4.12.2014

Chapter 30 [Saturday Night]

 (komentarze są już naprawione, autorka szablonu bardzo przeprasza za to niedopatrzenie, więc bardzo prosiłabym was teraz, żeby KAŻDY KTO PRZECZYTA ten rozdział, skomentował go)

Grace's P.O.V
Siedziałam w dziennym pokoju Justin'a, moja krew głośno łomotała w moich uszach i ciele; lęk wtargnął do moich żył, kiedy nieswojo siedziałam na kanapie, nerwowo stukając stopami o drewnianą podłogę. Mój umysł był zagmatwany i niekonsekwentny, mój oddech załamał się, a moje westchnienia były krótkie.
Ten dzień w końcu nadszedł. Dzień, którego bałam się przez ostatni tydzień i dzień, który pomimo tego jak bardzo starałam się to zmienić, wciąż wydawał się być tematem numer jeden wszystkich ludzi. Dzień, który prawdopodobnie zakończy się moim złamanym sercem. A kto niby był temu winny, to była tylko i wyłącznie moja wina.
Byłam ostrzegana, więcej razy niż mogłaś to sobie wyobrazić, mówili mi, żebym trzymała się z dala od chłopaka, w którym teraz głupio lub nie, byłam zakochana. Ale nauczyłam się, że wszystko wydawało się mieć swoją cenę. Ale z Justinem wokół siebie, nic nie było proste i nic nie zamierzało pójść zgodnie z planem.
To było bardziej niż oczywiste, że dzisiejsze plany na wieczór miały się odbyć i przez cały tydzień próbowałam z całych swoich sił o tym nie myśleć; aby nie myśleć, o tym jaki wynik przyniesie dzisiejsza walka. Nie chciałam o tym myśleć, tylko z jednego powodu; nie chciałam aby to się w ogóle wydarzyło.
Wymyślałam wymówkę po wymówce, starając się z całych swoich sił wymyślić sposób, aby powstrzymać walkę.
Ale nic nie działało i tak walka zamierzała się odbyć czy mi się to podobało czy nie. I musiałam to zaakceptować, tak czy siak. Spojrzałam na zegarek, który był luźno owinięty wokół mojego nadgarstka, mówił mi, że zostało dziesięć minut do wyjścia. Mój umysł pędził z prędkością światła i obce uczucie mdłości znajdujące się w moim żołądku powodowało, że wszystko było jeszcze gorsze.
Justin usiadł obok mnie, po czym osunął się na kanapie. Wyraz jego twarzy był chłodny i opanowany, a jego ciało promieniowało spokojem; wydawał się być niewzruszony przez brak jakiejkolwiek cechy zmartwienia w jego karmelowych oczach. Psychicznie, był przeciwieństwem mnie i to było dla mnie zagadką jak mógł być tak niewzruszony sytuacją, która ma się odbyć w ciągu godziny.
Jego wzrok powędrował do moich oczu, odrobina paniki zaświeciła w nich na ułamek sekundy zanim ponownie odzyskał spokój posyłając mi uspokajający uśmiech, który nie do końca spotkał się z jego oczami. Po wszystkim wcale nie był taki spokojny. Ale Justin nigdy się nie martwił powodując, że to wszystko stało się jeszcze bardziej przerażające.
Jak dla mnie było to chore i pokręcone, organizować walkę i potem pozwalać przypadkowym, nieznanym ludziom oglądać to podczas, kiedy ty obijasz i tłuczesz drugą osobę. Nie rozumiem tego – ani trochę. To nigdy niczego nie rozwiąże. Po tym wciąż będą się kłócić, więc to było zupełnie bez sensu, jeśli mnie o to zapytasz. Nie, że kiedykolwiek oni mnie o to zapytali.
Jedyną rzeczą, która z tego wyniknie to będzie parę połamanych kości i podbite oczy, nic poza tym. To nie było niedojrzała walka Brad'a z Justin'em, tym razem był to Ryan; i oboje wiedzieli jak się bić. I jeśli blizny Ryan'a świadczyły o tym co przeszedł, to miał je tylko dlatego, bo brał w nich udział.
-Powinniśmy już wyjść,- kojący głos Justin'a dotarł do moich uszu wybudzając mnie z mojego pół-snu i przynosząc mnie do realnego świata i perspektyw, które miały nadejść. Kiwnęłam nieśmiało głową; za bardzo przestraszona,aby cokolwiek powiedzieć i wiedząc, że mój głos mógłby się załamać. Wziął moją dłoń w swoją szarpiąc moje drobne ciało do swojego, dzięki czemu nasz klatki piersiowe lekko się o siebie zderzyły.
-Nie martw się, bicie się jest tym co robię najlepiej,- wymamrotał, jego słowa były przeplecione obietnicą, ale również nico dokuczający ton był słyszalny w jego głosie powodując, że mały, niezamierzony uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Starał się postawić małe światło w tej sytuacji i było to nieco godne podziwu. Zakręcił kosmyk moich włosów wokół swojego palca, po czym znajomy uśmieszek zaatakował kąciki jego ust, kiedy jego oczy były skupione na moich.
W zaborczy sposób umieścił swoje usta na moich, nasze wargi poruszały się w synchronizacji, a następnie zacisnął uścisk na moich włosach. Pilna potrzeba i pasja przeszła przez ten szybki, słodki pocałunek. Wolną ręką ujął moja szczękę, odchylając głowę do tyłu, po czym kontynuował wysysanie życia ze mnie przez jego szaleńczo utalentowane usta. Odsunął się, moje wargi zadrżały i uśmiech pogardy wpełzł na nie. I w tym momencie było tak, jakby dzisiejszy wieczór był milion mil stąd. Jeśli tylko.
Piszczący dźwięk klaksonu z samochodu dobiegł do moich bębenków i ponownie przywrócił nas do rzeczywistości. Zatrzymałam się na zaledwie kilka sekund, nasze oczy się spotkały, usta były lekko rozchylone podczas, kiedy nieśmiało staliśmy w miejscu milcząc. prawie niesłyszalne westchnienie uciekło z ust Justin'a, po czym wskazał na główne drzwi, musieliśmy już wychodzić; inaczej bylibyśmy spóźnieni. Nie, że mi na tym bardzo zależało – w ogóle.
Chciałam zamrozić czas. Lub przynajmniej spowolnić go. Chciałam zasmakować kilku godzin, gdzie wszystko było normalne; lub tak normalne jak najbardziej mogło być. Normalność była czymś, co rzadko się zdarzało, ale mogliśmy znaleźć się w tym pomiędzy.
Przestałam zwlekać, stawiając czoła rzeczywistości i poszłam za Justin'em wychodząc z domu. Moje kroki były powolne i ciężkie, kiedy zbliżałam się do samochodu, w którym znajdował się jeden z przyjaciół Justin'a. Zaoferował, aby nas tam zawieźć, nie że pamiętałam jego imię; ale byłam zbyt zdenerwowana, aby mnie to obchodziło. Zbyt zdenerwowana, aby nawet normalnie myśleć i zbyt zdenerwowana, aby przygotować się na to o miało nadejść.
Bezgłośnie usiadłam na tyłach samochodu. Słabe oświetlenie, ze względu na godzinę, zapewniało dla mnie trochę światła, aby zobaczyć zarys Justin'a na przednim siedzeniu, jego ruchy były sztywne i nieswoje. Może on wcale nie chciał walczyć, kiedy miałam zamiar oglądać go walczącego; może.
Niskie dudnienie silnika samochodu, było jedynym hałasem, kiedy przez całą drogę żadne słowo nie zostało przez nas wypowiedziane. Spojrzałam na czarne niebo, księżyc był w cieniu ciemnych, szarych chmur, gwiazd nigdzie nie było widać, a lekka mgła okładała drogę.
Nagle silnik zgasnął, moje oczy rzuciły się w kierunku postaci Justin'a. Obserwowałam go, kiedy jego ramiona opadły zanim wysiadł z samochodu. Odzwierciedliłam jego czyny, zimny mroźny wiatr uderzył o moje ciało przez co owinęłam ramiona wokół tułowia osłaniając się przed tymi ostrymi warunkami. Była zimna, wilgotna noc i pogoda była ponura tak samo jak mój nastrój. Zauważyłam.
Zaparkowaliśmy na wolnym, opuszczonym parkingu, którego trochę rozpoznawałam ale nie bywałam tu często. I z pewnością nie było to miejsce, do którego mój ojciec pozwoliłby się zbliżyć, ale to  czym nie wie nie sprawi mu bólu; na pewno nie celowo. Jeśli tylko mój ojciec wiedziałby o wszystkim co przeszłam, i przez jego skłonność do surowości nadal jestem zdziwiona, że o niczym się nie dowiedział. Nie, żebym narzekała.
Poszliśmy za podniesionymi głosami, okropne pomruki które doszły do moich bębenków sprawiły, że mój żołądek skręcił się z nerwów. Następną rzeczą, którą zobaczyłam były tłumy ludzi, znajome i obce twarze blokowały drogę obskurnej alejki, gdzie mieli się spotkać. Zrobiło mi się nie dobrze, krew zaczęła dudnić w moich żyłach, kiedy spojrzałam na otaczających ludzi, większość z nim ściskała w ręku puszkę z piwem jak śmiali się z osoby stojącej obok nich.
Jak mogli pojawić się o tak późnej godzinie tylko po to, aby zobaczyć bezcelową, niepoważną walkę która była obok mnie, ale nie zamierzałam się zatrzymać i ich o to zapytać. Ludzie, którzy byli tutaj zdecydowanie nie byli typem moich ludzi.
Wzrok Justin'a ponownie przeskoczył na mnie, teraz wszelkie emocje które występowały w jego oczach zniknęły, były ciemne i puste przez co wysłało to dreszcze w dół mojego kręgosłupa – w najgorszy możliwy sposób. Delikatnie chwycił bok mojej twarzy, jego usta naparły na moje w zapiekłym pocałunku, co sprawiło, że motylki wybuchły w moich brzuchu.
Ten pocałunek był taki namiętny i wykazujący wyrazy współczucia, prawie jakby był to nasz ostatni pocałunek, a może przesadzałam; lub po prostu byłam głupia. Ale niepokojące uczucie w moim żołądku mówiło mi, że miałam rację. Oderwał się, pół szczery uśmiech igrał na jego ustach, jak próbował z całych swoich sił mnie uspokoić, mógł to zrobić bez słów, ponieważ słowa były teraz bezużyteczne.
Ostatnie spojrzenie i Justin odszedł, zniknął w przeważającym tłumie, kiedy udał się w drogę, przypuszczam po to, aby znaleźć Ryan'a. Mimowolnie westchnęłam, w defensywie krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
-Cóż, to był pocałunek i pół,- głos odezwał się obok mnie, w duchu wyskoczyłam ze swojej skóry, bicie mojego serca chaotycznie przyspieszyło, a walka nawet się jeszcze nie zaczęła.
Rebecca stanęła obok mnie wraz z prawie niezadowolonym wyraz na swojej twarzy, kiedy utrzymywała swój wzrok przed nią, na puste miejsce gdzie dwóch chłopaków miało zamiar walczyć. Nagle poczułam jak moje policzki zarumieniły się; moje zażenowanie osiągnęło najwyższy poziom, po czym niejasno wzruszyłam ramionami. Stałam bezgłośnie, nie będąc pewna co odpowiedzieć na komentarz taki jak ten.
Brad wspomniał, że przychodzi, ale nigdzie go nie wiedziałam. Ale Rebecca nie wspominała o niczym w tym rodzaju, to było oczywiste, że nie lubiła Justin'a; i zgaduję, że dlatego tu jest.
-Jesteś zdenerwowana?- zapytała przedzierając się przez swoją zimną zewnętrzną stronę i rzuciła mi nieśmiały uśmiech. Skinęłam, mój żołądek robił nieskończoną ilość przewrotów, kiedy potwierdzałam swoje myśli.
-Bardziej niż to sobie wyobrażasz,-

Third Person's P.O.V (trzecia osoba)

Tłumy nieco nietrzeźwych ciał, zaczęły gromadzić się wokół pustego miejsca na środku. Ryan stał po jednej stronie, a Justin po drugiej, podczas kiedy oboje chwycili przezroczyste butelki wody wlewając płyn do swoich ciał, kiedy przygotowywali się do walki. Ich ciała i umysły, psychicznie były gotowe na to co miało się wydarzyć. 
Grace stała bezradnie ze splątanymi palcami, w oczekiwaniu jej knykcie przybrały biały kolor. Serce waliło jej ewidentnie na przeciw piersi, kiedy jej oczy migotały pomiędzy dwóch chłopaków, chłopaków, których kochała, nawet jeśli całkowicie sobą gardzili nawzajem. Nienawidziła być w środku bałaganu i zrobiłaby wszystko, aby powstrzymać ich od skrzywdzenia siebie.
Tłum stał się hałaśliwy i huczny, kiedy chłopcy gapili się na siebie, ich oczy były puste i ciemne, jak siebie mierzyli, ich umysły ścigały się, kiedy uważnie myśleli na taktykami swojego wroga; nawet jeśli jeden z nich był bardziej oblatany w sprawach, które miały wkrótce nadejść niż drugi.
Twarze gromadzonych ludzi były puste, ich oczy nigdy nie opuszczały dwóch chłopaków, podczas kiedy czekali na przewidywaną walkę, większość rozmawiała o niej i wiedzieli że będzie to ekscytujące, aby ją obejrzeć; z wyjątkiem Grace. Żółć wzrosła w jej gardle, mocno zamykała oczy i ponownie otwierała je, powtarzając tą czynność ponownie aby odzyskać spokój.
Pierwszy cios był w imieniu Justin'a, nie zastanawiał się, kiedy jego pięść zderzyła się ze szczęką Ryan'a, jego dłoń nie czuła żadnego bólu; przecież robił to wiele razy przedtem, więc teraz wiedział dokładnie co robi i wiedział gdzie uderzyć, aby wywołać jak najwięcej wpływu. Bojaźliwy okrzyk wydobył się z tłumu, a głupie uśmieszki widniały na twarzach większości z nich.
Stłumiony, spanikowany krzyk uciekł z ust Grace, jej ciało drżało, podczas kiedy jej ramiona w defensywie były oplecione wokół jej tułowia, jej serce nie chciało widzieć co działo się na przeciw niej; ale oczy nie śmiały się uciec z dala od dwóch chłopaków. Prawie jakby torturowała siebie, ale nie mogła zrobić niczego, aby chociaż na sekundę oderwać od nich wzrok.
Ryan złapał się za szczękę, niski syk wyleciał z jego ust po czym zlekceważył to, płomienny gniew widniał w jego oczach, kiedy jego dłonie były mocno zaciśnięte w pięści i wszystko co widział było czerwone. Tym razem Ryan wysłał cios w twarz Justin'a, dążąc do jego oka, z całej swojej siły uderzył wroga, który stał przed nim; pozbywając się całej złości, która kumulowała się w nim przez ostatnie kilka tygodni.
Justin zachwiał się tracąc równowagę na sekundę, a następnie natychmiast wyprostował się strącając ból, po czym zmrużył oczy, nowo odnaleziona złość przebiegła przez jego ciało, zacisnął pięści gotowy do następnego uderzenia i również do kolejnego. Nie zamierzał się poddać, a zamierzał wygrać upewniając się, że wygra ta walkę choćby nie wie co.
Grace poruszyła się niespokojnie, myśl o dwóch chłopcach, których kochała raniących siebie nawzajem była absurdem i niesfornym pomysłem, któremu musiała teraz stawić czoła i zabierało to całą jej moc, aby nie wbiec tam pomiędzy nich i zatrzymać walkę, błagając ich aby przestali; klęknęłaby nawet na kolana, jeśli byłoby to potrzebne.
Ale nie zrobiłoby to żadnej różnicy, a jej ciało było zamrożone, choć jej umysł pracował to psychicznie nie była w stanie poruszyć się z powodu szoku, który przejął jej ciało, a mdłości szybko zaroiły się jej żołądku.
Złapała wzrok Brad'a na ułamek sekundy, trudne, nie do poznania emocje mieszały się w jego oczach podczas, kiedy cwaniacki uśmieszek atakował kąciki jego ust. Był zadowolony z oglądania tej walki; nie było wątpliwości.
Szybko uciekła wzrokiem nie będąc w stanie ani dłużej utrzymać jego spojrzenia, po czym ponownie przerzuciła swój wzrok na dwóch walczących chłopaków. Ale teraz, walka epidemicznie wzrosła, pięści latały wszędzie, a krew wypływała z nowo otwartych ran. Grace nie była fanem krwi w ostatnich czasach i w ciągu tych kilku miesięcy widziała zbyt dużo krwi jak na jej gust.
Tłum kontynuował dopingowanie, kiedy walczyli, energia od niezliczonej ilości ludzi jeszcze bardziej ich nakręcała, zablokowali jakąkolwiek inną ingerencję. Było ich dwóch tak jak ustalili i obaj nie chcieli się poddać; nawet jeśli jeden z nich miał plan, który zakończy wszystko bardzo wcześnie.
Mijały sekundy, ale Grace czuła się jakby mijały godziny podczas, kiedy czekała niecierpliwie, aby już się to skończyło. Była emocjonalnie wycieńczona i chciała, aby walka i rywalizacja pomiędzy Ryan'em i Justin'em dobiegła końca. Ale łatwiej było powiedzieć niż zrobić i wiedziała, że nie skończy się to w najbliższym czasie.
Następną rzeczą było coś, co zdarzyło się tak szybko, że jakbyś mrugnęła to mogła byś to przegapić. Światła były spostrzegane, świecąc na dwóch chłopaków na środku alejki. Czarny nieskazitelny samochód zatrzymał się, po czym dźwięk wyłączanego silnika dobiegł z samochodu.
Oczy tłumu rzuciły się na samochód podczas, kiedy wpatrywali się w postać, która z niego wysiadła, postać, która sprawiła, że wszystkich serca przestały bić na sekundę; postać, która była lokalnym autorytetem i z której można było brać przykład; i postać, która była ojcem Grace i Ryan'a Butler.

Ryan's P.O.V

Miałem wszystko zaplanowane. Miałem zaplanowane miejsce, gdzie odbędzie się walka. Czas o której się odbędzie. Zaplanowałem nawet, kto ma przyjść aby ją obejrzeć. I zdecydowanie zaplanowałem, aby mój ojciec się tam pojawił. Każda rzecz była częścią mojego planu. I na szczęście, dla mnie wszystko poszło dobrze.
Zaplanowałem, że walka odbędzie się w alejce; zacisznej alejce, którą wiele osób nie odwiedza. Głównie dlatego, że nigdy nie wiesz na kogo możesz się natknąć jeśli do niej wejdziesz. W dzień było w porządku, ale o tej godzinie lepiej nie ryzykować i było to idealne miejsce do rozstrzygnięcia walki.
Cóż, tak pomyślałby Justin. Ta alejka była miejscem do którego mój ojciec po mnie przyjeżdżał, kiedy byłem u Matt'a; mój przyjaciel, który mieszkał tuż za rogiem. Oczywiście Justin o tym nie wiedział, a myślałem, że jest mądrzejszy i nie zgodzi się, aby walka odbyła się tutaj.
Zaplanowałem, aby ta walka odbyła się tak późną godziną, aby nie była poddana żadnym władzom ani nikomu, kto mógłby przechodzić w pobliżu, co sprawiło, że to miejsce idealnie się na to nadawało i nikt o tym nigdy by się nie dowiedział. W każdym razie, tak pomyślałby Justin.
Zaprosiłem tłumy ludzi, aby przyszli i obejrzeli walkę, powiedziałem Justin'owi, że przyniosłoby to więcej atmosfery, miałby swoje okrzyki i ja miałbym swoje. Justin nie pomyślał o tym, byliśmy na wielu znanych walkach ulicznych i zawsze był tłum. Ale zaprosiłem tych ludzi dla całkowicie innego powodu.
Wszystkie plany, wszystkie małe rzeczy doprowadziły mnie do jednego, pierwotnego planu, aby zakończyć spotykanie się Grace z Justin'em; i tym razem będzie to trwałe. Zamierzałem zapytać się swojego ojca czy przyjedzie i zabierze mnie od Matt'a na naszym stałym miejscu. Zaplanowałem czas upewniając się, aż do ostatniej sekundy, że przybędzie we właściwym czasie i będzie świadkiem walki.
Wydaję się być to pomysłem ludacris'a? – racja? Ale takim nie jest. Jasne, że będzie świadkiem walki i cholera, pewnie będę za to uziemiony na miesiąc. Będzie świadkiem walki, ale również dowie się o Grace i Justin'ie i położy im kres.
Tłumy ludzi i tak zwana uliczna walka rozzłoszczą go tak, że zadzwoni na policję. Ale nie będę jedyny w radiowozie – to na pewno.
Grace będzie miała spore kłopoty i nie zrozumcie mnie źle, nie jestem kablem, chcociaż w jakiś sposób mogę być nim postrzegany. Ale nie było mowy, abym pozwolił jej nadal się z nim spotykać, zraniłby ją w sposób w jakim ja i moja rodzina nie moglibyśmy sobie wyobrazić, a ja nie chciałem do tego dopuścić. Była dobrą dziewczyną, dziewczyną, która zasługiwała na lepsze, dużo lepsze.
Z początku, miałem zaplanowaną walkę i tylko walkę. Ale jak mogłem być pewny, że wygram. Znałem Justina, był silny i wytrwały i wiedziałem, że włożyłby piekło w tą walkę. Był o wiele bardziej waleczny niż ja i posiadał zwycięską reputację, był też osobą z którą zwykle nie pragnąłbym stanąć po przeciwnej stronie. 
I jeśli wygrałbym, moje słowa mogłyby być tylko słowami. Ale znałem kogoś, kto zakończyłby to na zawsze, ktoś kto miał największą władzę nad Grace i nad całym miastem w tym zakresie. Mój ojciec.

Grace's P.O.V

W jednej minucie oglądałam chłopaków, których kocham bijących się ze sobą, a następnie słyszę dźwięk wyłączającego się silnika. Nawet dźwięk silnika brzmiał znajomo, powodując że moje ciało wypełniło się strachem. Moje oczy rzuciły się w kierunku samochodu, bardzo dobrze znajomego samochodu, który sprawił, że bicie mojego serca miało możliwość zatrzymać się na całe pięć sekund.
To było tak, jakby cały świat wokół mnie stał się nagle niewyraźny, mój umysł nie był w stanie skoncentrować się na jednej czy drugiej rzeczy. Mój oddech załamał się, kiedy desperacko starałam się odzyskać spokój, aby spróbować zrozumieć to co się dzieję wokół mnie, po czym żółć wzrosła w moim gardle.
Co mój ojciec tu robił? Skąd w ogóle wiedział o miejscu takim jak to? Pytania rzucały się w mojej głowie, nie zostawiając miejsca na myślenie o czymkolwiek innym. Chwyciłam rękawy mojego swetra starając się zignorować moje myśli, następnie skoncentrowałam się na ziemi pode mną, ponieważ groził mi upadek.
Zobaczyłam jak Ryan i Justin oderwali się od siebie, szczęka Justin'a zaciskała się jak jego oczy wylądowały na moim ojcu, jego pierś unosiła się i opadała w nieobliczalny sposób. Ryan wpatrywał się bez emocji, prawie jakby wiedział, że nasz ojciec się tu pojawi. Ale nie było opcji, aby walka odbyła się jeśli by o niej wiedział i ta myśl była niemożliwa i głupia.
Grupki osób spojrzały na mojego ojca, przerażenie widniało na ich twarzach, kiedy mamrotali coś między sobą. Powstała nowa cisza, prawie jakby czas zatrzymał się na ułamek sekundy, a oczy mojego ojca mrugały od Ryan'a do Justin'a, a następnie odnalazły mnie, jak oddychał ciężko przez nos.
-Idźcie do domu,- zezłościł się, wskazując do tłumu ludzi. -Wszyscy,- wybuchnął i syknął z niecierpliwością w głosie łamiąc tą nieprzyjemną ciszę. Jego głos był niski i wściekły, a jego słowa były przeplecione ze złością wysyłając mi straszne dreszcze w dół mojego kręgosłupa, a żołądek napełnił się nudnościami.
Po krótkiej chwili, ludzie rozprzestrzenili się udając się w jakimkolwiek kierunku, byleby być z dala od rozwścieczonego miejscowego pastora, organa, który łatwo może sprawić im problemy z ich rodzicami. Zostawili puste puszki po piwach na ziemi, kiedy w chórze uciekli z wąskiej alejki do ponurej nocy.
Wciąż milczałam, moje stopy był przymrożone do ziemi, nie odważyłam się ruszyć, nawet jeśli moje ciało na to nie pozwalało. Bicie mojego serca ogromnie przyspieszyło, dzięki czemu mój oddech był nie równy i inny niż zawsze. Wiedziałam, że ten wieczór nie zamierza skończyć się dobrze; ale nie wyobrażałam sobie, że tak się to skończy.
Mój wzrok wędrował raz na Ryan'a, raz na Justn'a, moje serce zapadło się jeszcze bardziej, kiedy spojrzałam na ich pobite twarze. Ich oczy były dookoła zaczerwienione, świeżo otwarte rany pokrywały ich twarze i ramiona podczas, kiedy krew hojnie z nich wypływała. Oboje wyglądali na załamanych i zmęczonych, emocje w ich oczach potwierdzały to.
-Powiedz mi, co się tutaj dzieję?- zażądał niecierpliwym i lodowatym głosem podczas, kiedy wpatrywał się w dwóch chłopców. Przez chwilę oboje milczeli, ich oddech wyrównywały się jak oboje zbierali siebie do powiedzenia czegoś. Ale mój ojciec nie był cierpliwym facetem i przekonałam się o tym wiele, wiele razy.
-Ryan, nie każ mi się powtarzać,- wrzał, jego dłonie były zaciśnięte w pięści po jego bokach, po czym rzucił Ryan'owi straszne spojrzenie. Niechcący wstrzymałam oddech, niecierpliwość brała górę nade mną, w duchu krzyczałam morderczo, ale na zewnątrz milczałam, ponieważ łzy zagrażały wydostaniu się z moich oczu.
Ryan wydobył z siebie głębokie westchnienie, rozchylił lekko usta, po czym zaczął mówić.
-Grace i Justin spotykają się,- poinformował Ryan, jego słowa były tak dotkliwe, kiedy wypowiedział wyraźnie każdy wyraz. I te kilka słów było wszystkim, co sprawiłoby, aby mój świat się zawalił.
Zgodził się, powiedział, że nie powie ojcu. Myślałam, że było to ustalone, że nasz ojciec nigdy nie będzie w to zaangażowany. Mój tata nigdy nie byłby w stanie widzieć tego w taki sam sposób w jaki widzi to Ryan, byłby bezwzględny, w końcu był moim ojcem i ze względu na to, że miałam szesnaście lat, musiałam przestrzegać jego zasad. Więc był to idealny sposób, aby wyrzucić Justin'a z mojego życia; i dokładnie dlatego Ryan mu o tym powiedział.
Mój żołądek skręcił się w niezbyt przyjemny sposób, niepokój nawracał się do moich żył, kiedy wpatrywałam się z rozszerzonymi oczami w mojego tatę, moje zmysły przestały działać, stałam zamrożona w miejscu. Po tym wszystkim jak kryłam Ryan'a, po tym wszystkim jak pomagałam mu. Wyrzuciłam swoje rozzłoszczone myśli na bok, nie chcąc bardziej się zdenerwować.
-Spotykają się?- słowa wytoczyły się z jego języka w zmieszaniu, jego brwi głęboko zmarszczyły się, kiedy wskazał Ryan'owi aby kontynuował; jego wyraz twarzy był twardy jak kamień, a oczy były ciemne i puste, nigdy wcześniej nie widziałam swojego ojca tak złego i to wytrąciło mnie na koniec z równowagi.
-Uprawiali seks,- splunął, jego słowa były splecione ze złością przez co mój żołądek zrobił fikołka i krew łomotała w moich uszach. Patrzyłam na ojca, jego wzrok gwałtownie rzucił się na Justin'a, jego oczy natychmiast pociemniały, a dłonie mocno się zacisnęły. Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, po czym podszedł do miejsca gdzie stał Justin.
Nie mówiąc ani słowa, jego pięść zderzyła się ze szczęką Justin'a, przenikliwy krzyk uciekł z jego ust, moje oczy nie wierzyły w to co właśnie widziały. Widziałam Justin'a w wielu walkach, ale w przeciwieństwie do tamtych walk tym razem nie oddał ciosu. Chwycił się za szczękę z bólu, po czym niewygodny wyraz zaatakował jego twarz, a następnie splunął krwią na ziemię.
Mimowolnie się skrzywiłam, moje ciało było przeczulone, podczas kiedy łzy spływały w dół moich policzków, namawiałam swoje nogi do ruchu, po czym podbiegłam do miejsca, gdzie stali stając pomiędzy Justin'em a moim ojcem; chcąc aby ta okropna sytuacja dobiegła końca.
-Proszę przestań,- szlochałam, moje oczy mieszały się z bezsilna emocją, kiedy błagałam swojego ojca; ale nie poruszyłam w nim żadnych emocji. Zamiast tego milczał; przypadkowe skinięcie głową było wszystkim co dostałam jak nadal wpatrywał się w Justin'a, nic oprócz furii i gniewu nie paliło się w jego oczach.
-Nigdy więcej nie chcę cię widzieć w pobliżu mojej córki,- mój ojciec splunął, złość była przesiąknięta w jego słowach, po czym chwycił Justin'a za kołnierz, groźny stan przezwyciężył go. -Zrozumiano?- powtórzył, lekko nim potrząsając, ale Justin pozostał spokojny, jego słowa nie działały na niego i nie wykazał żadnych prób odwetowych. I byłam mu za to wdzięczna.
Justin skinął głową, po czym mój ojciec go puścił, chowając swoje dłonie do kieszeni spodni.
-Niech to będzie dla ciebie ostrzeżenie, jeśli kiedykolwiek się do niej zbliżysz to zadzwonię na policję i wpakuję cię do pierdla,- ostrzegł zimnym głosem, jego wzrok był skupiony na Justin'ie kiedy werbalnie mu zagroził.
-Grace wchodź do samochodu, jedziemy stąd - powiedział szorstko, jak spojrzał się na mnie z brakiem emocji w oczach. Przełknęłam nerwowo ślinę wycierając bezpańskie łzy, kiedy walczyłam z ochotą kłótni z nim, chciałam zostać z Justin'em, ale spowodowałoby to jeszcze większe problemy i więcej argumentów, a miałam już dość kłótni przez ostatni czas swojego życia.
Zamiast kłócić się, kiwnęłam nieśmiało głową posyłając jeszcze jedno skruszone spojrzenie Justin'owi, po czym odeszłam, powoli otwierając drzwi od samochodu i niechętne siadając na tylne siedzenie. Chciałam być chora, chciałam krzyczeć, drzeć się i płakać ale milczałam, po czym pozwoliłam swoim emocją wyjść na wierzch.
Kilka sekund później, dźwięk zatrzaskujących drzwi dobiegł do moich uszu, Ryan wsiadł na miejsce pasażera, a mój ojciec na miejsce kierowcy. Żadne słowa nie były wypowiedziane z ich strony, po czym silnik został zapalony i samochód szybko wyjechał z alejki, odjeżdżając z tego miejsca i zostawiając odległą postać Justin'a zbliżająca się do mojego umysłu.
Jazda samochodem trwała w milczeniu, a ja nie miałam odwagi, aby zacząć rozmowę; w sumie po tym wszystkim, co miałabym powiedzieć. Dłonie mojego ojca były ciasno owinięte wokół kierownicy tak, że jego knykcie miały biały kolor; tak przenosił swój gniew, powodując, że mój żołądek zaroił się nerwami.
Był zły, bardziej niż zły i mój umysł ścigał się z nieskończoną liczbą możliwości moich kar. Mogę być uziemiona do końca swojego życia, ale myślę, że to nie ma znaczenia, jeśli nie będę w stanie zobaczyć Justin'a ponownie.
Sama myśl o tym sprawiła, że gula wzrosła w moim gardle i łzy ponownie groziły wydostaniu się. Byłam emocjonalnym bałaganem i w duchu modliłam się, że to był tylko koszmar, koszmar z którego mam nadzieję, że w każdej chwili się wybudzę.
Ale kiedy silnik zgasł i okolice mojego domu były widoczne, brutalną rzeczywistością było to, że to nie był sen i musiałam żyć z tymi konsekwencjami.
Nie traciłam czasu na żadną małą rozmowę, wyskoczyłam z samochodu na ścieżkę prowadzącą do domu i zapukałam do frontowych drzwi. Przyjazna twarz mojej matki ukazała się, nie mając całkowitej świadomości tego co wcześniej miało miejsce.
Rzuciłam się na schody prowadzące na górę, potykając się raz lub dwa razy, a łzy spływały po mojej twarzy. Złapałam za klamkę popychając drzwi i zatrzaskując je za sobą, nie chcąc niczego więcej niż bycia samą. Schowałam twarz w poduszkę, w pełni pozwalając łzom wyjść na wierzch i mocząc materiał poduszki.
Lekko zacisnęłam kołdrę w dłoni, a następnie wydałam z siebie zduszony szloch; moje serce bolało i w końcu pozwoliłam moim emocjom wyjść na zewnątrz. Dzisiejszy wieczór okazał się być bardziej okropny, niż sobie to wyobrażałam, wiedziałam że będzie zły; ale nie sądziłam, że aż tak. Nic nie mogło przygotować mnie na to jak źle skończy się dzisiejszy wieczór.
Narzucające się pukanie do drzwi dobiegło do moich uszu, podniosłam głowę znad poduszki, aby zobaczyć kto wszedł przez drzwi. Najpierw weszła moja mama, niespokojny wyraz maskował jej twarz, a jej załzawione oczy promieniowały ciepłem.  Moja mama zawsze była mnie rygorystyczna i bardziej wyrozumiała w takich sytuacjach. Nie to, że byłam już wcześniej w jakiejś sytuacji tego stopnia.
Mój ojciec wszedł za nią, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, po czym dołączył do boku mojej matki, która stała obok mojego łóżka. Bicie mojego serca przyspieszyło na myśl o tym co mieli do powiedzenia.
-Grace,- tata zaczął normalnym głosem i zatrzymał się. Skinęłam, moja krtań porzuciła mnie i mój oddech uwiązł mi w gardle. Przełknęłam nerwowo ślinę, a następnie odchrząknęłam wycierając oczy wierzchem dłoni, aby usunąć ślady łez.
-To, czego dowiedzieliśmy się dzisiaj zszokowało i rozczarowało nas,- kontynuował patrząc mi prosto w oczy powodując, że ból stawał się nie do zniesienia.
Byłam dobrą dziewczyną, miałam dobre oceny, nie imprezowałam, nie byłam lekkomyślna i na pewno nigdy nie zawiodłam moich rodziców, więc to pojęcie sprawiło u mnie nudności.
Milczałam pozwalając mu iść dalej z rozmową; nawet jeśli nie chciałam słyszeć co miał do powiedzenia.
-Sprawia to, że czuję mdłości kiedy na ciebie patrzę wiedząc jakie przestępstwo popełniłaś,- powiedział chwiejnym głosem, a jego słowa wysłały sztylety w moje serce, mój oddech załamał się i więcej łez wydostało się na wierzch.
Uczucie tego, że mój ojciec jest mną rozczarowany i wstydzi się mnie będzie prześladowało mnie całe życie i chciałam, aby to okropne uczucie odeszło. Chciałam cofnąć się w czasie, gdzie nic z tego nie wydarzyłoby się, gdzie moi rodzicie byliby w moim pokoju gratulując mi moich ocen; a nie krzycząc na mnie za bycie głupią.
Byłam lekkomyślnie głupia, ale nie mogłam całkowicie tego żałować, ponieważ głupio zakochałam się w Justin'ie i przez cały dzisiejszy wieczór te uczucia się nie zmieniły, nawet jeśli nie miałam już wolności. I myśl, o nie widzeniu go była niewarta myślenia, musiałam go zobaczyć, musimy tego dokonać. Ale to było prawie niemożliwe.
-Zaufaliśmy tobie, że nie będziesz głupia, zaufaliśmy, że będziesz przestrzegać naszych zasad, a ty nadal ich nie posłuchałaś,-  skomentował ironicznie, kręcąc głową z kompletnym niedowierzaniem, po czym wydał z siebie opóźnione westchnienie. Zassałam nerwowo swoją dolną wargę, palcami ściskając kołdrę, kiedy starałam się przypomnieć sobie i mówiąc w duchu, aby nie pokazywać żadnych słabości.
-Nie mamy innego wyboru, jak wysłać cię do Connecticut*,- wyjaśnił tym razem ostrzejszym głosem, na co zmarszczyłam brwi w zmieszaniu. Connecticut? Czy ja źle usłyszałam? Wysyłali mnie na granicę USA? Mój żołądek skręcił się z niepokoju, kiedy spojrzałam na nich oczekując jakiś wyjaśnień.
-Jest tam szkoła dla chrześcijan wraz z internatem, najlepsza w Ameryce - poinformował mnie prawie jakby się chwalił, oświecając mnie jaką dobrą szkołę dla mnie zorganizował, to było prawie że komiczne i oparłam się pokusie, aby się zaśmiać.
Szkoła z internatem? w Ameryce? Pokręciłam głową nie wierząc w to, co mój ojciec mi powiedział.
-Jest rygorystyczna, więc to będzie dobra okazja dla ciebie,-
Nie udało mi się tego wyobrazić. Byłabym z dala od rodziny, przyjaciół, Justin'a. Jakim cudem mogło to być dla mnie dobre? Prychnęłam rozchylając lekko usta, ale żadne słowo nie wyszło z nich. Byłam zszokowana, oniemiała i nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Będziesz w stanie uzyskać oceny do McGrill, bez żadnych przeszkód - odezwał się po momencie satysfakcjonującej ciszy. Naprawdę mógł posunąć się tak daleko? Wysyłając swoją córkę w dal, aby uzyskała bardziej godne oceny? Chciałam płakać, szlochać aż moje serce nie będzie zadowolone, ale tym razem żadna łza nie spłynęła z moich oczu, byłam za bardzo zmęczona emocjonalnie, aby więcej płakać i aby wyprodukować więcej łez.
-Chcę być sama, proszę - zlekceważyłam ich z lekką czkawką w głosie, po czym moje ramiona leniwie opadły; byłam za bardzo zmęczona, aby się z nimi kłócić. W końcu, moje słowo zawsze będzie przeciwko ich i nigdy nie wygram.
Mój ojciec niejasno skinął głową, jego wyraz wciąż nie wyrażał żadnych emocji, po czym sztywno wstał z krzesła, udając się do wyjścia z mojego pokoju, nie wypowiadając więcej żadnego słowa. Moja matka była spokojna; jej rysy twarzy były ciepłe, posłała mi uspokajający uśmiech, który niestety nie sprawił, że poczułam się lepiej.
-Tak będzie najlepiej, uwierz mi - powiedziała delikatnie, jej słowa były przeplecione obietnicą, następnie pocałowała czubek mojej głowy i poszła za krokami ojca zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie samą w pokoju. Zeskoczyłam z łóżka udając się do szuflady, beztrosko szarpiąc za nią i szperając przez moje ciuchy, aby odnaleźć starą bluzkę Justin'a.
Grzebałam ręką dookoła znajdując miękki materiał jego koszulki przez wyciągnięciem jej i zamknięciem szuflady. Rozebrałam się do bielizny przeciągając koszulkę Justin'a przez głowę, po czym objęłam swój tułów ramionami, relaksując się w nowo odnalezionym komforcie jego koszulki. Wciąż nim pachniała i to jest dziwne, ale rozluźniło mnie to.
Mój umysł z powrotem powrócił do wspomnień z dzisiejszego wieczoru, kiedy usadowiłam się pod kołdrą czując temperaturę pościeli, która mnie obejmowała. Nawet sprawiało to ból, jeśli myślałaś o tym co się dzisiaj stało, mój mózg rozmywał się kiedy myślałam o tym, co mój ojciec mi powiedział. Connecticut. To słowo było takie obce i wydawało mi się, że było to daleko, bo tak naprawdę było to daleko i to mnie przerażało – i to bardzo.
Będę musiała poznać nowych ludzi, na nowo się zaprzyjaźnić i być przypisana do nowej klasy. Nie mogłam pójść do szkoły z internatem, a co dopiero do szkoły z internatem w Ameryce. Jak mogło to być dla mnie najlepsze?
Jak dzisiejszy wieczór mógł się tak zakończyć? Zakochałam się – jakie to było przestępstwo? Jakim prawem mogłam być ukarana za uczucia? Przełknęłam nerwowo ślinę, czując jak gruda na nowo uformowała się w moim gardle, po czym zamrugałam znowu czując łzy.
Dzisiejszy wieczór był takim jakiego się obawiałam, ale dużo znacznie gorszy i nie mogłam myśleć o niczym, co mogłoby to naprawić. Utknęłam i ponownie odtwarzałam koszmar, który nie zamierzał odejść w najbliższym czasie.

 *Connecticut – jeden ze stanów Nowej Anglii, w północno-wschodniej części USA.
*
Boże nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo nie mogłam się doczekać aż dodam ten rozdział.
Opóźnił się o jeden dzień, wybaczcie.

No to Ryan nie dotrzymał słowa, frajer z niego, żeby wydać własną siostrę no nie ładnie.
Nie spodziewaliście się pewnie, że ojciec Grace się tam pojawi, co?
a tu taki suprajs 
Jeszcze trzy rozdziały i koniec omg, ogólnie to mam zamiar tłumaczyć drugą część o ile będziecie dalej chcieli czytać losy Justin'a i Grace :)
Tak długo jak wy komentujecie i jesteście tutaj, tak długo jak tłumaczę dla was rozdziały :)


ps. Jest może tu jakaś Directioner? Mam dla jednej z was bluzkę, jest prawie że nowa, więcej informacji na moim koncie na twitterze, w galerii (@bestieber)

Papa :)

54 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Świetny rozdział. Tyle emocji.. rany. Nie wierzę, że Ryan to zrobił. Czekam na kolejny xx
      I mam nadzieję, że będziesz tłumaczysz 2 część ;)

      Usuń
  2. Ryan ty dupku!jak mogłeś to zrobić własnej siostrze?Biedna Grace co teraz. będzie z nią i Justinem?Super rozdział czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Nie spodziewałam się takiego zakończenia :(( Powiedz proszę ze. Oni bd razem muszą być :) Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest takie świetne, że nie mogę się doczekać kolejnego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. co za rozdzial! omg
    kocham to ff
    wiec prosze TAK TLUMACZ 2CZESC ZJKZXJISJDKDBS

    OdpowiedzUsuń
  6. O MOJ BOZE JEZU POPLAKALAM.SIE @biebs_ilysmx

    OdpowiedzUsuń
  7. boze cudony sdjfnfnfjnjsfn

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie spodziewałam sie czegoś takiego :o Co zrobi Justin jak ją odeślą ? Ryan to totalny dupek, chuj nie brat ! Bardziej ja zranił niż pewnie Justin by mógł . własnej siostrze takie coś odwalic ;o
    Tak ! Proszę tłumacz kolejna część , pewnie ze będziemy czytac xd

    OdpowiedzUsuń
  9. boze jezu ja nie wiem co napisac. to za duzo jak na mnie. tyle emocji. kompletnie sie tego nie slodzieqalam. ciekawe jak zareaguje justin i dlaczego ona jest karana za uczucie....to jest bardzo nie fair. tylko 3 rozdzialy placze bardzo chce zebys tluamczyla nastelną czesc bo ciekawi mnie jak to się wszystko teraz skonczy ze jest jeszcze kontynuacja.

    OdpowiedzUsuń
  10. Boziuu:( Mam nadzieje, że jednak tam nie pojedzie:( a co z Justinem:( dlaczego to takie trudne i nie może się wszystko ułożyć:(

    OdpowiedzUsuń
  11. O Mój Boże! Jak to sie mogło stać jak Ryan mógł to zrobić ?! Jasne ze chcemy czytać 2 część!! A co do pierwszej mam nadzieję ze Justin i Grace jeszcze się spotkają!!

    OdpowiedzUsuń
  12. No działo się ;* Ryan to zwykła świnia ! Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  13. z chęcią będę czytala kolejną część :) :***

    OdpowiedzUsuń
  14. Rycze jak bóbr :( ❤️

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem w szoku ! I nie mogę się doczekać co będzie dalej.
    Oni serią chcą ją wysłać do szkoły z internatem?o.

    OdpowiedzUsuń
  16. IDEALNE !!! :) BĘDZIESZ TLUMACZYLA BEDZIESZ :) UWIELBIAM TO

    OdpowiedzUsuń
  17. O matko jak szkoda ;C

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurcze jaki smutny rozdział ;C

    OdpowiedzUsuń
  19. Mogłaby sie postawić swojemu Ojcu i wykrzyczeć mu swoje uczucia prosto w twarz, a nie siedzi ciagle cicho..

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak trochę dupnie, że musi tam wyjechać! Ale skoro jest 2 część to wiadomo że Justin jeszcze się pojawi w jej życiu!

    OdpowiedzUsuń
  21. Znalazłam to opowiadanie przypadkowo i zakochałam się w nim od pierwszego rozdziału �� i bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo cię proszę tłumacz 2 część ��

    OdpowiedzUsuń
  22. Jej! Tak tłumacz drugą część kocham to ff!

    OdpowiedzUsuń
  23. Z Ryana jest prawdziwy frajer! Aż odechciało mi się mieć brata. Jak on mógł zrobić coś takiego. Popłakałam się przez niego. Walka była okropna, nie chciałabym na jej miejscu jej oglądać. Płakałabym jak nie wiadomo co. Biedna Grace :( I biedny Justin. Jestem jednak za bardzo pyskata, by postąpić jak Grace, na pewno bym go broniła. Jej ojciec jest okropny! Gdyby mój taki był to bym od niego uciekła. Tego jestem pewna. Na miejscu Grace teraz juz uciekłabym z Justinem. Bardzo mnie ciekawi kolejny rozdział, i jeszcze ostatnie dwa. I oczywiście z chęcią będę czytała i komentowała kolejną część! Musisz ją tłumaczyć, bo strasznie kocham Ciebie i to opowiadanie. Jesteś wspaniała!


    www.http://collision-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. ja nie wierze w to że Rayan to zrobił..na miejscu Grace nie odezwałabym się do niego do końca życia

    OdpowiedzUsuń
  25. Jejku jak Rayan mógł tak postąpić?!

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie spodziewałam się tego. Świetne

    OdpowiedzUsuń
  27. O Boże.... Nie wierzę co Ryan narobił :0

    OdpowiedzUsuń
  28. Omfg. KOCHAM TO

    OdpowiedzUsuń
  29. boze bhbhjbhjbhb

    OdpowiedzUsuń
  30. Biedna Grace :c

    OdpowiedzUsuń
  31. Szkoda mi Grace :( + rozdzial fajny

    OdpowiedzUsuń
  32. Mam nadzieję, że Grace już nie wybaczy tego Ryanowi. Na jej miejscu uciekłabym z domu chyba.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jebany Ryan, kutasiarz pierdolony. I przysiegam, ze jak nie bedziesz tlumaczyc drugiej czesci to znajde cie i bede blagac o tlumaczenie 😄 Nie mozesz nie tlumaczyc kolejnej czesci!!! Czekam na nastepny ❤️❤️😂

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie mogę sie doczekać następnego . Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  35. O matko biedna Grace ;x i biedny Justin ;xxx

    OdpowiedzUsuń
  36. co za sku***el z tego Ryana

    OdpowiedzUsuń
  37. Ona nie może wyjechać! Justin musi coś z tym zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  38. kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń
  39. kocham i czekam z niecierplwoscia :**

    OdpowiedzUsuń
  40. omg kocham to najbardziej

    OdpowiedzUsuń
  41. Mam nadzieję że Justin i Grace jeszcze się spotkają a w 2 części znów będą razem:3

    OdpowiedzUsuń
  42. Jdjsosbshh kocham to :* bd dzisiaj nowy ?

    OdpowiedzUsuń
  43. Supi. Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  44. No i dobrze ja na jej miejscu też bym uciekła,a temu niby bratu jeszcze więcej wygarnela dupek z niego i tyle.Niech sie cieszy że Grace jest taka dobra i nic mu nie gadała.Super rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń