11.02.2014

Butterflies [4]

Grace's P.O.V
 Siedziałam w kościele, podczas gdy mój tata wydawał jego znajomą analogiczną przemowę. Składało się to z tego jak wdzięczni jesteśmy za to, że żyjemy, za całe nasze pożywienie, dobytek i co najważniejsze, naszą rodzinę. Następnie zakończył to modlitwą. Nie zrozumcie mnie źle, jestem bardzo wdzięczna - ale słysząc codziennie tą samą przemowę byłam skłonna to bycia lekko znużoną. Ale z drugiej strony, mój tata był szczęśliwy, i to było wszystko czego chciałam.
 Jednak dzisiaj służba kościoła była trochę inna i głównym powodem tego, był chłopak pod nazwą Justin Bieber. Nie raz w ciągu sześciu lat mój tata był pastorem w Stratford i Justin nigdy się nie pojawiał. Ale siedział ze znajomą kobietą, która przychodziła każdego tygodnia i zakładam, że to była jego matka.
  Ale dlaczego po całym tym czasie postanowił się pojawić, było poza mną. Ryan'a tu nie było, więc dlaczego on miałby przyjść. To oczywiste, że nie wierzy w Boga - w każdym razie byłby przerażającym Chrześcijaninem, jeżeli by wierzył.
 Odwróciłam lekko głowę, łapiąc wzrok Justin'a po czym jego pulchne, różowe usta zmieniły się w zadowalający uśmieszek i nieprzyzwoity blask w jego oku, zatem szybko rzuciłam moją głowę na przód, skupiając się na moim ojcu jak powiedział jego końcowe słowa, by zakończyć służbę. "Amen", wszyscy włączając mnie (ale oczywiście oprócz Justin'a) powtórzyli jego działania, a kilka sekund później ludzie zaczęli wypełniać jakieś formularze.
 Wstałam ostrożnie, zwracając się ku wyjścia kiedy ręka owinęła się wokół mojej nadgarstka, ciągnąc mnie do nagłego zatrzymania. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć Justin'a - teraz zauważyłam jaki wysoki był w porównaniu do mnie. I od razu poczułam się zastraszona.
-Grace.- przywitał się, po czym powoli zwilżył językiem jego dolną wargę sprawiając, że prawie straciłam koncentrację na tym prostym, bezpretensjonalnym ruchu, co się ze mną dzieję?
-Nie spodziewałem się, że tutaj będziesz.- powiedział sztucznym dźwiękiem jego głosu. Nie wiedział, że byłam córką pastora - ta jasne. Wzruszyłam ramionami udając, że nie byłam nim wzruszona, którą nawiasem mówiąc, zdecydowanie nie byłam.
-To jest kościół, zawsze tutaj jestem.- stwierdziłam prosto, wędrując oczami dookoła pokoju, desperacko próbując znaleźć kogoś, kto mógłby uratować mnie od tej intymnej sesji, którą miałam z Justinem. Cóż, w każdym bądź razie najbardziej intymną jaką kiedykolwiek miałam z chłopakiem.
-Będę o tym pamiętać.- urwał, a głupkowaty uśmieszek ciągnął się na końcach jego ust. -Więc co ty na to, aby zerwać się z tego miejsca,- zatrzymał się, kiedy byłam skupiona na jego jabłku adama, które poruszało się naturalnie, - i robić coś zabawnego.- kontynuował, dźgając kciukiem za i wskazując na wyjście.
 Po kościele zwykle szłam do domu i odrabiałam lekcję, pijąc herbatę którą moja mam przygotowała, a następnie szłam do łóżka. To była niedziela i moi rodzice mieli surową porę snu, którą musiałam przestrzegać. Powiedzieli, że nie chcą żebym była zmęczona i nie być w stanie skoncentrować się na mojej pracy w szkole. I tym razem nie obchodziło mnie posłuszeństwo, tak czy inaczej nigdy nie miałam nic do robienia, nigdy nie miałam wielu przyjaciół chętnych do zrobienia czegoś - aż do teraz. Ale chłopak stojący na przeciw mnie nie był przyjacielem, czy nawet jakikolwiek 'związek'. On był chłopakiem, który zeszłej nocy powiedział mi, że mam, ehem, ładne 'cycki'. Poczułam jak moja twarz nagrzewa się na myśl o tym prymitywnym słowie.
 Ale był również chłopakiem, który z jakiegoś dziwnego powodu sprawił, że mój żołądek trzepocze i moje kolana stają się bezsilne.- uczcie, które było niewątpliwie złe w oczach mojego ojca. Ale ku jego przerażeniu, nie mogłam na to poradzić ale chciałam poczuć to ponownie. To była najzwyklejsza odrobina radosnego podniecenia w moim monotonnym chrześcijańskim życiu.
 Powoli skinęłam głową. Na zewnątrz byłam stosunkowo spokojna, ale wewnątrz mój mózg szalał. Dlaczego, do diabła, powiedziałam 'tak' do chłopaka od którego mój brat wyraźnie powiedział mi, że mam się trzymać z dala.
 Z niepokojem wyszłam z nim, nie chcąc by ktokolwiek zobaczył mnie wychodzącą z takim wrogim i grzesznym charakterem takim jak jego. Nerwowo pociągnęłam za końce mojego swetra, próbując znaleźć coś co odciągnie mój umysł od tej potężnej winy, którą czułam.
-Relaks.- jego chrapliwy głos odezwał się podczas, gdy jego dłoń powędrowała do moich pleców i natychmiast poczułam znajome uczucie skradające się z powrotem. Nie mogłam położyć palca, na to jakie dokładnie to uczucie było - ale wiedziałam na moją dziewiczość, że nie powinnam tego czuć. To było coś jak motylki, ale dlaczego miałabym to czuć to nie wiem.
 Szliśmy dalej i dalej od kościoła, zmierzając w kierunku, który był dla mnie teraz nieznajomy. Sięgnął ręką do prawej kieszeni wysuwając jakąś paczkę, którą wtedy uświadomiłam sobie, że była paczką papierosów. Wziął jednego z paczki, używając drugiej ręki by wyciągnąć zapalniczkę i jednocześnie go zapalając.
-Chcesz jednego?- zaproponował. Psychicznie zakpiłam, czy on na prawdę myśli, że rzeczywiście mogłabym wziąć jednego. Pokręciłam moją głową, szybko odrzucając przed skupieniem mojego wzroku na podłodze, więc nie musiałam patrzeć w jego zapierających wdech w piersiach oczach.
Dotarliśmy na małe, zielone pole, które było całkowicie puste. Było spokojne - zero dzieci biegających dookoła, zero szczekających psów, tylko dźwięki lekkiego wiatru łapiącego na drzewach.
-To moje relaksujące miejsce.- tchnął, i mimo że powiedział to w jego autentycznym tonie jego głosu, nie mogłam na to poradzić ale myślę, że to było prawdopodobnie miejsce, które wybierał aby naćpać się bez wiedzy jego mamy lub władzy.
Usiadł opierając się o dąb, zaciągając się jego papierosem, po czym wydmuchnął dym w perfekcyjnym kółku. Usiadłam, krzyżując moje nogi i obserwując go jak palił, uważając to za dziwne (i bardzo nie przyzwoicie) atrakcyjne.
-Twój przyjaciel klubu pracy domowej jest twoim chłopakiem?- zapytał z rozbawieniem na jego twarzy. Pokręciłam głową. Brad nie był moim chłopakiem - ale jeżeli mój ojciec miałby ustalić chłopaka dla mnie to jestem pewna, że on byłby najbardziej odpowiedni. On - tak jak ja, był świętoszkiem, również miał najlepsze oceny i nigdy nie złamał zasad, co oznacza, że byliśmy jak dwie krople wody. Potem znowu mówią, że przeciwieństwa się przyciągają.
-Nie wolno mi umawiać się z chłopakami.- powiedziałam mu, po czym wypuścił z siebie chichot.
-Więc nigdy nie miałaś chłopaka?- stwierdził pytająco, odrobinę dokuczając jakby nie mógł w to uwierzyć.
-Nie, mój tata zabrania tego.- powiedziałam mu wprost, splatając moje dłonie razem, podczas gdy próbowałam skoncentrować się na czymś innym, zamiast niego.
-Zatem nigdy nie pocałowałaś chłopaka?- zapytał unosząc brwi, dokuczając złowrogim uśmieszkiem na końcówkach jego ust, nieczytelny wyraz przekroczył jego twarz i wkurzało mnie to, że nie mogłam w pełni do końca go zrozumieć. Zignorowałam go i pokręciłam głową tym razem nie mówiąc nic w strachu, że mój głos mógłby załamać.
-Interesujące.- mruknął do siebie, ale złapałam to.
 Jego ręka podróżowała po trawie, dręcząc powoli i skupiłam się na niej, zastanawiając się co on robi. Jego palce ocierały się lekko na długości mojego ramienia, podnosząc gęsią skórkę, podczas gdy jego oczy były skupione na mnie i wyraźny błysk w nich sprawia, że czuję to znajome uczucie.- motylki.
-Chyba powinnam już iść, mój tata będzie zamierzał mnie zabić.- wymamrotałam, mocno zamykając moje oczy przed ponownym otwarciu ich, próbując pozbyć się tego uczucia. Skinął głową, wstając i rzucając papierosa na ziemie przed tłumiąc płomień z podeszwą jego buta. -Chodźmy.-

Justin's P.O.V

Właśnie odprowadziłem Grace do jej domu. Powiedziała mi, że jej ojciec do tej pory zabrania jej się umawiać z chłopakami, co było bardzo zabawne. Jednak nie wydawała się, że się tym przejmuję, najwyraźniej to zaakceptowała. Ale ona jest gorącą piętnastoletnią dziewczyną, oczywiście, że chłopcy będą nią zainteresowani,- to nieuniknione.
 Zawsze była tak zdenerwowana jak robiła coś złego i mogłem zobaczyć tą tendencję, którą miała aby zawsze być idealnym. To oczywiste, że nie zrobiła niczego buntowniczego w swoim życiu. Nie miała zabawy. Była dobrą chrześcijanką, która grała na zasadach - ale na pewno zamierzam to zmienić.
Przekręciłem kluczyć w drzwiach, wchodząc do środka nie wiedząc czy moja mama była czy nie. W domu byłem tylko ja i moja mama. Bezmyślny drań jako mój tata opuścił nas kiedy się urodziłem, więc od wtedy jesteśmy zawsze tylko ja i ona.
Choć nie mamy najlepszej relacji. Wiedziałem, że była mną rozczarowana, ledwo co byłem w domu. Puszczałem się na prawo i lewo lub naćpałem się totalnie tak, że zapomniałem o wszystkim.- więc zablokowała mnie tak, że ledwo mówimy sobie "cześć" i "dobranoc".
-Dało mi to do myślenia, dlaczego rzeczywiście chciałeś przyjść do kościoła.- dźwięk przygnębiającego głosu mojej matki przerwał mi myślenie, po czym szybko odwróciłem się na mojej pięcie. Siedziała na kanapie, miała ciężkie worki pod oczami i jej oczy były lekko czerwone po bokach, poczułem brzdęknięcie bólu w moim sercu, przez to że mogłem to spowodować.
-Nie wiem o czym mówisz.- odtrąciłem ją, ignorując poczucie winy i próbując pójść na górę, kiedy odezwała się ponownie. To na pewno musi być rekord najdłuższej rozmowy jaką mieliśmy w ciągu dnia.
-Nie graj głupiego Justin, widziałam ta dziewczynę z którą byłeś.- warknęła przed kontynuowaniem, -Ty rzeczywiście przyszedłeś do kościoła by zrobić to z kolejną majaczącą dziewczyną, niski poziom Justin.- pokręciła głową w niedowierzaniu.
Gdyby wiedziała. Gdyby tyko wiedziała, że ta dziewczyna z którą myśli, że 'zrobiłem to' była rzeczywiście niewinną i chłodną dziewczyną, która nawet nie pocałowała chłopaka, nie mówiąc już o seksie. Następnie znowu jeśli zrobię to, to zdecydowanie zamierzam zmienić to dość wcześnie.

I byłem mężczyzną, który zawsze dostawał to co chciał, tak czy inaczej.



cześć kochani! powracam z weakness nie wiem jak to będzie, mam na razie ferie więc jest okej, ale
został mi nie cały tydzień a potem zapierdol :)
a co do rozdziału
to powiem, że przez cały rozdział tłumaczyło mi się super, zero męczenia się nad jakimś zdaniem, 
ale pod koniec, jak na złość miałam malutkie problemy.
Ale oto jest 4 rozdział i miałam go dodać w sumie jutro ale, że nie miałam dzisiaj nic do roboty to zdążyłam go dzisiaj przetłumaczyć soooo
 i hope u like it!

(to sie dopiero zaczyna, wiadomo że na razie jest nudno)
NIE ZAPOMINAJCIE OGLĄDAĆ 'BABY'!!!!!!!!

16 komentarzy:

  1. Jezu juz myślałam, że ją pocałuje! ahaha, świetny. do nastepengo @jay_nicoole

    OdpowiedzUsuń
  2. Ay, Justin! What are You doing with Grace??!!

    Hahah, omgaash, on jest taki... nieswój w tym rozdziale. Mam na myśli, że nie przeklinał, ani nie wykonywał żadnych wulgarnych gestów w stosunku do niej. Jedynie palił przy niej fajki, ale to nie jest ani trochę złe jak na niego.

    No i te "motylki" u Grace ^^ Czekam, aż w końcu dojdzie pomiędzy nimi do jakiś "Juce moments" (wymyśliłam jeszcze "Justace" ale to brzmi jakoś dziwnie; trochę za długo jak dla mnie), bo jak na razie to dla mnie jest gra wstępna (mygaash, mózgu uspokój się!). Mam takie zboczone myśli o Justinie w ostatnim czasie ^^ (if You know what I mean ^^)

    Poza tym czekam aż Justin się rozwinie i opowie coś o swojej relacji z mamą. Oczywiście mam też nadzieję, że ta relacja niebawem się naprawi. (Hahah, Justin, wiem jak poderwiesz Grace! Powiedz swojej mamie, że ona jest twoją nową dziewczyną, która cię resocjalizuje! ~ ktokolwiek spotka Justina z "weakcess" nich mu przekaże, proszę, bo on ostatnio nie chce ze mną gadać :c) Ale tak, mam nadzieję, że Jus się ogarnie i zrobi coś z tą całą sytuacją, bo aż szkoda mi jego mamy, że się tak męczy.

    O! I mam nieczyste myśli o tym, że ktoś widział ich razem w kościele jak rozmawiali i przekaże to albo jej ojcu (który, tak swoją drogą, strasznie mnie irytuje. jak można zakazać piętnastolatce posiadania chłopaka i całowania się?! nawet ja (mając szesnaście lat (rocznikowo siedemnaście, nie osądzaj mnie!)) już się całowałam, a wyglądam jak ziemniak!) albo Ryanowi. Hahah, tak się rozpisałam, że sama musiałam czytać to cztery razy, bo zgubiłam wątek :D Ja aka geniusz pisania =,=

    No, to by chyba było na tyle przy tym rozdziale. Kocham, twoja wstrętna Happily, która nie umie pisać krótkich komentarzy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście musiałam się pomylić i napisać "weakcess" zamiast "weakness", bo kimże bym była bez popełnienia błędu w pisaniu mojego pierwszego bezsensownego komentarza na tym blogu? Zapewniam, że nie jest on ostatnim, bo to już moje przyzwyczajenie.

      Mam na myśli, zaczynam pisać o czymś, po czym coś mi się przypomina i zupełnie zmieniam temat... Tak jak teraz na przykład, ale zazwyczaj bardziej mnie ponosi :D

      Usuń
    2. boze kocham twoje komentarze hahah ♥

      Usuń
    3. Hahah, z jakiegoś powodu jednak komentuję, nie? ^^ Tak się napaliłam na kolejny rozdział, że chciałam go przeczytać po angielsku, ale coś mi nie szło, więc jednak poczekam, aż przetłumaczysz :P Więc mam nadzieję, że stanie się to jakoś niebawem, hmm? *porozumiewawcze spojrzenie*

      Wiesz, że w końcu założyłam bloga o Justinie? mygaaash, tyle się zbierałam i w końcu TO zrobiłam (mózgu, spokój!). Jakbyś chciała to podam Ci adres, ale nie będę spamować :D

      Usuń
    4. właśnie bede czytać prolog, a co do następnego rozdzialu to moze jeszcze w tym tygodniu się pojawi :)

      Usuń
  3. Na prawde dobrze tłumaczysz <33!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa jak to będzie dalej, Justin taki spokojny, jedynie papieros, czy coś z nim nie tak? xD haha nie ma to jak iść do kościoła żeby napalać się na dziewczynę xD
    Jezu sorry ale mój mózg dzisiaj dziwnie pracuje xD
    a tymczasem zapraszam również do mnie ;)


    Isabel nie "bawiła się" w związki. Tak samo jak Justin. Isabel przenosiła się wiele razy, bo jej matka była niezdolna utrzymać mężczyznę. Justin zobaczył swoją matkę płaczącą zbyt wiele razy. Byli oni szkodliwi dla innych, ale dla siebie idealni. http://bad-fanfiction-tlumaczenie.blogspot.com/ Zapraszam na nowe tłumaczenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział swietny! Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny : ) Boski : )

    OdpowiedzUsuń
  7. swietny rozdzial,czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na kolejny rozdział! :D

    Ps. Zapraszam do mnie na opowiadanie Fan Fiction w roli głównej między innymi z Justinem Biberem.

    Candice, dziewczyna zamieszkująca w niewielkiej miejscowości w Ameryce północnej. Uważana jako popularna nastolatka, która przepada za imprezami. Można by powiedziec, że wszystko w jej życiu układa się jak należy..do czasu aż pewnego dnia, kiedy zamierza świętowac z swoim chłopakiem ZOSTAJE POJMANA JAKO ZAKŁADNICZKA. Gdyby nie zwykłe pójście do banku nic by się takiego nie wydarzyło.

    Pragniecie reszty jej historii? To zajrzyjcie, czy Candice wciąż żyje..

    http://madman-beginning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń