończyliśmy jeszcze,- wykrzyknął ze schodów wściekłym głosem, zignorowałam go wchodząc do swojego pokoju, po czym poszłam prosto po swoja walizkę biegnąc do swojej garderoby i wkładając pozostałe ubrania, pakując wszystkie moje rzeczy poczułam, jak łzy spływały mi po twarzy.
Pakowałam się po raz drugi, aby uciec z chłopakiem, którego kochałam; ale tym razem miałam nadzieję, że zakończy się to dobrze.
Odepchnęłam te myśli na bok, gdy kończyłam pakowanie. Obdarowując pokój kolejnym spojrzeniem upewniłam się, że niczego nie zostawiłam. Kiedy wiedziałam, że wszystko było zabrane zapięłam swoją walizkę, zdejmując ją z łóżka, a po chwili wyniosłam ją z pokoju i stargałam na dół.
Moja matka nie odezwała się ani jednym słowem przez cały czas odkąd wróciłam, ale jej twarz opadła gdy zauważyła walizkę.
-Grace, kochanie, nie bądź głupia, nie wychodź, możemy to obgadać,- próbowała przekonać mnie, ale moja decyzja została już podjęta i wiedziałam, że musiałam wyjechać.
-Grace Elizabeth, jeśli wyjdziesz z tego domu, nie oczekuj, że będziesz tu mile widziana w najbliższym czasie,- warknął ojciec rzucając mi gniewne spojrzenie, gdy zmierzył moją walizkę. Czy to miała być groźba? Zaśmiałam się sarkastycznie, wycierając łzy który spłynęły, a następnie uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie martw się, nie wrócę tutaj w najbliższym czasie,- odparłam otwierając główne drzwi, wytargałam walizkę na dwór, smutek ciążył na mojej piersi, gdy zamknęłam za sobą drzwi, ciągnąc za sobą walizkę, później wytarłam resztki swoich łez zmuszając się do bycia silną.
Udałam się do domu Pattie, wiedząc, że z chęcią pozwoli mi zostać, a potem muszę znaleźć Justin'a. Mój ojciec mówił prawdę? Naprawdę wciąż był w więzieniu? Ktoś wpłacił za niego kaucję? Skrzywiłam się, jak myśli przeciążyły mój umysł zmętniając moje myślenie, podczas mojej drogi do Pattie z lękiem, który wypełniał mnie z każdym krokiem.
Było ciemno i zimno, po chwili dotarłam do domu, zapukałam kilka razy, a potem prawie od razu Pattie otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do środka.
-Grace, kochanie, coś się stało?- zapytała głosem pełnym niepokoju i zmartwienia, jak odebrała ode mnie walizkę zamykając drzwi.
-Czy będzie w porządku, jeśli tutaj zostanę? Zostałam tak jakby wyrzucona,- poinformowałam ją wzruszając ramionami w ostrożny sposób, chwilę później przeskanowałam pokój patrząc, czy Justin był gdziekolwiek w polu widzenia.
-Oczywiście, że tak, co się stało?- zapytała, kiedy weszłyśmy do kuchni.
-Wiesz gdzie jest Justin?- zapytałam ignorując jej pytanie, po czym zdenerwowanie zapieniło się głęboko w moim żołądku.
-Właśnie byłam w drodze na komisariat policji, przed chwilą do mnie zadzwonił, chcesz ze mną pojechać?- zapytała, na co automatycznie skinęłam. Mój ojciec mówił prawdę; naprawdę był zamknięty w celi. Wzdrygnęłam się.
Pattie wzięła swój płaszcz i kluczyki, a potem natychmiast wyszłyśmy, wsiadając do samochodu, żadna z nas się nie odezwała, byłyśmy zbyt zmartwione, aby cokolwiek mówić. Nie mógł pójść za to do więzienia, czyż nie? Próbowałam zignorować negatywne myśli skupiając się na drzewach na zewnątrz, moje serce biło szybko, gdy zbliżałyśmy się do komisariatu.
Tak szybko jak Pattie zaparkowała, wyskoczyłam z samochodu zamykając za sobą drzwi, ruszyłam na przód wchodząc do środka zanim podeszłam do mężczyzny, który siedział przy biurku.
-Jest tutaj Justin Bieber?- zapytałam w lekkim pośpiechu, jak odzyskałam swój oddech, chowając kosmyk luźnych włosów za ucho. Facet za biurkiem skrzywił się.
-Niestety, jest bólem w dupie, ciągle się o ciebie pyta, przypuszczam, że jesteś Grace?- stwierdził pytająco, skinęłam.
-Jest w celi na końcu korytarza, mogę cię tam zabrać, ale masz tylko pięć minut,- powiedział mi, po czym zauważył obecność Pattie, -A ty jesteś?- zapytał czekając na odpowiedź, po sekundzie chwycił kluczyki zza biurka.
-Jego matką,- przedstawiła się szybko. -Czy z moim dzieckiem jest wszystko okej,- zapytała ze zmartwieniem opanowanym w jej oczach.
Mężczyzna zaśmiał się lekko i skinął.
-Nie sądzę, że dziecko jest odpowiednim słowem dla Bieber'a, ale wszystko z nim w porządku, jeśli wypełnisz kilka formularzy powinien być wolny, za kaucją,- wyjaśnił.
Skinęła, potem podał jej kilka formularzy przed pokazaniem mi celi, w której się znajdował. Wzięłam głęboki oddech, poszłam za nim, a moje serce było cięższe z każdym krokiem.
Justin siedział w głową w dłoniach w celi po prawej stronie, przyspieszyłam swoje kroki, na co jego głowa się podniosła, a rysy twarzy złagodniały, jak zauważył moją obecność.
-Grace,- mruknął wstając i podchodząc do krat. Mężczyzna otworzył drzwi, po czym wpuścił mnie do środka.
-Masz pięć minut, a ty Bieber trzymaj ręce przy sobie,- rozkazał powodując, że Justin przewrócił oczami, później owinął ręce wokół mnie, kompletnie go ignorując, zimny metal od jego kajdanek uderzył o moje plecy, jak spoczęłam w jego objęciach.
Pocałował mnie brutalnie obejmując moje usta w pełnym pilności pocałunku, później chwycił nagą skórę moich bioder. Oderwał się,
-Kurwa,- jęknął cofając się, a po chwili przebiegł dłonią przez włosy z frustracji.
-Twoja mama wypełnia jakieś papiery, abyś mógł wyjść, cóż, jak na ten czas,- wymamrotałam wyjaśniając mu sytuację. Skinął bawiąc się końcówkami swoich włosów, jego szczęka była zaciśnięta podczas, gdy patrzył w przód, zamyślony wyraz pożerał jego twarz, jakby ciężko o czymś myślał.
Pięć minut potem Pattie podeszła pod celę wraz z policjantem, zmartwiony wyraz gościł na jej twarzy wraz z małym uśmiechem na ustach, gdy zauważyła Justin'a, ale on nie uniósł swojego wzroku znad podłogi.
-Okej Bieber, wygląda na to, że jesteś wolny, twoja rozprawa w sądzie będzie za kilka tygodni,- poinformował odblokowując drzwi, po czym wszedł do środka biorąc kajdanki Justin'a i umieszczając w nich srebrny klucz. Odblokował je, a następnie zsunął je z jego nadgarstków.
Justin potarł miejsca, na których wcześniej znajdowały się kajdanki krzywiąc się lekko, grymas pozostał na jego twarzy i nie było ciężko odgadnąć, że nie był szczęśliwy.
Burknął w odpowiedzi do policjanta rzucając mu spojrzenie, co sprawiło, że pomyślałam czy nie spotkali się już wcześniej, nie byłoby to zaskoczeniem. Justin wziął moją dłoń uśmiechając się do mnie lekko, a potem skinął do Pattie głową, abyśmy wyszli. Skinęła idąc naprzód, a my tuż za nią w totalnej ciszy.
-Nie wpakuj się już w żadne kłopoty Bieber,- policjant krzyknął za nami, Justin zakpił nie mówiąc ani słowa, po czym wyszliśmy z komisariatu.
Obudziłam się przez promienie słoneczne, które wpadały przez szparę w zasłonach; skrzywiłam się lekko przecierając oczy wierzchem dłoni, aby się rozbudzić. Spojrzałam na zegar, który był na nocnym stoliku, czerwone lasery wskazywały, że była 7:57 rano. Święta.
Podniosłam się gwałtownie powodując, że Justin się poruszył i jęknął, używając ramienia, które nie było owinięte wokół mojej talii, aby zakryć oczy przed jasnym światłem.
-Dlaczego tak wcześnie wstałaś?- wychrypiał jęcząc, gdy próbował pociągnąć mnie z powrotem do siebie.
Poddałam się chichocząc na jego zachowanie, po chwili potrząsnęłam głową.
-Musimy być u twojego taty za godzinę,- powiedziałam wstając z łóżka, weszłam do łazienki, aby wziąć prysznic i zawołałam po raz ostatni Justin'a, aby wstał.
Wzięłam gorący prysznic odświeżając się, następnie przebrałam się. Nałożyłam cienką warstwę makijażu wydłużając rzęsy maskarą, z kolei dokładnie rozczesałam włosy sprawiając, abym wyglądała w miarę reprezentacyjnie. Spryskałam się perfumami, po raz ostatni przeglądając się w lustrze.
Wyszła z łazienki, aby zobaczyć, że Justin był już przebrany, siedział na łóżku z oczami przyklejonymi do swojego telefonu, który znajdował się w jego dłoniach.
-Gotowy?- zapytałam, mój głos sprawił, że jego głowa się podniosła, a jego wzrok opuścił telefon. Rysy jego twarzy lekko złagodniały, a po chwili posłał mi mały uśmiech.
-Wyglądasz pięknie,- skomplementował, głupi uśmieszek grał na jego ustach, jak wstał podchodząc do mnie, przed rozbiciem swoich ust na moich.
Poczułam jak moje policzki się zaczerwieniły, po kilku sekundach odsunął się; chwycił moją dłoń wyprowadzając mnie z pokoju i ciągnąc na dół.
-Chodźmy,- uśmiechnął się promiennie. Pattie już czekała za nami. Wyglądała pięknie, uśmiech był przyklejony do jej twarzy, kiedy jej wzrok wylądował na nas.
-Wyglądasz pięknie Pattie,- skomplementowałam uśmiechając się szczerze, a ona odwzajemniła uśmiech.
-Ma rację, wyglądasz pięknie, mamo - Justin zgodził się obdarowując Pattie bocznym uściskiem.
Opuściliśmy dom wsiadając do samochodu Justin'a, dom Jeremiego nie był daleko i miałam przeczucie, że te Święta będą dobre.
Nie byłam fanką przyjaciół Justin'a i czułam się tam nieswojo, ale uwielbiałam Pattie i była ona osobą rodzicielską z którą mogłam otwarcie porozmawiać. Moi rodzicie wciąż nie wiedzieli, że ja i Justin byliśmy razem lub że zakończyłam swój związek z Alex'em. Nie mogli się dowiedzieć, nawet nie mogłam wyobrazić sobie jak zareagowaliby, nie chciałam tego wiedzieć.
Wracam do Connecticut za niecały tydzień, aby zakończyć swój rok szkolny. Justin jechał ze mną; powiedział, że wciąż wynajmuję tam apartament i że mógłby tam wrócić. Moi rodzicie nie musieli o tym wiedzieć dopóki nie skończę osiemnastki, a do tego czasu będę mogła robić co chcę.
Sprawy zaczynały w końcu się układać, a ja byłam szczęśliwa i nic nie było skomplikowane.
-Kiedy spotykasz się z Rebeccą?- odezwał się Justin, krótko ziewając, po czym umieścił buziaka pomiędzy moim ramieniem, a szyją. Szłam dzisiaj na zakupy z Rebeccą, moi rodzice myśleli, że spałam u niej zeszłej nocy i powiedziałam im, że wrócę wieczorem.
W ostatniej chwili szłyśmy po prezenty świąteczne i żeby spędzić ze sobą czas. Była dobrą przyjaciółką, będę za nią tęsknić kiedy wrócę, w jakiś sposób nie sądziłam, że będę mieć wielu przyjaciół, jak wrócę z powrotem do Connecticut. Skrzywiłam się; myśląc o tym co Danielle sobie pomyśli, jak usłyszy news'y.
Odepchnęłam myśli na tył głowy, a po chwili odpowiedziałam Justin'owi.
-Za jakąś godzinę, powinnam iść się szykować,- powiedziałam mu. Siedziałam między jego nogami, moje plecy spoczywały na jego piersi.
Nie chciałam wstawać, ale musiałam spotkać się z Rebeccą, a ona zabiłaby mnie jeśli bym się spóźniła, była apodyktyczna, łagodnie mówiąc. Podniosłam się, na co Justin jęknął, jego dłonie ścisnęły mnie w pasie, a następnie ponownie mnie do siebie przyciągnął wtulając głowę w moje włosy, przez co zaśmiałam się, próbując wstać z łóżka.
-Justin, muszę wstać,- zaprotestowałam, chwilę później zaatakował pocałunkami moją szyję i szczękę. W końcu wypuścił mnie, udałam się do łazienki biorąc prysznic i przebierając się w czyste ubrania. Spojrzałam na zegar sprawdzając godzinę i upewniając się, że nie zamierzałam się spóźnić, po czym chwyciłam swoją kosmetyczkę otwierając ją.
Nałożyłam trochę makijażu rozczesując włosy, pojedyncze kosmyki opadły wokół mojej twarzy, z kolei popsikałam się perfumami przed powróceniem do pokoju Justin'a.
Przebrał się i pościelił łóżko, a teraz stał układając swoje włosy przed lustrem.
-Mogę podwieźć cię pod galerię, wychodzę aby spędzić trochę czasu z chłopakami,- poinformował mnie, jak dokończył nakładanie produktu na swoje włosy.
-Dzięki,- powiedziałam mu, następnie chwycił moje biodra przyciągając mnie bliżej siebie, a po kilku sekundach przyłożył swoje usta do moich, kreślił językiem moją dolną wargę podczas, kiedy jego dłoń była splątana w moich włosach.
Pocałował mnie delikatnie, moje wnętrze rozgrzało się, gdy próbowałam ukryć uśmiech. Tym razem zrobił to z większą pilnością, jego język walczył o dominację z moim, moje dłonie były umieszczone na jego ramionach, ponieważ straciłam czucie w kolanach. Oderwaliśmy się od siebie, pocałował mnie szybko po raz ostatni, szeroko się uśmiechając, z kolei chwycił moją dłoń i zeszliśmy na dół.
Zabrał swoje kluczyki zanim wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.
-Będę mógł cię jutro zobaczyć?- zapytał, jak skręcił w lewo wyjeżdżając na ulicę i udając się w kierunku centrum handlowego.
Jutro jest Boże Narodzenie, a ponieważ dzisiaj nie spędziłam dnia ze swoją rodziną to jutro będę musiała.
-Może pod wieczór, ale myślę, że moi kuzyni przychodzą, wątpię, że będę w stanie od tego uciec,- powiedziałam szczerze, wzruszając ramionami przepraszająco, na co uśmiechnął się lekko do mnie.
-Co jutro robisz?- zapytałam podnosząc telefon i wysyłając Rebecce wiadomość, że będę za kilka minut; nie wątpię, że już tam jest i czeka za mną.
-Idę do ojca wraz z mamą, miło będzie zobaczyć Jazzy i Jaxon'a, powinnaś przyjść wieczorem, jestem pewien, że chcieliby cię zobaczyć,- powiedział uśmiechając się do mnie, skinęłam. Nie widziałam się z nimi przez wieki. Zrobiłam mentalną notatkę, aby wymyślić wymówkę, żeby uciec dzisiaj wieczorem.
-Tak, byłoby fajnie, postaram się przyjść z całych sił,- powiedziałam, jak podjechaliśmy pod centrum handlowe. Tak jak przewidywałam, Rebecca stała na zewnątrz czekając za moim przyjazdem. Uśmiechnęła się szeroko oraz pokiwała mi, ale jej uśmiech opadł kiedy zauważyła obecność Justin'a, rzuciła mu gniewne spojrzenie, po czym odwróciła wzrok.
Justin przewrócił oczami uśmiechając się irytująco, po czym zwrócił swoją uwagę na mnie.
-Do zobaczenia jutro?- powiedział z nadzieją, jego oczy świeciły nieodgadnioną emocją, później objął moją twarz dłońmi ocierając swoje usta o moje, następnie w pełni mnie pocałował przed wycofaniem się.
-Do jutra,- zgodziłam się, uśmiechając się do niego. Wysiadłam z samochodu zamykając za sobą drzwi, po czym pokiwałam mu, zanim odpalił silnik i odjechał.
Podeszłam do Rebecci, a ona rzuciła się na mnie obejmując mnie w uścisku.
-Grace, rzeczywiście tu jesteś, mamy tyle rzeczy do nadrobienia,- uśmiechnęła się promiennie, szeroki uśmiech był przyklejony do jej twarzy, gdy chwyciła moje ramię zaczepiając je o swoje, następnie pociągnęła mnie za sobą w kierunku sklepów, nadmiernie rozmawiając z każdym kolejnym krokiem. Ale tak czy inaczej, nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ponieważ byłam szczęśliwa.
Rebecca zaoferowała mi podwózkę po naszej sześciogodzinnej wycieczce na zakupy; tak, sześć godzin. Moje nogi umierały, a ramiona były obolałe od noszenia reklamówek. Byłam zmęczona i nie mogłam się doczekać, aż wrócę i położę się do łóżka.
Przez cały dzień nie miałam czasu, aby sprawdzić swój telefon, ale kiedy wysiadłam z samochodu Rebecci szybko to zrobiłam upewniając się, że nie było za późno i moi rodzice nie wpadną w szał, że do nich nie zadzwoniłam.
Jasne światło mojego ekranu pojawiło się, po czym dwa imiona wyskoczyły na ekranie. Miałam dwa nieodebrane połączenia od Justin'a i trzy od mojego ojca. Jęknęłam w duchu, a po chwili weszłam do domu robiąc mentalną notkę, aby później oddzwonić do Justin'a, mam nadzieję, że nie było to nic ważnego.
W domu było dziwnie cicho, mój żołądek skręcił się z nerwów, gdy złe przeczucie wypełniało powietrze. Weszłam głębiej wkraczając do kuchni, w której moi rodzice niespokojnie stali, dźwięk moich kroków na laminowanej podłodze spowodował, że ich głowy rzuciły się na mnie.
-Dlaczego nie odbierałaś telefonu?- mój ojciec rzucił natychmiast, jego wzrok był pełen zmartwienia i czymś, co wydawało się być złością. Czy coś przegapiłam?
-Przepraszam, byłam na zakupach z Rebeccą, straciłyśmy poczucie czasu,- wymamrotałam przepraszająco, marszcząc brwi w zdezorientowaniu, dlaczego tak się martwił.
-Byłaś z Rebeccą czyż nie, jesteś tego pewna, ponieważ masz naprawdę zły nawyk kłamania,- warknął, jego głos stawał się głośniejszy z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem. Na serio coś mnie ominęło.
-O czym mówisz?- zapytałam w zmieszaniu, kładąc swoje torby na dół, jak weszłam dalej do kuchni, nie chcąc rozmawiać przez całe pomieszczenie, nie potrzebowałam pretekstu, aby głos mojego ojca stał się jeszcze bardziej głośniejszy.
-Policja,- przerwał, to słowo sprawiło, że bicie mojego serca natychmiast podskoczyło, -Dostali wyniki odcisków palców i wiedzą dokładnie, który wandal podpalił kościół,- powiedział gorzko, jego słowa były oziębłe przez co poczułam, jak mój żołądek nagle opadł, mogłam poczuć jak moja twarz zrobiła się blada, kiedy patrzyłam na niego w szoku.
-To był ten chłopak z którym uciekłaś, to on podpalił kościół, a wiesz co jest najzabawniejsze?- stwierdził pytająco z humorem w głosie, który prawie uczynił ciarki na mojej skórze.
-Pytał szczególnie o ciebie, gdy wrzucili go więzienia,- odparł, sarkastyczny śmiech wydostał się z jego ust, po czym jego perliste oczy wylądowały na mnie, zrobiłam mały ruch czując się niekomfortowo. Widziałam już mojego ojca, gdy był zły, a nawet wściekły, ale zdecydowanie nie lubiłam widzieć go w tym stanie, był wtedy prawie nieczuły.
-Więzienia?- wybełkotałam zanim byłam w stanie się zatrzymać. Był w więzieniu? Fala nudności objęła mnie, przełknęłam nerwowo ślinę, a moje oczy nawet na sekundę nie opuściły jego; prawie jakbym była w transie.
-Pytał o ciebie, ale dlaczego pytałby o osobę, która go nienawidzi i nie widziała go przez długi czas,- zapytał, ale znał już odpowiedź, chciał po prostu usłyszeć ją ode mnie.
Nagle strajk śmiałości wybuchł we mnie podczas, kiedy patrzyłam z powrotem na ojca.
-Tak, wiesz tato, przepraszam...., przepraszam za to, że zakochałam się w chłopaku, który to odwzajemnia, czy to jest tak trudne do zrozumienia?- odrzuciłam rzucając rękoma w powietrze, gdy patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Który to odwzajemnia....., kochanie, nie znasz znaczenia tego słowa,- warknął chłodno, wzięłam odwet, miałam dość niego mówiącego mi co mam robić i podejmującego moich życiowych decyzji za mnie. -A co z Alex'em, lub jesteś teraz również oszustem?- splunął domagając się odpowiedzi, na co poczułam jak bicie mojego serca jawnie biło na przeciw piersi.
-Z nami koniec, zerwałam z nim zanim wróciłam do Justin'a,- powiedziałam mu lekceważąco, skończyłam rozmowę o tym, to było śmieszne, a on nie mógł mówić mi z kim mogę się spotykać, a z kim nie, miałam prawie osiemnaście lat.
-Jak mogłaś wybrać ten margines społeczny nad Alex'em, on jest takim mądrym, miłym i dobrze wychowanym chłopakiem,- odparł kręcąc głową z niedowierzaniem, jakby nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Margines społeczny, znowu to słowo. Wzdrygnęłam się krzyżując ramiona na klatce piersiowej w proteście.
-Nie obchodzi mnie co mówisz, jestem w nim zakochana,- powiedziałam, każde słowo było ciężkie od smutku, cofnęłam się nie chcąc niczego więcej niż wydostać się stąd. Odeszłam udając się po schodach na górę, do mojej sypialni, a następnie mój ojciec mnie zawołał.
-Wracaj tutaj Grace Elizabeth, nie skończyliśmy jeszcze,- wykrzyknął ze schodów wściekłym głosem, zignorowałam go wchodząc do swojego pokoju, po czym poszłam prosto po swoja walizkę biegnąc do swojej garderoby i wkładając pozostałe ubrania, pakując wszystkie moje rzeczy poczułam, jak łzy spływały mi po twarzy.
Pakowałam się po raz drugi, aby uciec z chłopakiem, którego kochałam; ale tym razem miałam nadzieję, że zakończy się to dobrze.
Odepchnęłam te myśli na bok, gdy kończyłam pakowanie. Obdarowując pokój kolejnym spojrzeniem upewniłam się, że niczego nie zostawiłam. Kiedy wiedziałam, że wszystko było zabrane zapięłam swoją walizkę, zdejmując ją z łóżka, a po chwili wyniosłam ją z pokoju i stargałam na dół.
Moja matka nie odezwała się ani jednym słowem przez cały czas odkąd wróciłam, ale jej twarz opadła gdy zauważyła walizkę.
-Grace, kochanie, nie bądź głupia, nie wychodź, możemy to obgadać,- próbowała przekonać mnie, ale moja decyzja została już podjęta i wiedziałam, że musiałam wyjechać.
-Grace Elizabeth, jeśli wyjdziesz z tego domu, nie oczekuj, że będziesz tu mile widziana w najbliższym czasie,- warknął ojciec rzucając mi gniewne spojrzenie, gdy zmierzył moją walizkę. Czy to miała być groźba? Zaśmiałam się sarkastycznie, wycierając łzy który spłynęły, a następnie uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie martw się, nie wrócę tutaj w najbliższym czasie,- odparłam otwierając główne drzwi, wytargałam walizkę na dwór, smutek ciążył na mojej piersi, gdy zamknęłam za sobą drzwi, ciągnąc za sobą walizkę, później wytarłam resztki swoich łez zmuszając się do bycia silną.
Udałam się do domu Pattie, wiedząc, że z chęcią pozwoli mi zostać, a potem muszę znaleźć Justin'a. Mój ojciec mówił prawdę? Naprawdę wciąż był w więzieniu? Ktoś wpłacił za niego kaucję? Skrzywiłam się, jak myśli przeciążyły mój umysł zmętniając moje myślenie, podczas mojej drogi do Pattie z lękiem, który wypełniał mnie z każdym krokiem.
Było ciemno i zimno, po chwili dotarłam do domu, zapukałam kilka razy, a potem prawie od razu Pattie otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do środka.
-Grace, kochanie, coś się stało?- zapytała głosem pełnym niepokoju i zmartwienia, jak odebrała ode mnie walizkę zamykając drzwi.
-Czy będzie w porządku, jeśli tutaj zostanę? Zostałam tak jakby wyrzucona,- poinformowałam ją wzruszając ramionami w ostrożny sposób, chwilę później przeskanowałam pokój patrząc, czy Justin był gdziekolwiek w polu widzenia.
-Oczywiście, że tak, co się stało?- zapytała, kiedy weszłyśmy do kuchni.
-Wiesz gdzie jest Justin?- zapytałam ignorując jej pytanie, po czym zdenerwowanie zapieniło się głęboko w moim żołądku.
-Właśnie byłam w drodze na komisariat policji, przed chwilą do mnie zadzwonił, chcesz ze mną pojechać?- zapytała, na co automatycznie skinęłam. Mój ojciec mówił prawdę; naprawdę był zamknięty w celi. Wzdrygnęłam się.
Pattie wzięła swój płaszcz i kluczyki, a potem natychmiast wyszłyśmy, wsiadając do samochodu, żadna z nas się nie odezwała, byłyśmy zbyt zmartwione, aby cokolwiek mówić. Nie mógł pójść za to do więzienia, czyż nie? Próbowałam zignorować negatywne myśli skupiając się na drzewach na zewnątrz, moje serce biło szybko, gdy zbliżałyśmy się do komisariatu.
Tak szybko jak Pattie zaparkowała, wyskoczyłam z samochodu zamykając za sobą drzwi, ruszyłam na przód wchodząc do środka zanim podeszłam do mężczyzny, który siedział przy biurku.
-Jest tutaj Justin Bieber?- zapytałam w lekkim pośpiechu, jak odzyskałam swój oddech, chowając kosmyk luźnych włosów za ucho. Facet za biurkiem skrzywił się.
-Niestety, jest bólem w dupie, ciągle się o ciebie pyta, przypuszczam, że jesteś Grace?- stwierdził pytająco, skinęłam.
-Jest w celi na końcu korytarza, mogę cię tam zabrać, ale masz tylko pięć minut,- powiedział mi, po czym zauważył obecność Pattie, -A ty jesteś?- zapytał czekając na odpowiedź, po sekundzie chwycił kluczyki zza biurka.
-Jego matką,- przedstawiła się szybko. -Czy z moim dzieckiem jest wszystko okej,- zapytała ze zmartwieniem opanowanym w jej oczach.
Mężczyzna zaśmiał się lekko i skinął.
-Nie sądzę, że dziecko jest odpowiednim słowem dla Bieber'a, ale wszystko z nim w porządku, jeśli wypełnisz kilka formularzy powinien być wolny, za kaucją,- wyjaśnił.
Skinęła, potem podał jej kilka formularzy przed pokazaniem mi celi, w której się znajdował. Wzięłam głęboki oddech, poszłam za nim, a moje serce było cięższe z każdym krokiem.
Justin siedział w głową w dłoniach w celi po prawej stronie, przyspieszyłam swoje kroki, na co jego głowa się podniosła, a rysy twarzy złagodniały, jak zauważył moją obecność.
-Grace,- mruknął wstając i podchodząc do krat. Mężczyzna otworzył drzwi, po czym wpuścił mnie do środka.
-Masz pięć minut, a ty Bieber trzymaj ręce przy sobie,- rozkazał powodując, że Justin przewrócił oczami, później owinął ręce wokół mnie, kompletnie go ignorując, zimny metal od jego kajdanek uderzył o moje plecy, jak spoczęłam w jego objęciach.
Pocałował mnie brutalnie obejmując moje usta w pełnym pilności pocałunku, później chwycił nagą skórę moich bioder. Oderwał się,
-Kurwa,- jęknął cofając się, a po chwili przebiegł dłonią przez włosy z frustracji.
-Twoja mama wypełnia jakieś papiery, abyś mógł wyjść, cóż, jak na ten czas,- wymamrotałam wyjaśniając mu sytuację. Skinął bawiąc się końcówkami swoich włosów, jego szczęka była zaciśnięta podczas, gdy patrzył w przód, zamyślony wyraz pożerał jego twarz, jakby ciężko o czymś myślał.
Pięć minut potem Pattie podeszła pod celę wraz z policjantem, zmartwiony wyraz gościł na jej twarzy wraz z małym uśmiechem na ustach, gdy zauważyła Justin'a, ale on nie uniósł swojego wzroku znad podłogi.
-Okej Bieber, wygląda na to, że jesteś wolny, twoja rozprawa w sądzie będzie za kilka tygodni,- poinformował odblokowując drzwi, po czym wszedł do środka biorąc kajdanki Justin'a i umieszczając w nich srebrny klucz. Odblokował je, a następnie zsunął je z jego nadgarstków.
Justin potarł miejsca, na których wcześniej znajdowały się kajdanki krzywiąc się lekko, grymas pozostał na jego twarzy i nie było ciężko odgadnąć, że nie był szczęśliwy.
Burknął w odpowiedzi do policjanta rzucając mu spojrzenie, co sprawiło, że pomyślałam czy nie spotkali się już wcześniej, nie byłoby to zaskoczeniem. Justin wziął moją dłoń uśmiechając się do mnie lekko, a potem skinął do Pattie głową, abyśmy wyszli. Skinęła idąc naprzód, a my tuż za nią w totalnej ciszy.
-Nie wpakuj się już w żadne kłopoty Bieber,- policjant krzyknął za nami, Justin zakpił nie mówiąc ani słowa, po czym wyszliśmy z komisariatu.
________________________________________
Podniosłam się gwałtownie powodując, że Justin się poruszył i jęknął, używając ramienia, które nie było owinięte wokół mojej talii, aby zakryć oczy przed jasnym światłem.
-Dlaczego tak wcześnie wstałaś?- wychrypiał jęcząc, gdy próbował pociągnąć mnie z powrotem do siebie.
Poddałam się chichocząc na jego zachowanie, po chwili potrząsnęłam głową.
-Musimy być u twojego taty za godzinę,- powiedziałam wstając z łóżka, weszłam do łazienki, aby wziąć prysznic i zawołałam po raz ostatni Justin'a, aby wstał.
Wzięłam gorący prysznic odświeżając się, następnie przebrałam się. Nałożyłam cienką warstwę makijażu wydłużając rzęsy maskarą, z kolei dokładnie rozczesałam włosy sprawiając, abym wyglądała w miarę reprezentacyjnie. Spryskałam się perfumami, po raz ostatni przeglądając się w lustrze.
Wyszła z łazienki, aby zobaczyć, że Justin był już przebrany, siedział na łóżku z oczami przyklejonymi do swojego telefonu, który znajdował się w jego dłoniach.
-Gotowy?- zapytałam, mój głos sprawił, że jego głowa się podniosła, a jego wzrok opuścił telefon. Rysy jego twarzy lekko złagodniały, a po chwili posłał mi mały uśmiech.
-Wyglądasz pięknie,- skomplementował, głupi uśmieszek grał na jego ustach, jak wstał podchodząc do mnie, przed rozbiciem swoich ust na moich.
Poczułam jak moje policzki się zaczerwieniły, po kilku sekundach odsunął się; chwycił moją dłoń wyprowadzając mnie z pokoju i ciągnąc na dół.
-Chodźmy,- uśmiechnął się promiennie. Pattie już czekała za nami. Wyglądała pięknie, uśmiech był przyklejony do jej twarzy, kiedy jej wzrok wylądował na nas.
-Wyglądasz pięknie Pattie,- skomplementowałam uśmiechając się szczerze, a ona odwzajemniła uśmiech.
-Ma rację, wyglądasz pięknie, mamo - Justin zgodził się obdarowując Pattie bocznym uściskiem.
Opuściliśmy dom wsiadając do samochodu Justin'a, dom Jeremiego nie był daleko i miałam przeczucie, że te Święta będą dobre.
zapraszam koniecznie jutro! :)
o matko ! odważyła się ! :D suuuper <3
OdpowiedzUsuńNie to nie może być ostatni rozdział :((( kocham to tlumaczenie
OdpowiedzUsuńjestem z niej dumna że w końcu postawiła się ojcu! xd
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że autorka szybko doda kolejny rozdział i nie zostawi tego ff bo jest ono naprawdę świetne :(
O matko nareszcie :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze autorka napisze wkoncuvjakis rozdzial, ale jesli to koniec to dziekuje za tlumaczenie tej historii. Bardzo Cie polubilam i bede tesknic za Grace, Justinem i Toba / P
OdpowiedzUsuńto nie może być koniec, nie teraz...
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak zawsze cudowny i szczerze mówiąc cieszę się, że Grace uciekła z domu albo raczej odeszła. Mam nadzieję, że to nie koniec tej historii i autorka jeszcze coś doda, dzięki czemu poznamy dalsze losy naszej kochanej parki <3 Czekam na jutrzejszy post. Kocham Cię!
OdpowiedzUsuńProszę to nie może być koniec nie nie nie błagam musi być więcej rozdziałów do tłumaczenia
OdpowiedzUsuńAWWW NAJSŁODSZA KOŃCÓWKA JAKA MOGŁABY BYĆ <3 CIEKAWE CO BRAT GRACE NA TO ŻE JEGO SIOSTRA ZNÓW JEST Z JUSTINEM!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNieg uwierzyć że to już koniec mam nadzieję że blogerka jeszcze kiedyś dokończyć to opowiadanie :) cudowny
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy ich i co bd z Justiniem czy się wywinie z podpalenie czy nie. czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńW.
Oby autorka dodała rozdział jeszcze :/ Nie wyobrażam sobie tego opowiadania tak zakończonego, nie w pięć ni w dziewięć :/
OdpowiedzUsuńJAK DOBRZE ZE GRACE ODWAZYLA SIE I POSZLA Z TEGO DOMU W CHOLERE! :)
Buziaki :)
jestem dumna z Gace i nareszcie przeczytalam rozdział zdanie po zdaniu bo przedtem zawsze nudziło mnie zachowanie bohaterow :) ~zapraszam fireinmyhandsff.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, że tłumaczyłaś to ff, mam nadzieję że nie rozstaniemy się na długo z Grace i Justinem, ale nie jestem pewna czy autorka będzie dalej pisać, ale zawsze jest nadzieja, a w końcu nadzieja umiera ostatnia ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że poświęcałaś swój czas na tłumaczenie ;*
*-*
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że ona dalej nie pisała tego ff ;C Szkoda;/
OdpowiedzUsuńW ogóle przeżyłam szok, kiedy Grace się tak postawiła ojcu. Podoba mi się to ;D Dobrze też, że Justin tak szybko wyszedł z więzienia i teraz spędzą święta razem ;3
Mam nadzieję, że autorka jeszcze wróci do pisania, a ty będziesz chętna do tłumaczenia ;3
Od samego początku jestem tutaj z Tobą i jakoś nie wyobrażam sobie tego, że się tutaj nie będą pojawiały rozdziały. Mam nadzieję, że autorka jeszcze dokończy to opowiadanie ;3 Rozdział jak zwykle był genialny ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze autorka nie zapomniala o tym ff i bedzie je kontynuowała :( xx
OdpowiedzUsuńChce kolejne rozdziały :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że autorka wkońcu coś doda, bo ile można trzymać w niepewności?! Ciesze się, i dziękuje za to że tłumaczyłaś to opowiadanie dla nas :)
OdpowiedzUsuńperfekto :3
OdpowiedzUsuńCzy to jest ostatni rozdział? :(((
OdpowiedzUsuńszkoda że nie ma kolejnego rozdziału, ale i tak bardzo chciałabym Ci podziękować za tłumaczenie tego opowiadania! jesteś najlepsza:*
OdpowiedzUsuńUh świetne i ogl to po prostu chcę Ci podziękować za tłumaczenie tego opowiadania <3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńTo miały być zwykłe wakacje pełne śmiechu,radości,zabaw itp.
Lecz ON zmienił moje życie przez ludzką głupotę ,przez naszą nie uwagę .
Skończyły się już imprezy , palenie skończyło się dla mnie tamto życie.
To co się stało już się nie odstanie .
Odmieniło moje życie jak i zarówno jego życie.
To może ja zacznę wszystko od początku
Nazywam się Lilka i oto moja historia .
http://dream-transformed-into-reality.blogspot.com/